Niemcy mówią o sześciu krajach, które mają dołączyć do Unii. Nie ma wśród nich Ukrainy

redakcja naTemat
19 maja 2022, 16:07 • 1 minuta czytania
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz popiera wprowadzenie do Unii Europejskiej sześciu nowych państw. Nie ma wśród nich Ukrainy, mimo że od początku inwazji Rosji o przyszłym członkostwie tego państwa mówiono na szczycie instytucji unijnych.
Niemcy chcą przyjąć sześć państw bałkańskich do Unii Europejskiej. Fot. TOBIAS SCHWARZ / AFP / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Specjalną rezolucję ws. członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej przyjął Parlament Europejski 1 marca. Europarlament zaakceptował wniosek Ukrainy o nadanie jej statusu kraju kandydującego do członkostwa w Unii Europejskiej. Podczas sesji plenarnej zdalnie wystąpił Wołodymyr Zełenski. – Cieszę się, że wszystkim krajom UE udało się zjednoczyć. Nie wiedziałem, że trzeba będzie zapłacić za to tak wysoką cenę – powiedział.

Wołodymyr Zełenski oczekuje przyjęcia Ukrainy do wspólnoty narodów poprzez nową, specjalną procedurę akcesyjną. Identyczne rozwiązanie popiera Andrzej Duda, który jeszcze 26 lutego mówił o jak najszybszym rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych.

A jednak Ukrainy zabrakło na liście państw, o których powiedział kanclerz Olaf Scholz. Jak podał Reuters, szef rządu Niemiec powiedział, że przed spotkaniem Rady Europejskiej, które ma się odbyć w czerwcu, pojedzie na Bałkany z mocnym przesłaniem, że region należy do Unii Europejskiej.

– Sześć krajów Bałkanów Zachodnich aspirujących do członkostwa w UE: Czarnogóra, Serbia, Albania, Macedonia Północna, Bośnia i Hercegowina oraz Kosowo jest zaangażowanych w wieloletni proces reform – powiedział kanclerz RFN w środę w Berlinie.

Jak wyraził się Scholz, uhonorowanie zobowiązań Niemiec wobec tych krajów to kwestia nie tylko wiarygodności jego kraju. Zdaniem kanclerza integracja leży w interesie strategicznym Niemiec. Jednocześnie wskazał na wpływ zewnętrznych mocarstw w regionie, w tym rzecz jasna Rosji.

Szczególnie silne wpływy Moskwy są w widoczne w Serbii. "Belgrad ma sentyment do Rosji, nie chce psuć wzajemnych relacji z Moskwą. Za Serbią ciągnie się przeszłość – wciąż żywa pamięć o bombardowaniach NATO w 1999 roku i wdzięczność wobec Rosji, że im pomogła i stanęła po ich stronie" – pisała w naTemat Katarzyna Zuchowicz.