"Wujek Mati" plecie bzdury na trzeźwo. Czy młodzi ludzie się na to nabiorą? [FELIETON]

Anna Dryjańska
23 maja 2022, 17:18 • 1 minuta czytania
Każdy go ma lub go zna, albo przynajmniej słyszał o nim od znajomych. Jest niezawodny niczym komary nad jeziorem. Można próbować go unikać, ale nie da się przed nim uciec. Potrafi zmienić rodzinną imprezę w festiwal krindżu, gdy zaczyna snuć – a zawsze zaczyna – opowieści dziwnej treści na dowolny temat. Wujek, który najlepiej zna się na tym, jak wprawić innych w zażenowanie, to instytucja. Premier Morawiecki rozprawiający o Norwegii, szewcu i informatyku wcielił się w rolę Matiego – wujka wszystkich Polaków.
Premier Mateusz Morawiecki podczas Ogólnopolskiego Kongresu Dialogu Młodzieżowego.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Przewaga prawdziwego wujka jest taka, że swoje mądrości głosi zwykle już solidnie wstawiony i w skali mocno lokalnej. Brednie mają więc ograniczony zasięg. Podczas Ogólnopolskiego Kongresu Dialogu Młodzieżowego szef rządu popłynął zaś niestety ogólnopolsko i na trzeźwo.


– Piszcie do waszych młodych przyjaciół w Norwegii. Oni powinni się podzielić tym nadmiarowym, gigantycznym zyskiem – powiedział w miniony weekend Mateusz Morawiecki, zarzucając Norwegii "pośrednie" żerowanie na wojnie w Ukrainie w związku ze wzrostem ceny norweskiego gazu.

Ale to nie był koniec perełek rzucanych podczas spotkania z młodymi ludźmi.

Premier wyjaśnił także słuchaczom, na czym polega przynależność do prawdziwej, pozytywnie rozumianej elity, zestawiając przykładowego dobrego szewca, któremu nie jest wszystko jedno (aż ciśnie się na klawiaturę: szewczyka) ze złym, egoistycznym informatykiem (księgowe: możecie odetchnąć z ulgą, po dotkliwym sukcesie Polskiego Ładu zeszłyście z linii ognia).

Brakowało tylko zastawionego stołu, przy którym rozparty Wujek Mati mógłby głosić swoje mądrości. Były za to błądzące spojrzenia i znudzone miny młodych ludzi, którzy wysłuchiwali tyrad szefa rządu. Prawdziwemu wujkowi puszczającemu się poręczy też zwykle lepiej nie przerywać, bo tylko się nakręci i podniesie głos.

Tyle że Morawiecki nie puścił się poręczy. To, co puszcza, to oko do młodych ludzi, którzy – jak konsekwentnie wskazują badania – mają lewicową wrażliwość. Krytycznie patrzą na dziki kapitalizm, żądają ochrony środowiska, domagają się równych praw i cenią zaangażowanie społeczne.

PiS, który na życzenie Kaczyńskiego odebrał kobietom możliwość aborcji embriopatologicznej, a katastrofę klimatyczną zbywa wzruszeniem ramion (w końcu najgorsze przyjdzie już po ich kadencji), może czarować młodego wyborcę ograniczoną liczbą społecznie wrażliwych postulatów. Umie za to szczuć, napuszczać na siebie i organizować nagonki, co mistrzowsko połączył Morawiecki w swoim norweskim postulacie.

Oto bankier–milioner, który zasłynął przepisywaniem majątku na żonę oraz dealami gruntowymi z episkopatem, poucza i napomina Norwegów, żądając, by podzielili się swoim zyskiem. Wisienką na tym pełnym hipokryzji torcie byłoby tylko wysłanie billboardów do tego północnego kraju. Tak, żeby krewni i znajomi królika znowu mogli zarobić na rządowej akcji.

Słowa Morawieckiego to nie są przypadkowo wygadywane bzdury, nawet jeśli tak brzmią. To element partyjnej strategii obliczonej na rynek wewnętrzny. A że rząd PiS ostentacyjnie podlizując się młodzieży psuje nam relacje międzynarodowe z kolejnym krajem, robiąc z Polski wyrzutka Europy? Cóż, zawsze zostaje Andora.

Można więc zapytać: z kim swoim "działkowym" zyskiem podzielił się premier Morawiecki i jego żona? Z kim, o ile w ogóle, podzieliła się na przykład Jastrzębska Spółka Węglowa, która bogaci się w związku z wojną Rosji przeciwko Ukrainie? Z kim, i czy w ogóle, dzielą się polskie spółki skarbu państwa, których notowania szybują w związku z konfliktem za naszą wschodnią granicą? Bądźmy logiczni i konsekwentni.

Tyle że populizm nie lubi ani logiki, ani konsekwencji. Premier chce besztać i wytykać palcem, ale nie zamierza zająć się swoim podwórkiem. Bo po co? Nie chodzi przecież o nic innego, niż o polityczne złoto, bo dla tego rządu nawet wojnę da się przeliczyć na punkty sondażowe.

Morawiecki próbuje przebrać się za Zandberga, by kokietować młodych ludzi, jednak ślizga się po wierzchu palących kwestii. Prawdziwe problemy wymagają prawdziwych, systemowych rozwiązań, a nie szczucia.

Czegokolwiek nie myśleć o Partii Razem, czy Lewicy jako takiej, prezentują spójną wizję sprawiedliwości społecznej i zmniejszania nierówności. W jej skład wchodzi większe opodatkowanie wielkich korporacji, a także większa solidarność społeczna, która jest nierozerwalnie związana z mocną siecią wsparcia dla każdego, komu powinie się noga.

Systemowym rozwiązaniem nierówności ekonomicznych nie jest rant w stylu "Hej, Norwegowie, wyskakujcie z kasy", podczas gdy spółki, które sam kontrolujesz, także korzystają na wojennej rzeczywistości. Czy młodzi ludzie nabiorą się na Wujka Matiego? Czas pokaże. Oby zaskoczyli obóz rządzący.

Czytaj także: https://natemat.pl/387203,zona-premiera-sprzedala-dzialki-za-15-mln