"Riverdale" się kończy, a ludzie tańczą z radości. I dobrze, bo nawet aktorzy mają tego serialu dość

Zuzanna Tomaszewicz
24 maja 2022, 14:45 • 1 minuta czytania
"Riverdale" skończy się na 7. sezonie i słusznie, gdyż nie ma sensu ciągnąć dalej tej farsy. Pierwsze odsłony serialu The CW miały jeszcze ręce i nogi – było w nich dużo szkolnych dram, miłosnych trójkątów oraz morderstw. Później historia Archie'ego, Jugheada, Betty i Veroniki zboczyła z toru zamieniając się w karykaturę samej siebie, której wstydzą się nawet aktorzy.
"Riverdale" kończy się na 7. sezonie. Dlaczego to dobra wiadomość? Fot. The CW / materiał prasowy z "Riverdale"

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


"Riverdale" - dlaczego ten serial to beka?

W 2017 roku widzowie The CW i Netfliksa mieli okazję poznać historię Archie'ego Andrewsa (KJ Apa), bohatera sławnej serii komiksów wydawnictwa Archie Comics. Pierwszy sezon "Riverdale" skupiał się na losach zwykłego licealisty borykającego się z typowymi dla nastolatków problemami, który został wciągnięty w zagadkową śmierć brata bliźniaka swojej koleżanki ze szkoły. Z pomocą przyjaciela Jugheada (Cole Sprouse), zakochanej w nim Betty (Lili Reinhart) i bogatej dziewczyny Veroniki (Camila Mendes) chłopakowi udało się dorwać mordercę, przy okazji odkrywając przed światem kolejne mroczne tajemnice skrywane przez pozornie spokojnych mieszkańców miasteczka.

Pierwszy sezon trzymał się kupy serwując widzom idealne połączenie true crime z teen dramą. Oglądając go można było odnieść wrażenie, że scenariusz faktycznie dokądś zmierza. Jednak im dalej w las, tym wrażenie to powoli zaczęło niknąć gdzieś w czeluściach surrealistycznych plot twistów, kiepskich dialogów i musicalowych wstawek.

W pewnym sensie kiczowatość "Riverdale" miała swój urok, aczkolwiek - jak zdążyło zauważyć wielu internautów - stacja The CW chciała za wszelką cenę utrzymać przy życiu coś, co już dawno temu wyzionęło ducha.

Z odcinka na odcinek świat przedstawiony w produkcji odchodził coraz bardziej od realizmu ustępując miejsca zjawiskom paranormalnym. Na nie też początkowo można było znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie, ale scenarzyści woleli popłynąć w stronę totalnej fikcji, czyniąc z "Riverdale" twór, z którego ludzie cisną teraz bekę. Oto kilka przykładów z ostatnich sezonów:

To zaledwie kilka wątków pochodzących z pierwszych pięciu sezonów serialu, ale żaden z nich nie równa się ostatniej, czyli szóstej odsłonie "Riverdale". Twórcy poszli o jeden krok za daleko, łącząc historię Archie'ego i jego paczki z uniwersum "Chilling Adventures of Sabrina".

Finał poprzedniej odsłony zakończył się cliffhangerem - ojciec Veroniki podłożył pod łóżko Archie'ego i Betty bombę. W pierwszym odcinku nowego sezonu para budzi się z rana w alternatywnej rzeczywistości. Po Riverdale panoszą się nie tylko duchy, ale i przerażające zjawy oraz diabeł we własnej osobie. Cheryl składa ludzi w ofierze, a ciało Jugheada i innych przejmuje anioł Rafał.

Obsada ma dosyć "Riverdale"

Serial w mgnieniu oka zamienił się z kryminału dla nastolatków w pseudoparodię "Doktora Who" ("Riverdale" nie zapomniało również o podróży w czasie). Fani krytykują produkcję The CW od 3. sezonu. Już wtedy niektórzy prosili stację o anulowanie tytułu, ponieważ nie mogli znieść niszczenia adaptacji ukochanych komiksów z dzieciństwa. Uwagę widzów zwróciło także zachowanie obsady, która zdawała się nie być zadowolona z efektów swojej pracy wykonanej na planie.

Podczas wywiadu dla "The Tonight Show" przeprowadzonego na Zoomie odtwórca roli Jugheada Cole Sprouse został zapytany przez prowadzącego Jimmy'ego Fallona, czy kiedykolwiek odwiedził muzeum figur woskowych. – Poza planem zdjęciowym "Riverdale"? Nie – odparł.

W innej rozmowie, tym razem z "GQ", Sprouse zdradził, że obsada ma niewielki wpływ na to, co się dzieje w serialu. - Przychodzimy na plan, dostajemy tego samego dnia scenariusz i jesteśmy proszeni o jego odegranie - wyjaśnił.

Lili Reinhart, która wcieliła się w postać Betty i prywatnie była dziewczyną Sprouse'a, w relacji na żywo na Instagramie niechętnie przyznała, że 6. sezon mógłby być tym ostatnim. Od początku "Riverdale" aktorka zmagała się z pseudofanami, którzy rozkręcali wokół niej i Cole'a różne plotki na temat ich związku. 25-latka nie raz dała upust swoim emocjom publikując w mediach społecznościowych wiadomości do widzów "Riverdale" z prośbą, aby dali jej w końcu spokój.

KJ Apa (serialowy Archie) w rozmowie z Demi Moore dla magazynu "Interview" porównał pracę na planie "Riverdale" do pobytu w więzieniu. Co więcej, oznajmił, że nie przepada za śpiewaniem w serialu, a przecież odcinków musicalowych jest tam sporo.

Przeglądając nagrania z konferencji prasowych można zauważyć, że aktorzy nie wiedzą nawet, jak mają odpowiadać na zadawane im przez dziennikarzy pytania. Odpowiedzi rzucają półgębkiem, spoglądają na siebie z zażenowaniem i śmieją się, gdy ktoś pyta się ich, co wydarzy się w kolejnych odcinkach "Riverdale".

W 2020 roku Apa wyjawił "LA Times", że kontrakty obejmują aktorów serialu na kolejne trzy lata. Do 2023 roku nie usłyszymy więc od obsady dosadnych słów krytyki wobec "Riverdale", choć niektórzy - jak widać zresztą na załączonym obrazku - subtelnie wyrażają swoje niezadowolenie. Największe działa jak dotąd wytoczyła w kierunku The CW aktorka Vanessa Morgan, odtwórczyni Toni Topaz, która oskarżyła twórców serialu o spychanie czarnoskórych postaci na drugi plan.

"Riverdale" - coś się kończy, coś się zaczyna

Pod koniec zeszłego tygodnia The CW zapowiedziało, że "Riverdale" zakończy się na 7. sezonie, który ukaże się w przyszłym roku. – Jestem zdania, że seriale, które długo trwały, powinny mieć odpowiednie pożegnanie. Wczoraj odbyliśmy długą rozmowę z (producentem wykonawczym – red.) Roberto (Aguirre-Sacasą – red.), który jest zachwycony tą wiadomością – potraktujemy ten serial tak, jak na to zasługuje. Chcemy mieć pewność, że zakończy się w prawidłowy sposób – mówił, cytowany przez TV Line, prezes stacji Mark Pedowitz.

"Obsada nareszcie uwolni się od 'Riverdale'. Bóg chyba jednak istnieje"; "'Riverdale' się kończy. Jestem zaskoczony, że The CW nie miało jaj do tego, by anulować serial wieki temu"; "Bardzo dobra decyzja, ten serial powinien się skończyć dużo, dużo wcześniej" – komentują widzowie na Twitterze.

"Riverdale" długo będzie wspominany jako przykład serialu idealnie wpisującego się w ramy tzw. grzesznej przyjemności. Problemem tej produkcji nigdy nie była obsada, która dawała z siebie wszystko, a sam scenariusz pełen dziur fabularnych i zmian czyniących z tego tytułu istną telenowelę dla millenialsów i zoomerów.

Czytaj także: