Dziś wygraliby zwolennicy "niemieckiego przywództwa". Nowe sondaże miażdżące dla Scholza

Jakub Noch
24 maja 2022, 22:02 • 1 minuta czytania
Jak wynika z najnowszych sondaży, gdyby Niemcy w najbliższym czasie mieli okazję pójść na wybory, zakończyłaby się przygoda Olafa Scholza z urzędem kanclerskim. Władzę odzyskaliby chadecy, na czele z nowym liderem Friedrichem Merzem - zadeklarowanym zwolennikiem "niemieckiego przywództwa" ws. wojny w Ukrainie. Zyskuje też formacja przyjaźnie nastawionych do Kijowa Annaleny Baerbock i Roberta Habecka.
Gdyby wybory do Bundestagu odbywały się w najbliższym czasie, nowym kanclerzem Niemiec zostałby szef CDU Friedrich Merz. Fot. Twitter.com/FriedrichMerz

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Kiedy jesienią ubiegłego roku Olaf Scholz zastępował Angelę Merkel, nie brakowało komentarzy, że władza w ręce tego mało charyzmatycznego socjaldemokraty wpadła przypadkowo. Z rządzącymi nieprzerwanie przez 16 lat chadekami z CDU/CSU jego SPD wygrało przewagą zaledwie 1,6 p. p.

Później okazało się, że podział mandatów w Bundestagu wymaga tego, aby pierwszy raz w powojennej historii RFN rząd utworzyły aż trzy ugrupowania. Choć wyniki wyborów parlamentarnych w Niemczech ogłoszono pod koniec września, koalicja rodziła się w bólach do przełomu listopada i grudnia – w wielu kluczowych kwestiach trudno było o porozumienie z reprezentującymi Die Grünen Anneleną Baerbock i Robertem Habeckiem oraz szefem liberałów z FDP Christianem Lindnerem.

Wtedy chodziło "tylko" o neutralność klimatyczną czy reformy gospodarcze. W pierwszych tygodniach funkcjonowania tzw. Ampelkoalition tematem numer jeden nagle okazało się jednak zagrożenie wielkim konfliktem w Europie. Sprawa wojny w Ukrainie właściwie od początku mocno podzieliła decydentów z Berlina. Teraz te podziały zaczynają mieć odzwierciedlenie w sondażach politycznych.

Nowe sondaże: Dziś partia Olafa Scholza nie wygrałaby wyborów

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, wcześniejsze badania opinii wskazywały, że niemieckie społeczeństwo prawie dokładnie podzieliło się na dwa obozy – zwolenników większego zaangażowania w konflikt oraz tych popierających scholzowską ostrożność. Z sondaży poparcia dla partii politycznych dowiadujemy się jednak, że Niemcy oddaliby dziś władzę politykom prezentującym bardzo zdecydowane stanowisko w sprawie Ukrainy.

Według pracowni INSA, gdyby wybory do Bundestagu odbywały się w najbliższy weekend, zakończyłyby się zwycięstwem CDU/CSU. Partia Friedricha Merza uzyskała aż 28,5 proc. wskazań, a SPD tylko 22 proc. Podium zamykają Die Grünen z wynikiem na poziomie 20 proc. Oddanie głosu na AfD zadeklarowało 10,5 proc. respondentów INSA, a 8,5 proc. poparło FDP.

Jeszcze gorsze dla Scholza i jego partyjnego zaplecza są dane instytutu Forsa. W nich chadecy notują 28-proc. poparcie, podczas gdy socjaldemokraci uzyskali 21 proc. głosów. Co więcej, legendarne formacje o statusie Volkspartei z 23 proc. na koncie rozdzielają zieloni. Populistom z Alternatywy dla Niemiec w badaniu Forsa przypadło 9 proc. głosów, a 7 proc. trafiło do liberałów.

Zyskują zwolennicy "niemieckiego przywództwa" ws. wojny w Ukrainie

Umocnieniu uległy pozycje tych ugrupowań, których liderzy odpowiadają na wezwania – formułowane m. in. przez byłego szefa NATO – aby Europa doczekała się "niemieckiego przywództwa" w sprawie wojny w Ukrainie.

Przewodniczący CDU to pierwszy wysokiej rangi niemiecki polityk, który wsiadł w pociąg do Kijowa i spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim, a większość ostatnich wystąpień poświęca on nawoływaniu do wysłania na wschód broni ciężkiej.

Także duet Baerbock-Habeck dawno porzucił tradycyjny dla zielonych pacyfizm. Szkolenie ukraińskich żołnierzy w placówce Bundeswehry rozpoczęło się następnego dnia po tym, gdy podczas podróży do Buczy i Kijowa zapowiedziała je szefowa niemieckiej dyplomacji. Decyzje podejmowana przez wicekanclerza i ministra gospodarki również mają taki charakter, że Dmytro Kułeba wyraża się o nim per "prawdziwy przyjaciel Ukrainy".

Na zmianę sympatii partyjnych w Niemczech wpływa oczywiście nie tylko podejście do spraw ukraińskich. Jeszcze przed wybuchem wojny i napędzanego przez nią kryzysu gospodarczego obawiano się, iż reformy planowane w gabinecie Scholza negatywnie wpłyną na poziom dobrobytu po zachodniej stronie Odry.

Teraz kwestie socjalno-ekonomiczne stały się jeszcze bardziej palące. Społeczeństwo oczekuje szybkiego opanowania rosnących cen energii elektrycznej i paliw oraz skutków inflacji, która także w strefie euro jest relatywnie wysoka.

Czytaj także: https://natemat.pl/412888,ukraina-na-szczycie-g7-w-niemczech