Niemiecka policja w szoku. Polak pod wpływem narkotyków gnał 250 km/h, miał wypadek i... przeżył

Alicja Skiba
02 czerwca 2022, 15:59 • 1 minuta czytania
W środę wieczorem czarne BMW rozbiło się z impetem na autostradzie w niemieckim landzie Turyngii. Kierowcą pojazdu okazał się Polak, który zanim doszło do wypadku, gnał z prędkością 250 km/h pod wpływem narkotyków. Niemiecka policja nie mogła sobie poradzić z zatrzymaniem kierowcy, więc wysłała za nim helikopter. Mężczyzna uszedł z wypadku bez większych szkód na zdrowiu, ale będzie miał problemy z prawem.
Polski kierowca pod wpływem narkotyków jechał 250 km/h po niemieckiej autostradzie. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. imago/Reichwein/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Zaczęło się spokojnie, celnicy z niemieckiego landu Dolnej Saksonii chcieli zatrzymać czarne BMW na drodze A38. Kierowca z Polski zdecydował, że postąpi inaczej i dodał gazu. Pędził przez granicę z Turyngią z prędkością 250 km/h. "Celnicy jadący swoim pojazdem nie byli w stanie nadążyć za BMW" - powiedział rzecznik policji z Turyngii.

Funkcjonariusze turyngscy podjęli więc pościg z użyciem helikoptera. Ponadto, Polaka usiłowało złapać kilka radiowozów patrolowych. Amatorskiemu kierowcy rajdowemu udało się ujechać prawie 50 km. Przy zjeździe do miejscowości Bleicherode stracił panowanie nad pojazdem i wjechał z impetem w metalową barierkę ochronną. W konsekwencji auto rozbiło się.

Był pod wpływem narkotyków, nie wiadomo czemu uciekał

Przód samochodu został całkowicie zniszczony. Celnicy którzy przybyli na miejsce wypadku zatrzymali tymczasowo kierowcę, który odniósł lekkie rany, następnie przekazali go funkcjonariuszom policji z Turyngii.

W samochodzie Polaka znaleziono gaz pieprzowy i niewielką ilość narkotyków. Mężczyzna został poddany szybkiemu testowi na obecność narkotyków w organizmie, otrzymał wynik pozytywny. Nie jest jeszcze jasne, co sprawiło, że rzucił się do tak brawurowej ucieczki.

"Nie przypuszczałem, że aż tak dużo wypiłem"

To nie pierwszy raz, kiedy Polacy pod wpływem substancji odurzających wywołali wypadek za zagranicą. Ostatnio donosiliśmy o incydencie w Austrii, w którym w marcu brał udział były rzecznik MON, jeden z głównych doradców i współpracowników Antoniego Macierewicza, Bartłomiej Misiewicz.

Były pracownik resortu obrony prowadził Volkswagena Passata pod wpływem alkoholu. Przejechał samochodem po linii ciągłej, co zwróciło uwagę wiedeńskich funkcjonariuszy. Po zatrzymaniu okazało się, że Misiewicz miał 1,5 promila alkoholu w organizmie.

W dokumentach funkcjonariusze odnotowali m.in. "bełkotliwą mowę" Bartłomieja Misiewicza oraz "zaczerwienione i podkrążone oczy".

"Tak, wiem, że dzisiaj trochę za dużo wypiłem. Ale nie przypuszczałem, że tyle za dużo. To nie jest mój dzień" - tłumaczył się policji Misiewicz. Jak podawał TVN24, były rzecznik MON wyliczył także z pamięci, co wypił: trzy razy wódka z colą, cztery duże piwa i jeszcze kilka kieliszków wina.

Czytaj także: https://natemat.pl/416110,powrot-zimy-w-koszalinie-na-zasniezonej-drodze-dachowalo-auto