Trzecia kwarta zadecydowała. Warriors lepsi od Celtics, finał NBA nabiera rumieńców

Maciej Piasecki
06 czerwca 2022, 09:43 • 1 minuta czytania
Po dwóch meczach finału koszykarskiej ligi NBA mamy remis. Golden State Warriors w pojedynku numer dwa pokonali Boston Celtics 107:88, odrabiając straty po pierwszym, przegranym spotkaniu. Najlepiej punktującym graczem meczu był lider Warriors, Steph Curry, który zdobył 29 punktów.
Steph Curry w drugim meczu finałów zdobył 29 punktów, będąc najlepszym strzelcem pojedynku. Fot. FR170650 AP/Associated Press/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Po pierwszym, dosyć zaskakującym rozstrzygnięciu i zwycięstwie Boston Celtics na terenie faworytów finału - Golden State Warriors - zadawano sobie pytanie, czy gospodarze będą w stanie poradzić sobie z oczekiwaniami kibiców. Steph Curry i jego koledzy drugie spotkanie rozegrali jednak po swojemu.


Celtics pomimo kilku prób przejęcia inicjatywy, ostatecznie odbili się od twardej obrony przeciwnika, łącznie w meczu zdobywając zaledwie 88 punktów. Jak na warunki NBA, taki rezultat świadczy o bardzo dobrej pracy, wykonanej przez drużynę trenera Steve'a Kerrego.

Co poza obroną było kluczem do wygranej Warriors? Wydaje się, że o losach przesądziło otwarcie drugiej połowy spotkania. Schodząc na przerwę gospodarze mieli zaledwie dwa punkty przewagi. Trzecią kwartę Warriors wygrali jednak aż 35:14, nie pozwalając przeciwnikom na zbyt wiele.

Poza ważnymi rzutami za trzy Currego sporo dobrego dał też inny z liderów drużyny z San Francisco, Klay Thompson, rzucając łącznie 11 punktów. Nie można zapomnieć o roli, jaką odegrał Jordan Poole. Rezerwowy Warriors był drugim najlepiej punktującym, dokładając 17 punktów dla swojej drużyny. W tym rzut zamykający genialną trzecią kwartę w wykonaniu gospodarzy. Po takim ciosie Celtics nie byli w stanie się już podnieść.

Po stronie przyjezdnych kibice z Bostonu mogli liczyć na Jaysona Tatuma. Lider Celtics zaliczył solidne spotkanie pod względem liczb, zdobywając: 28 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty (6/9 za trzy). Zabrakło jednak odpowiedniego wsparcia ze strony kolegów z drużyny.

Po dobrym początku meczu w jego trakcie "przygasł" Jaylen Brown, ostatecznie kończąc mecz z 17 punktami na koncie. Największe rozczarowanie u Celtics to Al Horford. Człowiek, który w pierwszym meczu finałowym rzucił aż 26 oczek, w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu zakończył spotkanie z dorobkiem... dwóch punktów.

W przypadku występu Tatuma warto też dodać, że dołączył do grona koszykarzy, którzy w barwach Celtics przekroczyli 500 punktów w fazie play-off. Koszykarz może teraz stanąć w jednym rzędzie z takimi ikonami klubu, jak Kevin Garnett (2008), Paula Pierce (2008) oraz Larry Bird (1984, 1985, 1987).

Teraz rywalizacja przenosi się na teren Celtics. W Bostonie gospodarze będą starali się do maksimum wykorzystać przewagę własnego parkietu. Warto przypomnieć, że w tegorocznych play-offach Celtics aż sześciokrotnie reagowali zwycięstwem na odniesioną porażkę. Wygląda zatem na to, że Warriors mogą mieć problemy, żeby zwyciężyć w meczu numer trzy.

Pojedynek w hali TD Garden w Bostonie odbędzie się o 3:00 polskiego czasu, w nocy ze środy na czwartek. W sobotę o tej samej godzinie drużyny zmierzą się ponownie na terenie Celtics. Przy solidnej grze gospodarzy mogą wyjść na 3:1 w serii przed powrotem do San Francisco. To byłaby naprawdę solidna zaliczka w rywalizacji do czterech zwycięstw.

Golden State Warriors - Boston Celtics 107:88 (31:30, 21:20, 35:14, 20:24) Stan rywalizacji: 1-1

Czytaj także: https://natemat.pl/416941,nba-boston-celtics-gora-nad-golden-state-warriors