Biało-Czerwoni rozbili Brazylijczyków. Mistrzowie pokazali klasę, świetna zagrywka Polaków

Maciej Piasecki
22 czerwca 2022, 18:00 • 1 minuta czytania
To był pokaz siły mistrzów świata. Polska pokonała Brazylię 3:1 (25:16, 22:25, 25:16, 25:22) w pierwszym meczu turnieju siatkarskiej Ligi Narodów w Sofii. Biało-Czerwoni wystąpili w składzie, m.in. z Bartoszem Kurkiem, pokazując siłę drużyny. Polacy wysłali jasny sygnał konkurencji na kilkanaście tygodni przed MŚ.
Biało-Czerwoni świetnie rozpoczęli swój drugi turniej tegorocznej Ligi Narodów. Polacy rozbili 3:1 Brazylię. Fot. volleyballworld.com

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Dla polskiej reprezentacji to był historyczny mecz przeciwko Brazylii. Biało-Czerwoni po raz pierwszy spoglądali bowiem na swojego przeciwnika z perspektywy lidera rankingu FIVB, na który mistrzowie świata awansowali po turnieju siatkarksiej Ligi Narodów w Ottawie.

Zobacz również: Historyczny wyczyn siatkarzy, zostali liderem rankingu. Brazylia straciła pierwsze miejsce

W czterech pierwszych meczach w Kanadzie Polacy przegrali tylko raz (1:3) z mistrzami Europy, Włochami. Do tego Biało-Czerwoni dołożyli wygrane bez straty seta z Argentyną oraz Bułgarią oraz zwycięskie cztery sety (3:1) z mistrzami olimpijskimi - Francuzami.

Brazylijczycy zagrali za to w kratkę. Do wygranych 3:1 ze Słowenią i 3:0 z Australią wicelider światowego rankingu dołożył prestiżową porażkę 1:3 z USA oraz sensacyjną wpadkę z Chińczykami - przegrywając w trzech setach.

Rewelacyjna zagrywka Polaków

Spotkanie rozpoczęło się od skutecznego ataku naszego nowego kapitana - po zakończeniu kariery reprezentacyjnej przez Michała Kubiaka - czyli Bartosza Kurka. Co więcej, w kolejnej akcji świetną obroną popisał się Mateusz Bieniek, a "Kuraś" dołożył w ataku i było już 2:0. To jednak nie wszystko, bo Biało-Czerwoni dorzucili trzy kolejne punkty. Złożyły się na to dodatkowo dwa asy serwisowe Bieńka oraz szczelny, potrójny blok.

Trener Brazylijczyków musiał poprosić o czas, jedyny w secie - według nowych przepisów. Niewiele to jednak dało, bo drużyna prowadzona przez Renana Del Zotto rozpoczęła od dużego deficytu (1:7). Na pierwszej przerwie technicznej Biało-Czerwoni prowadzili siedmioma punktami (12:5), grając świetnie w polu serwisowym (m.in. as Kamila Semeniuka).

Drużyna trenera Nikoli Grbicia dobrą zagrywką odrzucała rywali od siatki, dzięki czemu łatwiej było ustawić dobry blok, czy odczytać wystawy wysokich piłek przez doświadczonego wirtuoza Bruno Rezende.

Po drugiej stronie siatki na pozycji rozgrywającego był za to Marcin Janusz, "jedynka" w roli reżysera gry zdaniem serbskiego selekcjonera Biało-Czerwonych. Siatkarz na co dzień grający w barwach Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zaprezentował się solidnie, dokładnie tak, jak powinniśmy oczekiwać od tegorocznego mistrza Polski i triumfatora Ligi Mistrzów.

Seta otwarcia zamknęliśmy firmówką tego dnia, czyli asem Bieńka (24:16) i skutecznym blokiem, zamykając prawe skrzydło wicemistrzów świata.

Przebudzenie wicemistrzów świata

Wiadomym było, że Brazylijczycy otrząsną się w drugiej partii, którą otworzyli od dwupunktowego prowadzenia (3:1). Polacy w miarę szybko opanowali jednak sytuację, doprowadzając do remisu (4:4) po błędzie w przyjęciu Leala. Na boisku po stronie rywala pojawił się również świetnie znany kibicom na świecie Ricardo Lucarelli. Przyjmujący miał w głównej mierze za zadanie uspokoić przyjęcie, zmieniając na pozycji Rodrigo.

Po bloku Lucasa na Bieńku, własnym błędzie z lewego skrzydła Kurka oraz skutecznej kontrze w wykonaniu Leala, Brazylijczycy wyszli na pięciopunktowe prowadzenie (12:7). Trener Grbić w środkowej części seta wykonał podwójną zmianę z Łukaszem Kaczmarkiem oraz Grzegorzem Łomaczem. To pozwolił zbliżyć się do przeciwnika na dwa punkty po skutecznym ataku pierwszego z wymienionych (15:17).

Brazylijczycy odzyskali jednak przede wszystkim skuteczność przyjęcia, co było fundamentem pod równą walkę z Biało-Czerwonymi. Bieniek dał jeszcze Polakom nadzieję asem (19:20), ale w ważnej kontrze kilka minut później pomylił się Kurek, wracający chwilę wcześniej na parkiet razem z Januszem (20:23). Brazylijczycy dowieźli minimalną przewagę do samego końca.

Solidna marka Śliwka-Semeniuk

Trzeciego seta rozpoczęliśmy tak jak rywale drugiego, czyli od minimalnego prowadzenia (5:3) po błędzie Lucarelliego, który dał dobrą zmianę i pozostał na boisku. Biało-Czerwoni ponownie zaczęli męczyć Brazylijczyków swoją zagrywką, a dobrze w kontrze prezentował się były duet przyjmujących mistrzów Polski: Aleksander Śliwka i wspominany Semeniuk, który od nowego sezonu będzie grał w lidze włoskiej. Polacy wyszli na prowadzenie 9:5.

Warto przeczytać: Bohater mistrzów Polski odchodzi, to już pewne. Szykuje się prawdziwa bomba transferowa

Po skutecznym ataku Jakuba Kochanowskiego mistrzowie świata wyszli na pięć punktów przewagi (14:9). Podstawą płynnej gry Polaków było skuteczne przyjęcie, dzięki któremu Janusz mógł otwierać rożne strefy ataku, m.in. sprawdzając kolegów ze środka siatki.

Trener Brazylijczyków wymienił rozgrywającego, stawiając za Bruno na Fernando. To jednak niewiele zmieniło, bo Biało-Czerwoni odpowiedzieli m.in. asem Śliwki i osiągnęli aż siedmiopunktowy zapas (19:12). Seta zakończył punktowym obiciem o blok Kochanowski.

Nerwowa końcówka Polaków

Czwartą, ostatnią partię meczu zaczęliśmy od świetnego bloku Semeniuka na Alanie oraz dwóch asów serwisowych Bieńka (5:1). Mistrzowie nakręcali się z akcji na akcję. Skuteczny na prawym skrzydle Kurek, do tego efektowne obrony i gra w asekuracji Pawła Zatorskiego, nie mówiąc już o kolejnych asach serwisowych (dwukrotnie Semeniuk).

Polacy wychodząc na prowadzenie 12:3 zamknęli emocje w czwartej partii praktycznie w momencie przerwy technicznej. Po asie serwisowym Śliwki zapowiadało się na kompromitację Brazylijczyków (16:6). Za sprawą własnych błędów oraz ogólnej dekoncentracji Polacy (o czas poprosił również Grbić) stracili kilka punktów w serii, przy zagrywce Leala. Fatalną serię zakończył punktowym obiciem bloku przez Semeniuka.

Od 18:8 do 18:15 - taka zapaść daje do myślenia - ale na szczęście nasza drużyna wystarczająco duży zapas, żeby domknąć mecz na swoją korzyść. Mecz zakończył Leal, na szczęście dla Polaków - myląc się na zagrywce.

Najlepiej punktującymi po polskiej stronie byli: Kamil Semeniuk (18 punktów) i Bartosz Kurek (17). U Brazylijczyków najlepszy był atakujący Alan - z 19 punktami. Warto również odnotować, że aż siedem oczek dzięki zagrywce zdobył Mateusz Bieniek. Semeniuk w tym elemencie dołożył cztery punkty, a cała drużyna zdobyła ich 13.

Kolejny mecz Biało-Czerwoni rozegrają w czwartkowe południe. Dokładnie o 12:30 polskiego czasu Polacy zmierzą się z Kanadyjczykami.

Polska - Brazylia 3:1 (25:16, 22:25, 25:16, 25:22) Sędziowali: David Fernandez Fuentes (Hiszpania) oraz Ali Fadili (Maroko).

Polska: Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, Paweł Zatorski (libero) oraz Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz, Brazylia: Bruno Rezende, Yoandy Leal, Rodrigo Leao, Lucas Saatkamp, Alan Souza, Flavio Resende, Maique Reis (libero) oraz Ricardo Lucarelli, Leandro Santos, Fernando Gil, Isac Santos, Adriano Fernandes, Thales Hoss (libero).

Czytaj także: https://natemat.pl/420841,bartosz-kurek-dumny-z-mlodszych-kolegow