Największa zmora Polaków. Zapytaliśmy w kilku gminach, co najbardziej spędza ludziom sen z powiek

Katarzyna Zuchowicz
14 lipca 2022, 13:07 • 1 minuta czytania
Nie Donald Tusk i powrót PO do władzy, jak chciałby PiS i TVP. Nie UE, "nasz największy wróg", czego pewnie chciałaby Solidarna Polska. Zupełnie nie o tym na co dzień rozmawiają Polacy, nie to najbardziej spędza im sen z powiek. Co? Ceny w sklepach? Prąd? Paliwo? Kredyty? Zapytaliśmy w kilku gminach, co dziś na co dzień jest największą zmorą Polaków.
Co jest największą zmorą Polaków? Zapytaliśmy w kilku gminach, co dziś najbardziej spędza im sen z powiek. fot. Pawel Wodzynski/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Inflacja, ceny – tym wszyscy żyjemy, to wszystkich nas przeraża, wszyscy widzimy i odczuwamy, jak jest. Tymczasem w TVP do znudzenia i obrzydzenia żyją Donaldem Tuskiem. A spotkania polityków PiS z wyborcami w Polsce zmieniają się w cyrk, gdy przyjeżdżają na nie głównie sympatycy partii albo gdy rzekome "pytania od mieszkańców" czytane są z kartki. I odbywa się na nich albo bicie w opozycję, albo polityczny samozachwyt.

Czy ta nagonka polityczna, w codziennym, trudnym dziś życiu, tak bardzo obchodzi Polaków, jak im się wydaje?

Zapytaliśmy w kilku regionach Polski – bez względu na opcję polityczną i dominujący elektorat, w mieście i na wsi – co dla ludzi jest dziś największą zmorą. O czym głównie rozmawiają i co dziś – w trudnych czasach – najbardziej spędza im sen z powiek.

Gmina Brzeszcze w Małopolsce, rodzinne strony Beaty Szydło

Wiesław Albin przez lata był tu radnym, zna wszystkich, wszyscy znają jego. Część mieszkańców ma tu wysokie emerytury górnicze, a na pewno wyższe niż przeciętne.

– Największą zmorą są ceny i koszty utrzymania, a to dopiero początek tego, co nas czeka. Ludzie narzekają, rezygnują z wielu rzeczy, np. z wyjazdów. Moi sąsiedzi w ubiegłym roku wyjechali na dwa tygodnie w wakacje, w tym roku mówią, że nie wiedzą, czy będzie ich stać na 4-dniowy wyjazd, bo koszty paliwa i pobytu są wysokie. Ludzie ograniczają wszystko. Robiąc zakupy, patrzą na promocje – opowiada.

Sam, gdy odwiedzał syna w Warszawie, chodził do teatru, do kina, na basen.

– Teraz jedziemy do Wilanowa na spacer, bo wychodzi najtaniej. Jest źle, nie okłamujmy się. Nie zmierzamy w dobrym kierunku. A młodzi przyzwyczaili się do dobrego: 500+, 300+, bon turystyczny. I nagle tego zabrakło, nie jest tyle warte, co było. Wpadliśmy w kryzys głębiej, niż byliśmy w latach 90. – mówi.

Z rozmów z mieszkańcami wynika też, jak bardzo ludzie boją się podwyżek. – Każda podwyżka wywołuje niepokój. Jeśli ktoś ma mieszkanie 60 metrów kw, a jest podwyżka np. 20-50 groszy na metrze, to i tak trzeba płacić więcej. Do tego dochodzą woda, śmieci, inne opłaty. O tym się rozmawia, ludzie zastanawiają się, co będzie dalej. Są obawy, co będzie w przyszłym roku – mówi Wiesław Albin.

Sam mieszka we wspólnocie mieszkaniowej. – Nie wiemy, czy czynsz pójdzie do góry i o ile. Straszą nas wielkimi opłatami za gaz i za prąd. O tym rozmawiamy. A jak podniosą czynsz i ludzie przestaną płacić, bo nie będzie ich stać, to co wtedy? Jest niepokój i strach. Mówi się, że młode pokolenie będzie spłacać to, co my przejemy – mówi.

Żyliśmy na kredyt i latami będziemy to spłacać. Uwsteczniamy się i jest to dla mnie bardzo przykre. Korona czeska się wzmocniła, wszystkie waluty się wzmacniają, a nasza słabnie. Mówi się o tym niepełną prawdę, część społeczeństwa to łyka. A my rozmawiamy ze znajomymi: Jak długo ludzie wytrzymają? Ile zaraz będzie kosztował dobry chleb?Wiesław AlbinBrzeszcze

Jakie emocje wywołuje tzw. 14. emerytura? – Dla mnie to kupowanie ludzi. Ktoś powie: tamci nie dawali, a ci dają. Ale co z tego, gdy jak 7 lat temu zrobiłem w styczniu zakupy za 100 zł, to w grudniu za te same 100 zł kupiłem to samo. A dziś za 100 zł nie kupię tego. Kiedyś nie było 13-tki, 14-tki i żyło się sto razy lepiej. Można było wyjechać na wczasy, czy do sanatorium. Teraz, żeby wyjechać, trzeba liczyć 30 proc. wyższe koszty. Dobrze, że jeszcze mam zdrowie. Nie muszę zostawiać po kilkaset złotych w aptece, jak koleżanki i koledzy. O tym się dziś rozmawia – mówi.

Szczecin

Od 2006 roku prezydentem miasta jest Piotr Krzystek. W 2018 roku znokautował swojego rywala z PiS. Politycy PiS ostro krytykują jego działania.

Przemysław Słowik, szczeciński radny, uważa, że dziś wielu ludzi absolutne nie interesuje polityczny spór. – Ale na pewno interesują ich polityczne decyzje, które miałyby poprawić obecny stan rzeczy. Ten spór, który jest wytwarzany przez polityków, szczególnie rządzących, nie jest czymś, co miałoby sprawić, że ludzie poczują się lepiej – mówi naTemat.

O czym najczęściej słyszy dziś rozmowy?

Drożyzna i raty kredytów, które wzrosły dwukrotnie. O tym się rozmawia. Szczególnie osoby, które wzięły kredyt w ostatnich latach, odczują to najbardziej. Tak duży wzrost rat, np. z 2 tys. do 4 tys., wywraca ich budżety. Kredyty, drożyzna i energia – to trzy tematy, które najbardziej zajmują ludzi. Na początku roku mówiono o gazie, w tej chwili tematem jest prąd. I ogólnie brak poczucia bezpieczeństwa. Brak przewidywalności na przyszłość – mówi Przemysław Słowik.

Bardzo często, prawie za każdym razem, gdy jest w sklepie, obserwuje przy kasie taki obraz – każdy zatrzymuje się i studiuje paragon, nie wierząc w to, co widzi. – Są sytuacje, gdy ludzie podważają cenę przy kasie. Pytają: dlaczego to jest takie drogie? Zostawiają niektóre produkty. Takie rzeczy przez ostatnie lata się nie działy – mówi.

Zauważa też, że mieście widać mniejsze zainteresowanie wyjściami do restauracji: – Mam znajomych, którzy prowadzą takie biznesy. Czują, że nie jest tak, jak było jeszcze rok temu, gdy prawie przez cały tydzień mieli obłożenie. Teraz klienci kumulują się w czasie weekendu, może w jakiś dzień w tygodniu. Ale są takie dni, gdy jest pusto.

Czy w obecnej sytuacji mieszkańcy Szczecina z czegoś rezygnują? – Słyszę, że z wakacji. Niektórzy nie wyjeżdżają i mówię o takich, którzy mieli jechać gdzieś w Polskę. Przerażają ich ceny paliwa, bo podróże samochodem wzrosły nawet dwukrotnie – odpowiada.

Milewko na Mazowszu, niedaleko Sierpca, gmina Zawidz

Tu, do liczącej ok. 100 mieszkańców miejscowości (wielu to sympatycy PiS) dwa lata temu przyjechała Małgorzata Kidawa-Błońska. Około 30 mieszkańców poszło na spotkanie z nią również z ciekawości. Pytali o szkoły, o służbę zdrowia, o dopłaty dla rolników. Co najbardziej trapi ich dziś?

– Ceny i niepewność co dalej. To najbardziej przeraża. Wszyscy mamy ten sam problem, wszyscy żyjemy w jednym kraju. U nas teraz wszyscy mówią o opale na zimę. Wszyscy mamy piece węglowe, na ekogroszek. A ceny są niewyobrażalne. Nie wiadomo, jak będzie z dofinansowaniem do węgla. Mieszkańcy czekają na obiecanki rządu w tej sprawie – mówi sołtys Lidia Kowalska.

Na razie, jak dodaje, ekogroszek leży po 2800 zł i nie ma chętnych: – Nikt nie kupuje, wszyscy czekają. Ale niebawem trzeba zacząć organizować się na zimę. Gdy przejeżdżam, widzę na podwórkach, że wielu mieszkańców już gromadzi drewno.

Wspomina, że niedawno miała spotkanie Koła Gospodyń Wiejskich i widzi, że członkinie są zdezorientowane.

Ceny przerażają. Niektóre mieszkanki pracują w dyskontach. Mówią, że jak wykładają produkty na półkach, to ceny za każdym razem są wyższe. Przeraża to, jak w tym roku będą wyglądały żniwa. Z powodu cen paliwa rolnicy obawiają się wyjść kombajnem w pole. W 50 proc. ograniczyli też zakup nawozów, bo ceny tak drastycznie wzrosły, że nie było ich stać. Plony przez to będą mniejsze. Takie u nas toczą się rozmowy. To interesuje mieszkańców – mówi.

Z rozmów wynika też, że mieszkańcy nie wyjeżdżają na wakacje: – Zaproponowałam nawet wycieczkę jednodniową nad morze, ale zaraz każdy pyta o cenę. Przeraża też wojna w Ukrainie. I Covid jesienią. Ale najbardziej przeraża zima – mówi sołtys Lidia Kowalska.

Kredyty? – Moja córka kupiła w ubiegłym roku dom. Cieszyła się, że po starych cenach zrobiła remont. Że załapała się na niższe ceny. A teraz kredyt wzrósł ponad 100 proc. – odpowiada.

Gmina Brzyska na Podkarpaciu

Znajduje się w powiecie jasielskim, liczy ok. 6,5 tys. mieszkańców. To jedna z gmin, gdzie PiS ma największe poparcie w województwie.

– Mieszkańcy martwią się o przyszłość. Nie wiedzą, co będzie dalej z sytuacją gospodarczą w naszym kraju. To ich martwi, to zaprząta ludziom głowy. W rozmowach przewija się obawa przed rosnącymi cenami i niepewność co do przyszłości finansowej. To jeden z kluczowych tematów – mówi wójt gminy Rafał Papciak.

Ludzie wolą zaoszczędzić pieniądze na tzw. czarną godzinę, bo trudno przewidzieć, co będzie. Boją się wyższych rat kredytów, również konsumpcyjnych – na zakup samochodu, na remonty itp. To przewija się w rozmowach. Obawiają się, że będą musieli więcej wydać na raty, więc teraz wolą zaoszczędzić na wakacjach, czy zakupach. Na pewno jest trend, by ograniczać wyjazdy. Jeśli ktoś planował wyjazd na dwa tygodnie, planuje np. tydzień.Rafał PapciakWójt gminy Brzyska

Emocje udzielają się jak wszędzie. – Ludzie oglądają telewizję, czytają gazety, śledzą media internetowe, gdzie cały czas jest epatowanie tym, że zabraknie gazu, że nie będzie węgla, że będzie drogi, że ceny prądu będą olbrzymie. Każdy mimowolnie zaczyna się tym martwić. Chciałbym, żebyśmy nie wpadali w panikę – dodaje wójt.

Gmina Lipnica Wielka na Podhalu

W 2020 roku na Andrzeja Dudę zagłosowało tu prawie 90 proc. mieszkańców.

– Na pewno mieszkańców niepokoi bardzo duży wzrost cen materiałów do ogrzewania i problem z ich dostępnością. Bo nie dość, że materiał jest drogi, to po prostu go nie ma – mówi wójt gminy Mateusz Alojzy Lichosyt.

Tu chodzi przede wszystkim o pelet i ekogroszek. – Dodatkowym zagrożeniem jest to, że część mieszkańców może nie wyrobić się z terminami w kwestii zmiany źródeł ciepła. Do końca tego roku piece powinny być wymienione i okazuje się, że czasu jest zbyt mało i spora część społeczeństwa w powiatach południowych ma z tym duży problem. To dwie najważniejsze sprawy w tym momencie, które zaprzątają uwagę mieszkańców – przyznaje wójt.

Jest lato, gdy na ogół ludzie już zabezpieczali się na zimę: – Ktoś już ma pelet, więc zaczynają się pytania: gdzie kupić, za ile, kiedy? O tym dużo się rozmawia. Mieszkańcy rozmawiają też o cenach, że jest drogo, o inflacji. Ale nie jest to temat, który poruszany jest u nas najczęściej.

Czy widać, że z powodu cen mieszkańcy z czymś się ograniczają? Wójt twierdzi, że nie: – Ponad połowa mieszkańców pracuje za granicą, w Austrii. Jeśli chodzi o wakacje, to nie zauważyłem dużego skoku. Raczej częściej w tym roku wyjeżdżają za granicę niż w Polskę.

Radzyń Podlaski na Lubelszczyźnie

Od 2014 roku burmistrzem jest tu Jerzy Rębek, były poseł PiS. Ogólnopolski rozgłos zyskał, gdy po objęciu władzy zawierzył miasto Jezusowi.

– Najbardziej przerażająca jest niepewność tego, co przed nami. Brak stabilizacji. W kwestii cen, tego, czy będzie czym ogrzewać dom i mieszkanie. Niepewność jutra to numer 1 w rozmowach. Osoby, dla których dotąd dużym problemem były zmiany klimatyczne, same zastanawiają się, czy nie przerzucić się na węgiel gorszej jakości, czy nie zrezygnować ze zmiany kotłów, bo w tych, które mieliśmy dotąd, można było spalić wszystko. Niestety, ekologia stoi teraz trochę na dalszym planie – mówi radny Jakub Jakubowski.

Wspomina o bardzo dużych problemach samorządowców. Jest ich tyle, że można napisać oddzielny artykuł. – Największym problemem jest brak stabilizacji z powodu wartości pieniądza. Na przykład przychodzą pieniądze na różne inwestycje, a kiedy otwieramy kopertę z przetargami, okazuje się, że właściwie nic nie jesteśmy w stanie z tych pieniędzy sfinansować – mówi.

Tu, na wschodzie, więcej chyba mówi się też o wojnie w Ukrainie niż w innych częściach kraju. – Mówi się o apetycie Rosji na kraje nadbałtyckie i na Polskę. Ludzie na wschodzie boją się. Jest żywa obawa, czy i kiedy może u nas nastąpić taki konflikt, jaki w Ukrainie. I co wtedy robić. O tym się mówi – dodaje.

Czy tu, gdzie silny jest elektorat PiS, ludziom w ogóle spędza z powiek ciągłe straszenie Tuskiem w TVP?

– Nie. Są już zmęczeni i przyzwyczajeni. Dziś już chyba nie liczy się, ile razy padnie nazwisko jednego czy drugiego, którego obwiniają o wszystko – na literę T, czy na P – tylko realnie, ile pieniędzy zostaje nam na koniec miesiąca. Albo jak dużo nam zabraknie: na spłacenie rat kredytów, na zakupy. Wczoraj robiłem zakupy w Lidlu. Tylko artykuły spożywcze, zajęły więcej niż połowę koszyka. Zapłaciłem prawie 600 zł. To męczy ludzi: co będzie jutro, co będzie po wakacjach, zimą. Jak będzie nam się żyło – podkreśla Jakub Jakubowski.