Ten SUV to absolutny hit na polskim rynku. Spędziłem tydzień z Kią Sportage i w ogóle się nie dziwię

Piotr Rodzik
13 lipca 2022, 16:00 • 1 minuta czytania
Liczby nie kłamią – Kia Sportage to trzecie najchętniej wybierane przez polskich klientów auto, a samochody na wyższych stopniach podium są odczuwalnie tańsze. Dlaczego ten SUV jest takim przebojem? Cóż, to proste – jest niebanalny, oferuje ciekawy design, jest bardzo praktyczny i to po prostu dobra oferta. Ale nie jest to oczywiście samochód bez wad.
Kia Sportage to bardzo udane auto. Fot. naTemat.pl

6 169 sztuk – dokładnie tyle rejestracji Kii Sportage dokonano w pierwszym półroczu tego roku. To imponujący wynik, zwłaszcza że lepiej wypadły tylko samochody znacznie tańsze: Toyota Yaris i to ledwo, ledwo, bo tego auta zarejestrowano 6 217 sztuk, oraz nieśmiertelna Toyota Corolla – 10 896 sztuk.


Tymczasem gorzej od Sportage wypadły SUV-y od konkurencji. Toyota RAV4, Toyota CH-R, Hyundai Tucson, nawet Dacia Duster – każde z tych aut sprzedało się gorzej od Sportage.

Wyniki mogą szokować motoryzacyjnych laików, ale naprawdę – chyba każdy po przejażdżce Kią Sportage uzna, że to na wskroś udane auto. Jak do tego doszło? Już tłumaczę.

Pod niebanalnym designem ukryte jest bardzo praktyczne auto

To jest coś, co naprawdę wyróżnia Sportage na tle konkurencji. Design tego samochodu jest wręcz kosmiczny. Światła do jazdy dziennej w kształcie bumerangów, połączone listwą tylne światła czy charakterystycznie "zgubiona" chromowana listwa za tylną boczną szybą (widać to dobrze z profilu auta). To są detale, które wyróżniają Kię Sportage na rynku.

Nawet tylna wycieraczka – nie widać jej na zdjęciach, ponieważ jest ukryta pod spojlerem. Absolutnie każdy detal w wyglądzie zewnętrznym został tutaj zaprojektowany tak, żeby Kia Sportage zwracała uwagę. To może się podobać i podoba się klientom.

Tymczasem pod tą kopułą kryje się zaskakująco cywilizowane auto. I praktyczne. Kokpit Kii Sportage jest zaprojektowany ciekawie, ale bez żadnych szaleństw. Dwa ekrany multimedialne (jeden to wirtualny kokpit, drugi normalny do nawigacji i multimediów) przypominają rozwiązanie rodem z Mercedesa, ale są ładnie wkomponowane w deskę rozdzielczą i delikatnie zakrzywione w stronę kierowcy.

Miejsca też nie brakuje, z tyłu będzie wygodnie nawet bardzo wysokim osobom, a do tego cieszą drobne detale, które poprawiają komfort podróży. Przykładowo regulowany jest kąt oparcia kanapy. W fotele z przodu wmontowane są gniazda USB, z których mogą łatwo korzystać pasażerowie kanapy. Są tam też uchwyty (np. na siatki), a zagłówki przednich foteli tak skonstruowano, żeby działały jak wieszaki na marynarkę czy koszulę. 

Bagażnik jest taki, jaki powinien być w tej klasie. Ustawny, dość pojemny, a co ważne – próg załadunkowy jest równo z powierzchnią bagażnika.

Do tego samochód sprawia wrażenie dobrze spasowanego, cieszy też duża ilość schowków. Minusy? Przede wszystkim połacie plastiku w kolorze piano black, który po krótkim użytkowaniu będzie zniszczony. Dodatkowo choć multimedia są ładne, nawigacja dostępna w aucie jest po prostu przedpotopowa.

Problem jest też z łącznością z Apple CarPlay. Samochód nie chciał uznać żadnego z moich kabli – domagał się użycia takiego certyfikowanego przez Apple. Choć moje kable takowe są. Finalnie nie udało mi się ani razu połączyć przez tydzień testu.

Aha – jest tu też funkcja znana z "kosmicznego" elektryka Kii – EV6. Także i tutaj po włączeniu kierunkowskazu na wirtualnym kokpicie pojawia się obraz z kamery zamieszczonej pod lusterkiem bocznym. Jeśli więc np. wrzucicie lewy kierunkowskaz, po lewej stronie wirtualnego kokpitu pojawi się widok z kamerki pod lewym lusterkiem bocznym.

W teorii eliminuje to problem z widocznością i słynnym martwym polem. W praktyce akurat mi to rozwiązanie nie przypadło do gustu. Po ciemku niewiele bowiem widać, a w deszczu... kompletnie nic. Ale mój redakcyjny kolega, który testował EV6, jest zwolennikiem tego rozwiązania.

Czytaj także: https://natemat.pl/414055,elektryk-kia-ev-6-jest-bardzo-dobrze

Silniki do wyboru, do koloru – ale ta wersja jest w sam raz

Kia w przypadku Sportage daje też olbrzymie możliwości klientom w kwestii wyboru napędu. Tradycyjna benzyna? Jest. Miękka hybryda? Widzicie ją na zdjęciach (chociaż aktualnie nie można jej zamówić, ale to sytuacja przejściowa). Normalna hybryda? Jest. To może wersja plug-in? Też jest! Do tego albo manual, albo automat. Albo napęd na przód, albo napęd na tył.

Oczywiście nie każdy silnik można sparować z każdą skrzynią, ale generalnie każdy powinien znaleźć coś, co będzie mu pasować.

Testowana wersja to miękka hybryda połączona z doładowanym benzynowym silnikiem o pojemności 1,6 litra. Do tego automatyczna, dwusprzęgłowa skrzynia (siedem biegów) i napęd na obie osie. Taki zestaw ma 180 koni mechanicznych i moment obrotowy wysokości 265 Nm. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje przyzwoite 9 sekund. W rodzinnym aucie wystarczy.

Czy coś drażni? Praktycznie tylko niezdecydowanie skrzyni, która czasami (zwłaszcza przy tempomacie) nie wie, czy chce redukować bieg, czy podnosić. Jazda jest jednak komfortowa, w środku jest w miarę cicho, ale oczywiście nie szukajcie tutaj sportowych wrażeń. To po prostu wygodne, rodzinne auto.

Balans w pracy zawieszenia to zresztą coś, czemu chcę poświęcić dodatkowy akapit. Amortyzatory z jednej strony świetnie wybierają nierówności, a z drugiej samochód prowadzi się pewnie (ale jeszcze raz – nie sportowo).

Na kierownicy czuć też, co dzieje się z autem, a to wcale nie jest oczywiste w tej klasie. Bardzo rzuca się też w oczy praca napędu na cztery koła. Czuć, że tylna oś wspomaga przednią zwłaszcza w ostrzejszych wirażach.

Spalanie? Wypada po prostu zwyczajnie. Na autostradzie będzie potrzeba co najmniej 10 litrów benzyny na 100 km. W mieście spalanie będzie trochę większe przy dynamicznej jeździe. Tutaj miękka hybryda niekoniecznie pomaga.

Cena bardziej niż sensowna

I wreszcie ostateczny argument za Sportage – cena. Cennik zaczyna się od 117 900 zł, co dzisiaj brzmi jak za półdarmo. Oczywiście w takim aucie nie ma… zbyt wiele. Ale za tyle można wyjechać z salonu. A i lepiej wyposażone wersje na tle konkurencji wypadają korzystnie.

Samochód taki jak na zdjęciach kosztuje nieco ponad 180 tysięcy złotych. Ale jest tu praktycznie wszystko. Wszystkie możliwe systemy bezpieczeństwa i asystenci (autopilot działa naprawdę dobrze), adaptacyjne światła LED czy nawet wentylowane (nie tylko podgrzewane) fotele. To naprawdę świetna cena.

Kia Sportage dla mnie osobiście była zaskoczeniem. Ale nie dziwię się, że szturmem zdobywa rynek. To po prostu bardzo dobre auto, które jednocześnie wygląda zupełnie niebanalnie.