80 kilometrów w korku. Oto, czego nauczyłem się o tym aucie w długi weekend

Michał Mańkowski
29 lipca 2022, 20:27 • 1 minuta czytania
To nie będzie zwykły test. Audi Q8 jeździłem już wielokrotnie i nawet je w naTemat opisywałem. Nigdy jednak nie robiłem tego z perspektywy zapakowanego pod sam korek auta, w którym... utknąłem chyba w najdłuższym korku w życiu.

Audi Q8 to jeden z modeli, które w założeniu mają „robić różnicę”. To samochód, którym producent z czterema pierścieniami w logo dość późno wszedł w segment luksusowych SUV-ów coupe. Było przecież BMW X6, był Mercedes ze swoimi SUV-ami coupe, a w Audi w tej kwestii długo nic. To jednak już przeszłość i nieprawda, bo Q8 na rynku jest przecież od paru ładnych lat, zdążyło się już tutaj zadomowić, choć na drogach nadal bywa egzotycznym widokiem cieszącym oko.


Miałem okazję jeździć już tym autem podczas premiery i jakiś czas później. Teraz przyszło na test w praktyce, w niełatwych warunkach. Oto sześć spostrzeżeń i wniosków po rodzinnym weekendzie za kierownicą Q8, podczas którego przejechałem nim ok. 800 kilometrów.

1. Pojemność i pakowność

Q8 to duży i pojemny samochód, choć tak naprawdę na pierwszy rzut oka może to nie być widoczne. Nie jest to najprzestronniejsze Q7, które jest typowym SUV-em z zupełnie inną, standardową linią dachową i pojemnością bagażnika, ale mimo to miejsca jest naprawdę sporo. Nie podam Wam jednak żadnych cyferek mówiących o tym, ile litrów wchodzi do środka, bo w praktyce przecież nic to nikomu nie mówi poza jakaś daną.

Zamiast tego powiem Wam jednak, że udało mi się tam zapakować tam trzyosobową rodzinę na tygodniowy wyjazd nad morze. Co ważne, w tym składzie 2+1 jest niemowlak, więc w zestawie był także wózek i naprawdę... dużo gratów i walizek. Ale to nie wszystko. Potem do załogi dołączyła też... teściowa ze swoją wielką walizką i torbą. Mina na moment mi zrzedła, ale też daliśmy radę. Ten egzamin, choć miałem obawy, bo jednak linia dachu, jak to w coupe, opada znacząco, został zdany koncertowo.

Tu ciekawostka, w bagażniku zmieściło się pełnoprawne koło dojazdowe, a nie żaden tam zestaw naprawczy. Duży plus.

2. Miejsce w środku

Gdy SUV-y coupe wchodziły na rynek, był z nimi pewnego rodzaju problem. Choć to ogromne auta, tych gabarytów w środku nie było czuć. A dokładniej mówiąc: z tyłu. Linia dachu była skonstruowana w ten sposób, że dość szybko spotykała się z głową wyższych pasażerów. Była to swojego rodzaju farsa, bo jedziecie potężnym autem, a z tyłu miejsca jak w czymś znacznie mniejszym.

SUV-y coupe najnowszych generacji już tego problemu nie mają, tak jest i w przypadku Q8. Mimo że zachowano stylistykę coupe, opadającą linię dachu nadającą sportowego sznytu, nie odbywa się to kosztem miejsca z tyłu. Tego jest wystarczająco i czekała nas komfortowa podróż dla 3 dorosłych osób i dziecka z fotelikiem i bazą, a każdy rodzic wie, że zajmuje to sporo miejsca. Tutaj na spokojnie z tyłu można było zrobić centrum dowodzenia bez kompromisów kogokolwiek ze środka auta.

3. Rozmiar

Trzeci punkt, ale już ostatni dotyczący rozmiaru, choć warty zauważenia. Z Q8 jest tak, że na pierwszy rzut oka nie widać ogromu tego auta. Z daleka i niewprawnym motoryzacyjnym okiem można by nawet pomylić je z dużym combi. Smukła sylwetka nie jest ociężała, w środku w ogóle nie czuć gabarytów auta, a to jest... naprawdę duże. Przekonałem się o tym, parkując je obok Mercedesa CLA, który wygląda przy nim jak młodszy braciszek i resorak.

Audi Q8 to majestatyczne auto, które przykuwa wzrok. Nie krzyczy, nie jest wulgarne, ale jest swojego rodzaju deklaracją.

4. Spalanie

Te rozmiary nie przeszkadzają jednak w bardzo rozsądnym spalaniu. Testowany model miał najpopularniejszą jednostkę 50TDI, czyli 3-litrowego, 286-konnego diesla, który jest nie tylko popularny, ale przede wszystkim rozsądny i przyjemny w jeździe. W zupełności wystarczający zapas mocy w połączeniu z ekonomicznymi osiągami sprawia, że ten silnik łatwo polubić. Nawet kosztem wciąż odczuwalnej turbodziury podczas dodawani gazu, która z początku irytuje, ale można się przyzwyczaić.

Spalanie z trasy na poziomie 6,5-7l/100 to przy dzisiejszych cenach benzyny coś bardzo przyjemnego. Co to znaczy w praktyce? Na jednym baku pojechałem z Warszawy na Mazury, z Mazur do Jantaru, z Jantaru do Warszawy i jeszcze zostało 150 km zasięgu. Nieźle. W mieście jest już wyżej, ale trzymamy się w okolicach 10-12/100 km.

5. Mały szczegół, który był jak kamień w bucie

Przetestowałem już kilkaset samochodów i aż sam się zaskoczyłem, na jakie nowe aspekty zależnie od sytuacji można jeszcze zwrócić uwagę. Mianowicie przeklinam szczerze osobę, która stwierdziła, że w Q8 nie zamontują żadnego standardowego wejścia USB. Nic, zero, null. Zamiast tego wszędzie mamy nowoczesne wejście typu USB C. Znam sporo ludzi, którzy USB C ładują telefony, ale nie znam nikogo, kto na co dzień korzysta lub nosi przy sobie kabel USB C – USB C.

Skąd moja irytacja tym, wydawałoby się pozornym, niedoborem? Ano zapewniam Was, że irytacja wzrasta wprost proporcjonalnie do czasu stania w korku pośrodku niczego, gdy bateria w telefonie pokazuje 3% i nie masz, jak go naładować w samochodzie, choć kabel od ładowarki masz pod ręką. W sytuacji, gdy przez korki trasa zamiast 3:45 trwała 6:20 telefon przydałby się do Google Maps, które działają lepiej od każdej nawigacji samochodowej i słuchania podcastów, które z kolei są o niebo lepsze od każdej radiostacji.

6. Asystenci jazdy

Rzadko korzystam z tych aktywnych, lubię po prostu samemu prowadzić auto i mieć pełną kontrolę nad wszystkim. Zapewniam Was jednak, że kilkudziesięciokilometrowy korek, który ciągnął się prawie od Mławy do samej Warszawy potrafił skutecznie zmienić wszystkie nawyki. Poznaliśmy się już ze wszystkimi autami i ludźmi dookoła, z którymi sunęliśmy wężykiem przez kolejne kilometry. Było źle i nudno, ale czego innego mogłem się spodziewać wracając w niedzielę, kończącą długi weekend. Gdy przeklikałem już wszystkie opcje w komputerze pokładowym, pobawiłem się ustawieniami dźwięku, przyszła pora na asystentów.

I w korku taki aktywny tempomat trzymający odległość za poprzedzającym autem i – co najważniejsze – ruszający sam po zatrzymaniu auta naprawdę potrafi zdjąć chwilowo ciężar z kierowcy. Wybierasz prędkość, odległość od samochodu przed tobą i... właściwie tylko pilnujesz kierownicy.

Wnioski:

Q8 to przestronne i rodzinne auto, które sprawdzi się w każdym scenariuszu. Od miejskiego przez naprawdę wakacyjny. Jeśli utykać w gigantycznym korku, to zdecydowanie dobrze zrobić to w tym aucie. Nie jest to jednak tylko praktyczne auto, bo fakt bycia coupe sprawia, że najzwyczajniej w świecie cieszy też oko i podkreśla status właściciela. To nie jest „zwykły SUV Q7” (widać to też w cenie, Q8 jest 40 tys. droższe). Do tego silnik 50TDI naprawdę robi robotę. Można się przyzwyczaić. Trzeba jednak mieć minimum 360 tys. złotych (w praktyce sporo więcej, bo #dodatki, więc przygotujcie się raczej na dobry konfig za pół bańki).