Lekarz podszedł na ulicy i powiedział, że chce je kupić. Audi Q8 to auto, jakiego jeszcze nie było
Michał Mańkowski
10 września 2018, 06:02·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 10 września 2018, 06:02
Podczas oficjalnej prezentacji, pod hotelem, podszedł mężczyzna i powiedział tylko, że chciałby kupić to auto. Gdy spojrzeliśmy na zostawioną wizytówkę, okazało się, że to jeden z warszawskich lekarzy. Ta anegdotka idealnie oddaje nie tylko grupę, do której skierowane jest to Audi Q8, ale pokazuje także, jak najnowsze dziecko ze stajni Audi wzbudza pożądanie. To w końcu całkowicie nowy model, którego jeszcze nie było!
Reklama.
Podejrzewam, że gdy rok temu pracownicy Audi na spokojnie spojrzeli w kalendarz i zobaczyli ile premier czeka ich w najbliższym czasie, na początku musieli przetrzeć oczy. Potem spojrzeli jeszcze raz i sprawdzili, czy wszystko się zgadza. Zgadzało się. Ostatnie i nadchodzące miesiące to wyjątkowo pracowity okres dla niemieckiego producenta z czterema pierścieniami w logo.
Audi nigdy wcześniej w swojej całej historii nie pokazywało tylu nowych modeli w tak krótkim czasie. Wystarczy wspomnieć o flagowej limuzynie A8. Niemal w tym samym czasie na rynek wjeżdżała też A7-ka i A6-tka. Teraz świat zobaczył zupełnie nowy model sygnowany numerem Q8. Niedługo czeka nas nowe Audi Q3, miejski maluch spod znaku A1 i całkowicie elektryczny e-tron, który (podobnie jak A6) został zaprojektowany przez Polaka.
To modele, który przeszły duże zmiany. Najbardziej charakterystyczny jest jednolity pas świetlny z tylu każdego z nich. To także całkowicie nowa nomenklatura gamy silnikowej, która bywa jeszcze myląca. I w końcu to przede wszystkim zupełnie nowy środek wraz z technologią, przez co auta coraz bardziej przypominają jeżdżące komputery. Sami widzicie, że sporo tego jest.
Jest w czym wybierać, więc dwucyfrowe wzrosty sprzedaży w Polsce nie dziwią (zdecydowana większość to auta na firmy w specjalnym finansowaniu). Jednak ta premiera jest jedną z najciekawszych, ponieważ mowa o modelu, którego wcześniej przecież nie było. To nie jest nowa generacja czegoś, co już znamy. Nawet największe zmiany w istniejącym modelu nie wzbudzą tylu emocji, ile premiera zupełnie nowego samochodu. W końcu to krok w nieznane.
Postawiono na coś, co w Polsce właściwie na pewno odniesie sukces: na SUV-a, które przecież tak bardzo polscy i europejscy kierowcy kochają. Ale SUV-a nie byle jakiego, bo jest to SUV coupe. Dziś nikogo to już nie dziwi, ale gdy parę lat temu BMW wprowadzało swoją X6-tkę, a Mercedes GLE, był to dość osobliwy wynalazek.
Ten typ auta ostatecznie okazał się sukcesem. To wielgachne samochody, które dzięki zgrabnie pociągniętej linii nadwozia i jeszcze zgrabniej opadającemu dachowi, wcale nie wydają się ociężałe i mogą się podobać. I to właśnie z X6 i GLE będzie konkurowało Audi, które do tej kategorii jakby nie patrzeć wchodzi trochę z opóźnieniem. Niby było Q7 (lub potężne SQ7), ale to wbrew pozorom zupełnie inne auto. To po prostu kolosy, ale będący „zwykłym” SUV-em.
Q8 jest czymś zupełnie innym. Cyferka w nazwie modelu słusznie sugeruje, że to wisienka na torcie w całej gamie rodziny spod znaku Audi Q. Sam szczyt. Audi Q8 jest od samego początku pozycjonowane najwyżej i najbardziej prestiżowo. Top of the top, tak jak A8 jest na samej górze limuzyn, a R8 sportowych aut producenta z Ingolstad. To w założeniu auto, które może nie do końca jest racjonalne cenowo (nie jest w ogóle), ale ma być idealnym narzędziem do podkreślenia swojego statusu.
A jak lepiej podkreślić swój status, jeśli nie najnowszym autem w cenie dobrego mieszkania w stolicy, którego praktycznie w ogóle nie ma na ulicach? Nie zrozumcie mnie źle, Q8 nie jest krzykliwe. To typowe Audi, czyli dyskretne połączenie elegancji, komfortu i sportu. Nie krzyczy z daleka, nie wali po oczach. Ono po prostu jest i jadąc (lub stojąc) dostojnie podkreśla: bo mogę, bo mnie stać, bo mi wypada.
Co ciekawe, finalna wersja modelu Q8 wcale nie różni się tak bardzo od konceptu pokazanego w Detroit w 2017 roku. To nie jest oczywistość, bo zazwyczaj wersje koncepcyjne rozpalają oczekiwania, a ostatecznie do gry wchodzą księgowi i rozsądek, a następnie tną to, co było wyjątkowo ciekawe. W przypadku Q8 było nieco inaczej, bo auta, które widzieliśmy są naprawdę znacząco podobne do swojej wersji koncepcyjnej. Pierwszą różnicą, które rzuca się w oczy są… klamki, które tutaj mamy, a w koncepcie ich brakowało.
Stylistyką Q8 nie zostawia żadnych wątpliwości, jaki producent stoi za tym modelem. Ma wszystkie charakterystyczne elementy, z których kojarzymy Audi. Od szerokiej, trójwymiarowej maski, tzw. quattro blisters, które podkreślają charakter quattro, po 8-kątny grill, który ląduje we wszystkich SUV-ach Audi.
Z przodu jest jednak jeszcze względnie tradycyjnie. Największe nowości zaczynają się z tyłu. Chodzi dokładnie o linię dachową, która opada w stylu coupe, narzucając całemu autu zupełnie inny charakter. Ewenementem są też bezramkowe drzwi.
Pochwała projektantom należy się jednak za coś innego. Mianowicie, choć linia dachu opada bardzo wyraźnie jak to bywa w coupe, to nie ogranicza to miejsca z tyłu. Jest go tam naprawdę cholernie dużo: i na nogi, i na głowę.
Porównania Q8-ki do znanej już Q7-ki aż same cisną się na usta. I wbrew pozorom, mimo tego, co sugeruje numer modelu, Q8… wcale nie jest większe od Q7. Nie liczcie też, że gdy staniecie przed Q8-ką, zobaczycie giganta przewyższającego Q7. To naturalny tok myślenia, ale twórcy Q8 postanowili rozegrać to nieco inaczej.
Q8 jest po prostu zupełnie inne i formalnie… mniejsze od Q7. Jest 40mm niższe, 67mm krótsze, ale jest za to 35mm szersze i ma o 20mm większe koła. To sprawia, że auto leży zupełnie inaczej. Twardziej, pewniej, zgrabniej. Mi się podoba, choć nie jestem podstawowym targetem. Nie tylko ze względu na zarobki, ale i wiek.
Oczami wyobraźni widzę tutaj panów co najmniej po 40-tce, którzy potrzebują auta do podkreślenia swojego statusu. I gdy 2-3 razy widziałem Q8 podczas jazdy testowej z klientami, właśnie ten typ kierowców siedział za kierownicą. Potwierdzają to także badania Audi, które mówią, że w przypadku Audi Q8 potencjalni właściciele na dodatki względem podstawowej i najtańszej wersji auta są w stanie wydać niemal… drugie tyle, by spersonalizować je całkowicie „po swojemu”.
Audi Q8 będzie dostępne w wersjach 50TDI (3.0 286KM), 55 TFSI (3.0 340KM) i 45 TDI (3.0 231KM). Za jakiś czas do produkcji wejdzie też Audi RSQ8, które ma być jednym z najmocniejszych i najszybszych SUV-ów na świecie o mocy 670 koni mechanicznych. To pod względem wyglądu i osiągów alternatywa dla… bardzo podobnego Lamborghini Urusa.
I o ile na zewnątrz Audi Q8 jest modelem, którego nikt wcześniej nie mógł widzieć, to siedząc w środku czujesz się… jak w domu. Wnętrze jest po prostu identyczne jak w A8, A7 czy A6. Gdybym nie wiedział, w jaki modelu siedzę, nie byłoby szansy się zorientować. No może tylko po wysokości.
W środku mamy nowoczesne ekrany w technologii haptycznej (choć są dotykowe, czuć i słychać jakbyście je klikali). Nie powiedziałbym, że są wybitnie intuicyjne i chwilę zajmuje ich opanowanie. Jest surowo, ale elegancko. Może nawet nieco nudno. Nad bezpieczeństwem czuwają absurdalne ilości systemów wspierających, obsługiwane przez system zFAS, czyli komputer o mocy obliczeniowej zbliżonej do odrzutowca bojowego.
Im częściej mam okazję zawitać do nowych modeli Audi, tym bardziej zwracam uwagę na fakt, iż wnętrze jest stworzone tak jakby było jedną całością. Gdy np. wyłączycie ekrany, stają się one integralną wizualnie częścią przedniego panelu. Podobnie jest w przypadku nawiewu, który w żaden sposób nie wystaje, a jest jedynie zakamuflowaną kratką.
Ceny Audi Q8 zaczynają się od 369 tys. złotych brutto, ale Audi znane jest z tego, że bardzo łatwo dodatkami podbić cenę modelu. Tutaj „sensowny” model będzie pewnie chodził za jakieś pół miliona. Ale w końcu leasing i ego kierowców zniesie wszystko. Zwłaszcza jak jest naprawdę ładne i fajne.