Burmistrz Łeby "pozdrowił" krytyków PiS wulgarnym gestem. W sieci krąży bulwersujące nagranie

Mateusz Przyborowski
25 lipca 2022, 11:51 • 1 minuta czytania
Burmistrza Łeby najwyraźniej poniosły nerwy. W kierunku grupy osób, która w sobotę protestowała przeciwko rządom PiS, samorządowiec pokazał gest Kozakiewicza. – Byłem przez tych ludzi obrażany – tłumaczył się w rozmowie z Onetem Andrzej Strzechmiński.
Burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński pokazał protestującym gest Kozakiewicza Fot. Zrzut ekranu / Twitter / Gruby

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


W sobotę w Lęborku premier Mateusz Morawiecki spotkał się z samorządowcami. Na rozmowy przybył też Andrzej Strzechmiński, burmistrz pobliskiej Łeby. Samorządowiec wdał się w dyskusję z protestującymi, a na odchodne pokazał im wulgarny gest.

Protestujący atakowali burmistrza między innymi za to, że kilka lat temu sprzedał nieruchomość w Łebie szefowi Orlenu Danielowi Obajtkowi. Chodziło o restaurację i pensjonat. Po krótkiej rozmowie burmistrz odszedł od manifestujących, a po chwili wykonał gest Kozakiewicza.

Burmistrz Łeby "pozdrowił" krytyków PiS gestem Kozakiewicza

Nagranie z tym zdarzeniem trafiło do mediów społecznościowych i wywołało lawinę komentarzy. "Zachowanie burmistrza Łeby to wymowny obraz upadku, nie tylko moralnego, tej władzy! Kandydat na bilbordy wyborcze z hasłem: WŁADZA BLISKO LUDZI..."; "Mieszkańcom Łeby gratuluję burmistrza. Po prostu zazdro" – czytamy.

Strzechmiński, który burmistrzem Łeby jest trzecią kadencję, skomentował incydent w rozmowie z Onetem. – Szedłem na spotkanie z premierem i pod moim adresem z ust tych ludzi leciały chamskie i obraźliwe słowa. Usłyszałem, że jestem złodziejem, że sprzedałem Łebę Obajtkowi. Nie, nie pokazałem środkowego palca, tylko gest Kozakiewicza – bronił się samorządowiec.

Jego zdaniem obecność protestujących "nie miała nic wspólnego z wiecem w obronie demokracji, ale wyglądało to jak jakaś bojówka". Zaznaczył też, że nie ma nic do ludzi, którzy protestują przeciwko rządom PiS czy jakiemukolwiek innemu. – Od oceniania tego, czy jestem złodziejem, jest prokuratura i sąd. Nie znoszę sytuacji, gdy ktoś kogoś obraża, a nawet go nie zna – stwierdził.

Bronił się także ws. nieruchomości sprzedanej szefowi Orlenu. Jak mówił, obiekt był wystawiony na sprzedaż przez 5 lat i każdy mógł ją kupić. Samo spotkanie z premierem ocenił natomiast jako "fajne i merytoryczne". Burmistrz Strzechmiński mówi o sobie "niezależny samorządowiec". Podkreśla, że w sprawie Łeby będzie spotykał się z każdym.

Magdalena Ogórek o protestujących: bojówki

Słowa "bojówki" użyła ostatnio także Magdalena Ogórek. Jak pisaliśmy w naTemat, prezenterka TVP Info w ten sposób nazwała protestujących Polaków przeciwko rządom Prawa i Sprawiedliwości. "Aktywowane przez Tuska bojówki KOD i Soku z Buraka, udające niezadowolonych Polaków, wrzeszczą w miejscach spotkań polityków PiS" – stwierdziła celebrytka na Twitterze.

W ostatnim czasie głośno było natomiast o innym samorządowcu – burmistrzu Rypina. Przypomnijmy, że chodzi o spotkanie Mateusza Morawieckiego w tym mieście, które odbyło się 9 lipca. Kiedy Paweł Grzybowski zobaczył mężczyznę trzymającego plakat z karykaturą premiera i hasłem "Pinokio notoryczny kłamca", podszedł i wyrwał mu go z rąk.

Nagranie z tego zdarzenia również trafiło do mediów społecznościowych. – Nie dotknąłem, nie obraziłem. Po prostu zabrałem coś, co było uwłaczające według mnie – oznajmił kilka dni później burmistrz Rypina.