Pedofil w sutannie wyszedł warunkowo z więzienia i zniknął. Jest znany z filmów Sekielskich
- Były ksiądz Paweł Kania został uznany za winnego gwałtu na 15-letnim chłopcu i molestowanie dwójki innych
- Kania usłyszał wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności, wyszedł warunkowo z więzienia niespełna rok temu
- Mężczyzna zniknął z radarów policji, jednak funkcjonariusze chcą, by ex-ksiądz trafił do "ośrodka dla bestii" w Gostyninie
Paweł Kania to były ksiądz-pedofil
Po raz pierwszy Paweł Kania został zatrzymany już w 2005 roku, ale potem dalej dopuszczał się dalszych przestępstw. Wówczas pod sklepem proponował trzem chłopcom po sto złotych za usługi seksualne. W jego parafii w domowym komputerze policja znalazła pornografię dziecięcą i zatrzymała go na 48 godzin.
Po raz drugi wpadł w grudniu 2012 roku, gdy zameldował się w ekskluzywnym hotelu we Wrocławiu z 13-letnim chłopcem. Duchowny wraz z niepełnoletnim urządzali sobie kąpiele hotelowym basenie i publicznie okazywali sobie czułość. Zauważyła to obsługa, która zawiadomiła policję.
Zanim wpadł w ręce organów ścigania we wspomnianym 2012 roku, przez lata dolnośląska kuria przenosiła go z parafii do parafii. Z Wrocławia trafił do Bydgoszczy, potem do Milicza na Dolnym Śląsku, Oławy i znów do Wrocławia. W każdym z tych miejsc ówczesny duchowny krzywdził kolejne dzieci.
Paweł Kania jest również bohaterem głośnych filmów braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu" i "Zabawa w chowanego". Jego przypadek miał pokazać modelowy przykład postępowania Kościoła z pedofilami w swoich szeregach.
Kania wyszedł na wolność, lecz nie spełnia warunków zwolnienia z więzienia
Jak informuje Onet, od niespełna roku były ksiądz Paweł Kania przebywa na wolności po tym, jak warunkowo wyszedł z więzienia. Według dziennikarzy portalu nie wypełnił warunków swojego wyjścia na wolność, czyli nie odbył specjalistycznej terapii.
"Niewątpliwie osadzony wymaga leczenia, podjęcia terapii. Jego podatność na specjalistyczne oddziaływania będzie utrudniona, zważywszy na brak identyfikacji z owym problemem"
Biegli sądowi uznali, że mężczyzna może stanowić zagrożenie dla społeczeństwa, dlatego tak ważne jest, aby poddał się terapii. Już przed końcem odsiadki prokuratur i władze zakładu karnego wnioskowały o jego umieszczenie w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie, czyli tzw. ośrodku dla bestii.
Trafiają tam najbardziej niebezpieczni przestępcy z całej Polski, którzy skończyli odbywać wyroki, lecz nadal zagrażają życiu, zdrowiu i wolności seksualnej innych osób.
Brak nadzoru nad księdzem Kanią
Onet informuje również, że świdnicka policja, która miała monitorować każdy ruch księdza po wyjściu na wolność, uchyla się od odpowiedzi, czy spełniała swoje zadania. Policja miała monitorować każdorazowe opuszczenie przez Pawła Kanię miasta, pilnować jego zatrudnienia, a jego DNA, odciski linii papilarnych i zdjęcia trafić miały do policyjnych baz danych.
Według dziennikarzy wiele wskazuje na to, że policja przez ostatnie miesiące nie miała pojęcia, gdzie jest były ksiądz. Onetowi udało się skontaktować Pawłem Kanią, który potwierdził, że po wyjściu z więzienia nie poddał się terapii: "Terapii w Zabrzu nie ma. Dzwoniłem, pisałem, zero odpowiedzi. Totalny olew" — napisał, czym potwierdził, że nie spełnił warunków zwolnienia z więzienia.
Po drążeniu sprawy przez portal, sama policja złożyła właśnie do sądu wniosek o umieszczenie Pawła Kani o środku w Gostyninie. Sprawę będzie rozpatrywał Sąd Okręgowy w Świdnicy.