Gołda Tencer o Festiwalu Warszawa Singera: "Kocham ten festiwal, kocham tych ludzi"
"Żydzi Warszawy, nie wiem, kto lepiej zrobił. Ja, która wyjechałam, czy wy, którzy zostaliście…" – to słowa Idy Kamińskiej. Czy kiedykolwiek żałowała Pani, że nie wyjechała? Zadaje sobie Pani to pytanie?
Tak, wiele razy myślałam, w zasadzie to całe życie o tym myślę. To, co się stało w marcu ’68, jest po prostu nie do uwierzenia. Cały czas. Nasze rodziny, nasze przyjaźnie… To było kilka lat po wojnie. Kilka lat, kiedy Żydzi – ci, którzy zostali uratowani – przyjechali z powrotem do Polski, i zaczął się kolejny exodus. W przyszłym roku jest 55. rocznica marca, a ja ciągle, przeżywam tę datę, tak samo. Mnie to bardzo boli. Nie sądzę, że kiedyś uda mi się o tym zapomnieć.
Nie uda się zapomnieć, a właściwie odwrotnie - walczy Pani o to, żeby pamiętać, zachować tę pamięć. Właśnie tutaj.
Właściwie tak, taki jest cel mojego życia.
Teatr Żydowski, Fundacja Shalom, Festiwal Warszawa Singera. Czuje się Pani strażniczką kultury i tradycji żydowskiej dzisiaj? To jest odpowiedź na ten ból, o którym Pani wspomniała?
Może i tak. Nieprzypadkowo robię tak bardzo dużo rzeczy. Każdego dnia. Zresztą nie bez powodu kilka lat temu na Dworcu Gdańskim Fundacja Shalom zrobiła tablicę z napisem "tym, którzy wyjechali z dokumentem podróży w jedną stronę". Co roku przy tej tablicy spotykamy się, wracając do tamtych wydarzeń. Jest tam też cytat z Grynberga: "Tym, którzy więcej zostawili po sobie, niż mieli".
To, czego nie udało się wtedy zniszczyć, to nasze przyjaźnie. One przetrwały do dzisiaj i, muszę pani powiedzieć, że Festiwal Warszawa Singera, który od tylu lat robię, jest nazywany festiwalem przyjaciół. Oprócz wspaniałej publiczności, którą co roku mamy, na festiwal przyjeżdża ponad 100 osób z emigracji marcowej. Ta przyjaźń po prostu przetrwała, nie odebrano nam jej. Ona jest częścią festiwalu.
Zachować pamięć, kulturę, tradycję i spotkać przyjaciół – wszystkich. To te wartości dały niemal dwie dekady temu początek Festiwalowi Warszawa Singera?
Zawsze marzyłam o tym, żeby odbywał się wielki festiwal poświęcony kulturze żydowskiej. Ale zanim odbyła się pierwsza Warszawa Singera, zrobiliśmy – Teatr Żydowski m.in. z Teatrem Studio – Festiwal Shalom, który też odbywał się w Warszawie. Sporo lat zajęło nam, żeby dojść do Festiwalu Singera. Zawsze chciałam robić festiwal na dużą skalę, pokazać jak najwięcej, jak najmocniej. Pierwszy Festiwal Singera trwał cztery dni, a teraz doszliśmy do dziewięciu, choć można powiedzieć, że trwa "dłużej", bo odbywa się i w Biłgoraju, i Leoncinie, gdzie się urodził i mieszkał Singer. Byliśmy nawet z festiwalem w Nowym Jorku.
Czyli już nie tylko w przenośni, ale i dosłownie: Warszawa Singera nie ma granic.
Nie ma i ciągle się powiększa, rozwija, a w przyszłym roku będzie już dwudziestolecie. Zresztą ja kocham ten festiwal, kocham ludzi, którzy przyjeżdżają, występują, którzy go tworzą. Po prostu trzeba być z nami.
No właśnie, trzeba być, żeby zobaczyć tę pasję, poczuć niezwykłą atmosferę. Co pani – dyrektor festiwalu, jego reżyserka – zaplanowała w tym roku?
Och, to jest prawie 170 wydarzeń! Różnych, na żywo i online. Ale zacznę od końca. To jest niesamowite, że finał znów odbędzie się w Teatrze Wielkim i wystąpi wybitna artystka Yasmin Levy, wielka gwiazda, piosenkarka izraelskiej sceny. A później, co jest naszą tradycją, idziemy pod Pomnik Bohaterów Getta i tam odbywa się krótki koncert pamięci.
Ale oczywiście festiwal to aktorzy, muzycy, tancerze. Zjeżdżają się wykonawcy z całego świata – na przykład w tym roku ze Stanów Zjednoczonych przyjedzie do nas Frank London – i oczywiście z Polski. Teatr Żydowski pokaże kilka spektakli i swoją najnowszą produkcję – spektakl "Jentl" Izaaka Baszewisa Singera w reżyserii Roberta Talarczyka. Będziemy w wielu, wielu miejscach Warszawy i mamy co pokazać – to jest program dla każdego pokolenia.
Festiwal mimo pandemii i ograniczeń nie przestał grać. Odbyły się jego dwie hybrydowe edycje, ale w tym roku będzie prawdziwy powrót, ze względu na bezpośredni kontakt z widzem, uczestnikiem.
Właśnie, nie wiem, co się stało – być może to właśnie z powodu tej tęsknoty – ale w tym roku wszyscy chcą przyjść na Szabat Szalom, który odbywa się na ulicy Próżnej. Choć zawsze było tam dużo ludzi, to teraz jest to coś niesamowitego. Oczywiście cieszymy się i zapraszamy. Przypomnę tylko, że pierwszy Szabat Szalom to było ponad tysiąc ludzi na Placu Grzybowskim.
Ale pandemia spowodowała też, że w programie tegorocznego festiwalu znalazło się jeszcze jedno niecodzienne wydarzenie – "Pif paf in piach".
Tak, Pif paf miało się odbyć, kiedy był Międzynarodowy Dzień Pamięci o Holokauście, ale była wtedy pandemia, więc przesunęliśmy to na pierwszy września, czyli na dzień wybuchu wojny. W Reducie Banku Polskiego, na trzech piętrach wystąpi około 50 aktorów. To będzie historia ludzi, którzy byli w getcie. Będzie tam Janusz Korczak, Marysia Ajzensztadt – słowik getta, 13-letnia tancerka. Będziemy te historie opowiadać symultanicznie, każdy będzie mógł sobie wybrać, o kim chce słuchać. Poznamy ich historie w rocznicę wybuchu wojny.
To przedstawienie można zobaczyć tylko raz, właśnie na festiwalu?
Tak, to jest jednorazowe przeżycie, jednorazowa historia. Przygotowywaliśmy ją długo, ale to jest właśnie ten moment dla naszej wspólnej pamięci.
Mówiłyśmy o tym, że to szczególna, pełna powrotów edycja festiwalu, ale jest szczególna w jeszcze jednym kontekście, odbywa się w cieniu wojny – wojny na Ukrainie.
Nie da się od tego odejść i my od tej wojny nie odchodzimy zarówno w Teatrze Żydowskim, jak i podczas festiwalu. W Teatrze jako pierwsi zrobiliśmy koncert charytatywny, gdzie wystąpiło prawie stu aktorów w przedstawieniu w reżyserii Dawida Szurmieja. To było coś niesamowitego.
Również w festiwalu bierze udział wielu ukraińskich artystów z różnych gatunków: muzyka, teatr, poezja. W programie jest też nasz ulubiony projekt: ukraińskie bajki dla dzieci, gdzie występujemy razem, nasi i ukraińscy aktorzy. Gdyby widziała Pani szczęśliwe twarze tych dzieci! Można powiedzieć, że to, co nas łączy – choć to straszne słowo – to wojna. Ta wojna też nie miała prawa się wydarzyć. Teraz, co możemy, robimy na rzecz Ukrainy.
Teatr Żydowski nie ma swojej stałej siedziby, ale gra, wystawia rocznie siedem premier. A teraz jeszcze bajki, pomoc Ukrainie. Chyba lubi Pani wyzwania, ryzyko, przekraczać granice?
Myślę, że tak, to prawda. Mamy wspaniałych aktorów, wspaniały zespół i wszyscy przekraczamy te granice, ostatnio każdego dnia. Ale mamy też fantastyczną publiczność, która cały czas nas odwiedza, naprawdę jest z nami. I nie jest lekko, bo może gralibyśmy jeszcze więcej, ale mam nadzieję, że za dwa lata wejdziemy już do swojego teatru na Woli.
Czyli widoki na nową stałą siedzibę są już całkiem realne?
Tak, tak. Odbywają się już spotkania architektów, wykonawców, niedługo zacznie się remont. No i czekamy wszyscy. Straciliśmy dom, czyli Plac Grzybowski, co nas strasznie boli, bo tam jest nasza historia. Teraz znów jesteśmy bezdomni, ale mam nadzieję, że wrócimy do domu, który stworzymy od nowa, od początku.
Powiedziała Pani o publiczności, która cały czas jest z Teatrem: ta festiwalowa jest równie wierna, często współtworzy program. Czy są jakieś jej życzenia, które udało się Pani spełnić w tym roku?
Oj tak, na pewno. Właśnie na życzenie publiczności będzie kolejny raz Sława Przybylska, która jest już ikoną. Zresztą ta publiczność ma już swoje stałe punkty, które chce na nowo przeżywać każdego roku. A ja najbardziej lubię, kiedy nasze biuro festiwalowe jest czynne i na całej tej przestrzeni przed nim stoi tłum ludzi, po to, by odebrać swoje wejściówki czy kupić bilet. Czekam na ten moment.
A czy jakieś Pani życzenie czeka jeszcze na spełnienie w programie festiwalu?
Ja na każdym festiwalu robię "W Kuchni Mamy Soni" i to jest spełnienie mojego życzenia. To jest też ku pamięci mojej mamy, która odeszła od nas w czasie pierwszego festiwalu. Co roku robimy program, który dedykuję mojej mamie i wszystkim mamom. To jest taki specjalny program dla tych naszych wszystkich przyjaciół, ale, widzi pani, znów ku pamięci. Ale powiem jeszcze jedno, spełniam swoje marzenie, oglądając te wszystkie fantastyczne przedstawiania, koncerty, spotkania. Nieustannie.
Gołda Tencer – dyrektorka Teatru Żydowskiego im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie, założycielka i prezeska Fundacji Shalom, inicjatorka i twórczyni Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera.
19. Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera
Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera w tym roku odbywa się po raz 19., w dniach 27 sierpnia – 4 września, w różnych miejscach Warszawy. W programie festiwalu są koncerty takich artystów jak m.in. Jasmin Levi, Frank London, Nina Stiller, Raphael Rogiński i Natalia Przybysz, Marcin Masecki czy Sława Przybylska.
Na scenach Teatru Żydowskiego zobaczymy m.in. "Madagaskar", "Jentl", "Balkony Gołdy" czy interaktywny spektakl dla dzieci "Ukraińskie bajkowe zabawy". 1 września odbędzie się w Reducie Banku Polskiego performance „Pif paf in piach”. Powraca Żydowski Salon Literacki, który będzie gościł m.in. Hannę Krall i Agnieszkę Holland.
W programie festiwalu są też pokazy filmowe, wykłady, warsztaty, spacery. W sumie 170 wydarzeń. Pełny program znajduje się na stronie wydarzenia.
Czytaj także: https://natemat.pl/428278,kiedy-odbedzie-sie-festiwal-kultury-zydowskiej-singer-w-warszawie