Bawarska klątwa Barcelony trwa, nie pomógł nawet Lewandowski. A powinien być bohaterem

Krzysztof Gaweł
13 września 2022, 22:53 • 1 minuta czytania
FC Barcelona znów nie dała rady Bayernowi Monachium i przegrała w Lidze Mistrzów piąty z rzędu mecz z mistrzami Niemiec, tym razem 0:2 (0:0). Bawarskiej klątwy nie potrafił zdjąć nawet Robert Lewandowski, który przed przerwą powinien dwa razy wpisać się na listę strzelców, ale dwa razy chybił. Powrót Polaka na Allianz Arenę okazał się więc niezbyt udany.
Bawarska klątwa Barcelony trwa, nie pomógł nawet Lewandowski. A powinien być bohaterem Fot. IMAGO/Frey-Pressebild/Deines/Imago Sport and News/East News

Właśnie dla takich meczów wymyślono Ligę Mistrzów. We wtorek wieczorem na Allianz Arena stanęły naprzeciw siebie dwie potęgi: mistrzowie Niemiec i jeden z faworytów rozgrywek, czyli Bayern Monachium oraz wracająca na szczyt z otchłani FC Barcelona, która pod wodzą Roberta Lewandowskiego chce pisać nową historię piłki i przy okazji spłacić długi, jakie ciągną się za nią od wielu miesięcy.

Duma Katalonii nigdy nie wygrała w Monachium, a z Bawarczykami nie potrafi się uporać już od siedmiu lat. Przegrała cztery ostatnie mecze, a w każdym błyszczał "Lewy". Latem 2020 roku Die Roten zgnietli rywala aż 8:2 w ćwierćfinale, a przed rokiem dwa razy odprawili po 3:0, dzięki czemu Barca odpadła z Champions League już po fazie grupowej. Teraz Robert Lewandowski i jego zespół przybyli na Allianz Arenę po zwycięstwo.

Kibice, który mieli gwizdać i buczeć, zachowali się pięknie, przywitali naszego napastnika brawami. A "Lewy" od początku meczu szukał gry, był aktywny i mógł otworzyć wynik. Najpierw w 9. minucie świetnie odegrał do Gaviego w polu karnym, a ten uderzył prosto w bramkarza miejcowych. A gdy podał źle piłkę Manuel Neuer, ta trafiła pod nogi naszego snajpera, ale w porę zablokował Roberta Lewandowskiego wracający defensor Dayot Upamecano.

To było jednak pierwsze ostrzeżenie. W 18. minucie świetnie poszedł środkiem boiska Ousmane Dembele, zagrał na lewo go Gaviego, a ten odegrał do Roberta Lewandowskiego. Polak przyjął piłkę i uderzył od razu z powietrza, milimetry nad bramką mistrzów Niemiec. To powinien być gol, czwarty w tegorocznej Lidze Mistrzów w wykonaniu Polaka. Tym razem Die Roten mieli jednak mnóstwo szczęścia.

Raptem dwie minuty później nasz snajper miał kolejną "setkę". Tym razem z lewej flanki dośrodkował Marcos Alonso, ale "Lewy" nie był w stanie wykończyć głową tej okazji. Uderzył prosto w Manuela Neuera, który znów ocalił zespół przed utratą gola. Przeszkadzali mu też dwaj defensorzy rywali i ze znakomitej okazji nic nie wyszło. Ale Bayern Monachium znów dostał poważne ostrzeżenie.

FC Barcelona atakowała bardzo wysoko, Sergio Busquets rządził w środku pola, a jego skrzydłowi raz po raz wyprawiali się pod bramkę rywali. Znakomitą okazję miał Raphinha, ale chybił. A kolejnej okazji Roberta Lewandowskiego pozbawili rywale z defensywy mistrzów Niemiec, bo zdołali zablokować uderzenie naszego napastnika. Gospodarze grali dość zachowawczo, poza Jamalem Musialą i Leroyem Sane niewiele byli w stanie wskórać.

Na drugą połowę Barca wyszła bardzo zmotywowana i szybko z dystansu uderzył Raphinha, który znów chybił. I wtedy przyszła 50. minuta. Najpierw potężnie uderzył z dystansu Leon Goretzka, a Marc-Andre ter Stegen zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Miejscowi rozegrali go znakomicie, a Lucas Hernandez wpadł w pole karne gości i wpakował piłkę do bramki Katalończyków. Bawarczycy odzyskali animusz i ruszyli raźno do ataku.

I już w 54. minucie zrobiło się 2:0 dla mistrzów Niemiec. Pogubiła się defensywa Blaugrany, a rywale rozegrali znakomicie piłkę, podanie w "uliczkę" od Jamala Musiali dostał Leroy Sane, a Jules Kounde nie był w stanie go doścignąć. Defensywa Barcelony została rozszarpana, a reprezentant Niemiec z zimną krwią skierował piłkę do bramki rywali obok swojego kolegi z drużyny narodowej.

Co na to Duma Katalonii? Xavi Hernandez sięgnął po zmiany, a szansę dostali Ferran Torres i Frenkie De Jong, ale Barca musiała uważać, bo rozochocił się Jamal Musiala, a jego kolejne uderzenie minęło bramkę rywali o milimetry. Przyjezdni odpowiedzieli ciekawą kombinacją w polu karnym rywali, ale po genialnym podaniu Roberta Lewandowskiego będący sam na sam z Manuelem Neuerem Pedri strzelił w słupek bramki Bawarczyków.

Do końca spotkania Barcelona atakowała i szukała bramki kontaktowej, ale bardzo dobrze pracowała defensywa Niemców. Lucas Hernandez uwijał się jak w ukropie, by zatrzymać "Lewego" i robił to dobrze. A w 78. minucie ostro zatrzymał Polaka, który zaraz uderzał z rzutu wolnego i trafił wprost w mur. Na boisku pojawili się jeszcze Franck Kessie oraz Ansu Fati, ale obrazu gry nie zmienili.

Ten drugi zakręcił defensywą rywali w samej końcówce, dograł do Ferrana Torresa, który nieznacznie się pomylił. A kilka chwile później sędzia Danny Makkelie zakończył szlagier. Bayern ograł Barcelonę po raz piąty z rzędu w Champions League i niemal zapewnił sobie awans do fazy pucharowej. Teraz dwa razy zagra z Viktorią Pilzno i zapewne oba mecze wygra. A Barcę czeka starcie z Interem Mediolan, kluczowe dla losów awansu.

Bayern Monachium - FC Barcelona 2:0 (0:0) Bramki: Lucas Hernandez (50), Leroy Sane (54) Sędziował: Danny Makkelie (Holandia)

W drugm wtorkowym meczu grupy C Viktoria Pilzno podejmowała na swoim boisku Inter Mediolan i nie sprostała mistrzom Włoch. Czesi szybko zostali pozbawieni złudzeń, bo najpierw w 20. minucie wynik otworzył Edin Dzeko, a Nerazzurri kontrolowali mecz bez większych przygód. Drugi cios zadał po przerwie Denzel Dumfries, Viktoria mecz kończyła w dziesiątkę i nie miała szans, by powalczyć choćby o remis. Inter ma pierwsze zwycięstwo w LM.

Viktoria Pilzno - Inter Mediolan 0:2 (0:1) Bramki: Edin Dzeko (20), Denzel Dumfries (70) Sędziował: Sandro Schaerer (Szwajcaria)