Rodzi się dziecko, a piesek idzie w odstawkę. Krew mnie zalewa, gdy widzę zwierzakowych olewaczy

Ola Gersz
17 września 2022, 17:56 • 1 minuta czytania
Para adoptuje zwierzaka: psa, kota, królika, chomika, jaszczurkę. Zwierzę jest kochane i adorowane, aż nagle pojawia się bobas. I tutaj historia się rozgałęzia. Pierwsze rozgałęzienie to szczęśliwe i chaotyczne życie całej ludzko-zwierzęcej rodziny oraz filmiki na YouTube w stylu "dogs and kids funny". Drugie? Olewanie (albo porzucenie) zwierzaka, bo dziecko jest najważniejsze. Nie potrafię tego zrozumieć.
Narodziny dziecka to nie powód, żeby zapomnieć o swoim zwierzaku Fot. Pexels / Pixabay

To nie będzie behawioralny tekst o zwierzętach, po takowe zapraszam do naTematowego działu "Zwierzęta". To jedynie obserwacja i to dość smutna. Przynajmniej dla osoby, która kocha zwierzęta, o czym już zresztą pisałam, gdy wkurzył mnie papież Franciszek.


Był taki film "Marley i ja". Młode małżeństwo, Jennifer Aniston i Owen Wilson, adoptowali w nim małego labradora, aby wprawić się w opiece nad żywą istotą. Marley broi i psoci, rośnie na wielkiego psa i rozwala wszystko wkoło, ale jest kochany przez panią i pana. Jednak gdy na świat przychodzi drugie dziecko pary, a kobieta zmaga się z depresją poporodową, rozbrykanym dzieckiem i irytującym mężem, postanawia oddać Marleya.

Spokojnie, "Marley i ja" to hollywoodzki film, na którym i popłaczesz, i ukoisz serce. Jennifer szybko zdaje więc sobie sprawę, że Marley jest członkiem rodziny, a bez niego dom nie jest wcale domem. Piesek wraca na swoje legowisko, rodzi się trzecie dziecko i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

To wcale nie tylko filmowy scenariusz, bo takich historii widzę wokół siebie wiele. I wciąż nie mogę w nie uwierzyć, bo nie mieści mi się w głowie, że można zapomnieć o kimś, kogo kiedyś się kochało oraz ignorować stworzenie, za które odpowiadamy.

Czytaj także: Czy koty kochają swoich opiekunów? 5 badań dowodzących, że tak

Dziecko w domu, kotek idzie w odstawkę

Uprzedzę pytanie: nie mam dziecka, mam kota. Wychowałam się jednak wśród zwierząt i w rodzinie pełnej futrzastych przyjaciół.

Gdy w pewnym momencie mieliśmy w domu pięć czworonogów (dwa psy, dwa koty, królik), każdy członek rodziny traktował je tak samo. W końcu każdy wie, że gdy dajesz jednemu psu smaczka, musisz go dać również drugiemu. A gdy do rodziny dołącza kolejne zwierzę, musisz otoczyć szczególną opieką to pierwsze, aby nie poczuło się odrzucone. I tak samo jest, gdy w domu pojawia się noworodek.

Tymczasem widzę wokół siebie ludzi, którzy tracą głowę dla dziecka, a o psie i kocie zapominają. Zwierzak staje się zawalidrogą, meblem i gadżetem. Owszem, jest karmiony, wyprowadzany i pojony (chociaż zdarzają się niestety ekstremalne i patologiczne przypadki), ale na tym ta opieka się kończy. Wszystko skupia się na bombelku, więc zwierzę jest pozostawione same sobie. Przytulone i pogłaskane od wielkiego dzwonu. A przecież opieka to nie tylko żarcie, to również miłość i czułość – i nad kotem, i nad psem, i nad dzieckiem.

Olewany zwierzak czuje się pominięty i odrzucony, więc może stać się agresywny, demolować dom czy załatwiać się do butów. Może też wrogo reagować na dziecko, którego pojawienie się jest przecież dla niego szokiem i życiową rewolucją. Właściciele mogą odrzucać wtedy zwierzaka jeszcze bardziej, co jest błędnym kołem.

A przecież przed narodzinami dziecka wystarczy zrobić mały research, aby gładko wejść w nowy etap domowego życia. Przecież wszyscy jesteśmy dorośli i odpowiedzialni. A gdy gładko wcale nie jest, potrzeba trochę uwagi i chęci, aby rozwiązać sytuację. Pójść po poradę do weterynarza, skorzystać z usług behawiorysty, kupić feromony dla kota. Rozwiązań jest dużo, wystarczy chcieć je poszukać.

Jeśli zwierzak zachowuje się zupełnie inaczej, potrzebuje twojej pomocy, a nie wykopania za drzwi. Trzeba podjąć jakikolwiek wysiłek, aby każdy czuł się w domu dobrze i bezpiecznie. Potrzeba też czasu, aby zwierzę i dziecko nauczyły się siebie i nawzajem się zaakceptowały. To może być początek przyjaźni na lata, którą dziecko będzie wspominało z łezką w oku do późnej starości.

A czasem wystarczy też zwierzę po prostu pogłaskać i przytulić, co widziałam na własne oczy, gdy ignorowany przez moich znajomych, świeżo upieczonych rodziców, kot wtulał się we mnie przez całą kilkugodzinną wizytę, bo nikt z domowników nie zwracał już na niego uwagi.

Zwierzak to członek rodziny i kropka

Pisząc to, serce mi się kraje. Wyobraźcie sobie zwierzaka, dla którego jesteście całym światem, a który nagle zostaje zapomniany, bo wszystko skupia się kimś innym, z jego perspektywy – intruzie. My mamy rodzinę, przyjaciół, pracę, hobby, zwierzaki domowe mają tylko nas. Naprawdę jesteśmy dla nich najważniejsi.

Dlatego nie rozumiem, jak można olewać zwierzę, gdy w domu pojawia się dziecko. Nie zamierzam angażować się też w dyskusję pod tytułem: "dziecko jest ważniejsze niż zwierzę".

Każda istota żywa jest równie ważna i zasługuje na szacunek. Opiekujesz się zarówno dzieckiem, jak i zwierzakiem. Jesteś odpowiedzialny za nie oba, "w zdrowiu i chorobie". Jasne, zdarzają się nieprzewidziane sytuacje i wypadki losowe, ale w chwili, gdy przynosisz do domu zwierzaka czy bobasa, deklarujesz otoczyć każde z nich opieką. Jeśli nie jesteś w stanie tego zapewnić, nie przygarniaj czworonoga i się nie rozmnażaj.

Niektórzy odpalą: ale nie mamy czasu na zajmowanie się kotem. Nie macie nawet czasu na kilka minut głaskania? To bzdura. Każdy ma chwilę na przytulenie czy zabawę, trzeba tylko chcieć ją znaleźć.

Rozumiem, że opieka nad dziećmi jest absorbująca i potrafi być mordęgą, a pierwsze dni i tygodnie z noworodkiem to ciągły dylemat, czy podczas jego chwilowej drzemki wziąć prysznic, czy rzucić się na łóżko i spać. Ale chwila dla zwierzaka? To dobrze zrobi nawet waszemu zdrowiu psychicznemu. Jeśli naprawdę jest źle i nic nie pomaga, to pomyślcie nad rozwiązaniem. Może poprosicie bliską osobę o pomoc?

A jeśli olewacie zwierzaka i nic na to nie umiecie poradzić, ba, nawet go już nie chcecie, to dajcie mu szansę na lepsze życie. Oddajcie go w ręce ludzi, którzy pokochają kotka, pieska czy chomika tak, jak na to zasługuje. Złamie mu to serce, ale lepsze to niż życie w domu, w którym nikt ciebie nie widzi. Albo porzucenie na ulicy.

Dzieci i zwierzęta się nie wykluczają

Zwierzakowych olewaczy jest sporo i nie potrafię ich zrozumieć. Na szczęście są też tacy ludzie, jak Zofia Zborowska, która wcale nie zapomniała o swojej suczce Wiesi po narodzinach córki Nadziei.

Wiesia wciąż ma swoje konto na Instagramie, nadal jest rozpieszczana i kochana do granic możliwości. Bawi się z małą, występuje w rodzinnych projektach, ba, pojawiła się nawet na rodzinnej okładce Zborowskiej i Andrzeja Wrony. Zosia nazywa ją swoją drugą córeczką.

Nie wiem, czy należycie do ludzi, którzy nazywają zwierzaka swoim dzieckiem. Może to dla was zbyt dużo. Ale obojętnie, czy tak robicie, czy nie, to kot, pies i każde inne zwierzę jest członkiem waszej rodziny. Na dobre i na złe. Chcecie być dobrymi rodzicami, to bądźcie też dobrymi opiekunami, właścicielami czy kocimi/psimi rodzicami (nazwa dowolna).

A od siebie dodam jeszcze, że nie ma nic piękniejszego niż wychowywanie się od małego wśród czworonogów. Oraz nic słodszego od wspólnie bawiących się dzieci i zwierzaków.