Robert Lewandowski może mieć dość, ale jeszcze nie teraz. "Bierz zespół i do boju"

Krzysztof Gaweł
25 września 2022, 12:44 • 1 minuta czytania
Robert Lewandowski nie jest zadowolony z tego, jak gra reprezentacja Polski i jak selekcjoner wykorzystuje go w drużynie. Ciężko tego nie zauważyć i nie wyczytać ze słów naszego kapitana. I jeśli spodziewacie się, że już wkrótce zamilczy przez osiem sekund zapytany o trenera Biało-Czerwonych, to zapewne nie jesteście w błędzie. Sęk w tym, że na razie nie czas na swary. Jeszcze mamy coś do wygrania.
Robert Lewandowski może mieć dość, ale jeszcze nie teraz. "Bierz zespół i do boju" Fot. PIOTR DZIURMAN/REPORTER

Obrazków po meczu z Holandią, które wiele mówią o sytuacji na linii selekcjoner – kapitan było co najmniej kilka. Robert Lewandowski narzekał na zbyt małe wsparcie w ofensywie, zrobił przed kamerami charakterystyczną minę zagadnięty o taktykę zespołu i między wierszami dał do zrozumienia, że niezbyt mu się podoba to, jak gramy. – Kiedy w drugiej połowie zaczęliśmy grać na dwóch napastników, to lepiej to zaczęło wyglądać – mówił.

Czesław Michniewicz tak rozsmakował się w murowaniu własnej bramki, że zapomniał chyba o naszym kapitanie. Ten strzelił dwa gole w sześciu meczach, w których zagrał w tym roku. A przecież w barwach FC Barcelony ma już 11 trafień w ośmiu spotkaniach LaLiga oraz Ligi Mistrzów. Zauważacie różnicę? Bo chyba tylko ktoś o bardzo złej woli nie potrafi dostrzec, że kadra nie potrafi także w tym roku wykorzystać dobrze "Lewego".

Czy tylko dlatego nasz kapitan jest niezadowolony?

Zapewne nie, bo sam zawsze szerzej spogląda na obraz i wymaga nie tylko od siebie, ale też od osób, które go otaczają. Biało-Czerwoni grają źle, zespół zawodzi mecz po meczu, a czas ucieka i mundial już za dwa miesiące. Coraz bardziej rozjeżdżają się nam stanowiska selekcjonera i części piłkarzy, a jeśli w niedzielę nie wygramy z Walią, Czesław Michniewicz straci szatnię i czekają go bardzo ciężkie tygodnie. Czy da sobie radę? Nie wiadomo.

Na razie musi wymyślić, jak pomóc Robertowi Lewandowskiemu, który za kadencji nielubianego przez nas Paulo Sousy grał w drużynie narodowej dużo lepiej i trafiał raz za razem. W 2021 roku strzelił 11 bramek dla Biało-Czerwonych w 12 meczach oraz miał cztery asysty, w tym te niezwykle ważne z Hiszpanią (1:1), Szwecją (2:3) czy Albanią (4:1). A teraz? W klubie potwierdza, że jest w świetnej formie. W kadrze nie ma wsparcia, o czym głośno mówi.

I choć za czasów Portugalczyka nasz zespół miał dziurawą obronę, to chociaż w ofensywie korzystał ze swojego potencjału. Wyniki? Nie były gorsze niż obecnie, a teraz nie mamy radości ani z wyników meczów, ani z tego, jak gra nasz zespół. Obrona nadal jest dziurawa, za to w ofensywie rywale potrafią nas zdominować bez trudu. Pokazali to Belgowie i Holendrzy, czy możemy liczyć, że nie uda się Meksykowi czy Argentynie w trakcie MŚ? Wątpliwe.

Więc z jednej strony nasz kapitan po ludzku może mieć dość. Braku pomysłu Czesława Michniewicza na ten zespół. Taktyki, która z pewnością mu nie odpowiada. Braku wsparcia i pozycji, na jaką w tej drużynie zasługuje. Błędów i ciągłych problemów na boisku, co nie zmienia się w zasadzie od lat. Milczał wymownie, gdy ważyły się losy Jerzego Brzęczka. Milczał, gdy oszukał nas Paulo Sousa. Czy wkrótce znów zamilknie zapytany o selekcjonera?

Nie zdziwiłbym się, bo PZPN kolejny raz zmarnował czas i zatrudnił w reprezentacji Polski fachowca wątpliwej klasy. Zrobił to Grzegorz Lato dekadę temu, zatrudniając Franciszka Smudę, a potem Waldemara Fornalika. Zrobił to Zbigniew Boniek, zatrudniając Jerzego Brzęczka, a potem Paulo Sousę. Teraz tak wygląda sytuacja z obecnym selekcjonerem. Udało się z Adamem Nawałką, ale to był jednorazowy wyskok naszych działaczy.

Czy nasza federacja nie jest w stanie zatrudnić trenera klasy światowej, by ten wykorzystał potencjał "Lewego" i raz w ciągu całej pięknej kariery pomógł mu zagrać w drużynie, która będzie poukładana i będzie funkcjonować na światowym poziomie? Wydaje się, że prezesi nie mają na to albo pomysłu, albo odwagi, albo obu razem wziętych. A szkoda, bo czas leci, a nasz kapitan ma 34 lata. I wiecznie grać nie będzie.

Gdy nadejdzie ten dzień i zawiesi buty na kołku, zaboli nas to bardzo. Ale póki co trzeba walczyć i pokonać Walię. Komu jak komu, ale Robertowi Lewandowskiemu możemy zaufać. "Robert, bierz zespół i do boju!" - apeluje Zbigniew Boniek i my się do słów byłego prezesa przyłączamy. Na rozliczenia i milczenie przed kamerami przyjdzie czas, a na razie wciąż jest wiele do wygrania w tym roku. Prawda?