Na Krymie słychać potężne eksplozje, płonie lotnisko wojskowe. "Zapalił się samolot"

Alicja Skiba
01 października 2022, 18:59 • 1 minuta czytania
Na Krymie słychać eksplozje. Sieć obiegły zdjęcia i nagrania z miasta Belbek, na których widać kłęby dymu na niebie. Według wstępnych informacji płonie wojskowe lotnisko, gdzie stacjonuje rosyjska 27 Dywizja Lotnictwa Kompozytowego.
Na Krymie słychać eksplozje i płonie lotnisko Fot. Twitter/ NEXTA

W mieście Belbek znajduje się jedna z największych baz lotniczych położonych na Półwyspie Krymskim. "The Kyiv Independent" zacytowało Michaiła Razwożajewa, mianowanego przez Rosję szefa okupowanego Sewastopola, który oznajmił, że na lotnisku "doszło do sytuacji kryzysowej". Jak przekazał, na podczas lądowania doszło do "zapalenia się samolotu".

Może Cię zainteresować: Ukraińcy odbili Łyman. W mieście otoczono ok. 5 tys. rosyjskich żołnierzy

Z kolei lokalne kanały w aplikacji Telegram doniosły o dźwiękach eksplozji w Belbeku.

Rosja okupuje Krym od 2014 r., na półwysep przeniosło się ok. 1 mln osób. Ukraińska ludność, która wcześniej tam mieszkała, albo opuściła swoje domy, albo jest uciskana przez okupanta.

Potężna eksplozja w największym mieście okupowanego Krymu. Wśród Rosjan panika

To nie pierwszy raz, jak płonie Krym. Jak już pisaliśmy w drugiej połowie sierpnia, w Sewastopolu nastąpił potężny wybuch.

Jak relacjonowali świadkowie, do wybuchu doszło w pobliżu siedziby dowództwa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Poinformował o tym m.in. lider Tatarów Krymskich Refat Czubarow.

"O 8:20, w rejonie dowództwa 'Floty Czarnomorskiej Rosji' w okupowanym Sewastopolu rozległ się silny wybuch" – napisał Czubarow. Jak podał, na dach budynku dowództwa wleciał dron. Ofiar nie odnotowano – przekazał lider Tatarów Krymskich, powołując się na informacje wyznaczonego przez Rosjan "gubernatora" Sewastopola Michaiła Razwożajewa.

W internecie krążyły nagrania, na których widać było atak drona. Eksperci zwracali uwagę, że jest to ten sam model, którego użyto podczas ataku na składy ropy w Rostowie.

Strona ukraińska oficjalnie nie brała odpowiedzialności za te wydarzenia. W czwartek Sewastopolem wstrząsnęły co najmniej cztery eksplozje. Do wybuchów doszło na północy miasta, w pobliżu strategicznego, zajętego przez Rosjan lotniska wojskowego Belbek.

Do ataków doszło także w Kerczu. Mieszkańcy miasta informowali o serii eksplozji, relacjonowali, że widzieli rakiety lecące "z morza" i błyski na niebie. Państwowa rosyjska agencja prasowa TASS, powołując się na doradcę tzw. premiera Krymu Siergieja Aksjonowa uspokajała, że "zadziałała obrona powietrzna" i "nie ma zagrożenia dla miasta i Mostu Krymskiego".

Czytaj też: Seria wybuchów na Krymie. Rosja nie oskarża Ukrainy, bo ma ku temu ważny powód

Już wtedy Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w swoim raporcie informował, że po serii ukraińskich ataków na rosyjskie instalacje wojskowe na Krymie, rosyjskie dowództwo traci wiarę w bezpieczeństwo na półwyspie. W sobotniej analizie eksperci z ISW idą jeszcze dalej.

"Ukraińskie ataki na rosyjskie obiekty wojskowe na Krymie i w okupowanym obwodzie chersońskim wywołały panikę wśród Rosjan" - ocenili specjaliści z amerykańskiego think-tanku. Eksperci z ISW przyznali przy tym, że nie ma stuprocentowych dowodów, iż to siły ukraińskie przeprowadziły te uderzenia.