Czy Kremlowi grozi zamach stanu? Mówi się o dwóch niebezpiecznych dla Putina osobach
- Ukraiński ekspert Mychajło Samus uważa, że na Kremlu już dokonuje się zamach stanu
- Przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow oraz właściciel grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn mają lobbować za eskalacją wojny i być niezadowoleni z działań Putina
- Dr Agnieszka Legucka z PISM powiedziała w WP, że ich wpływy jednak nie są na tyle silne na Kremlu, by dokonać puczu
Autorytet prezydenta Rosji Władimira Putina stoi pod znakiem zapytania z powodu niepowodzeń na froncie w Ukrainie oraz decyzji o częściowej mobilizacji do armii. Jak poinformowała WP co i rusz pojawiają się głosy, że na Kremlu dokonuje się zamach stanu, a tezę te podtrzymuje ukraiński ekspert Mychajło Samus.
Mówi się o dwóch postaciach, które są szczególnie niezadowolone z działań Rosji w prowadzeniu inwazji na Ukrainę – przywódcy Czeczenii Ramzanie Kadyrowie oraz właścicielu grupy Wagnera Jewgieniju Prigożynie.
Brytyjskie ministerstwo obrony wymieniło ich jako nieformalnych przywódców bloku "prowojennego". Kadyrow i Prigożyn lobbują na rzecz większego zaangażowania Rosji i gotowości do eskalacji wojny. Oddziały obojga biorą czynny udział w walkach.
Czytaj też: Dziennikarz sportowy ujawnił rozmowę z kolegą z Rosji. Przerażające słowa o wojnie i Polsce
"Krytyka koncentruje się raczej na wysokim dowództwie wojskowym, niż na wyższym kierownictwie politycznym, ale reprezentuje trend publicznego wyrażania sprzeciwu wobec rosyjskiego establishmentu" - ocenił brytyjski resort obrony.
Dr Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, nie zgodziła się jednak w rozmowie z WP, żeby wpływy Prigożyna i Kadyrowa były tak silne, że dojdzie do puczu na Kremlu.
– Są uzależnieni od rosyjskiego dyktatora. Podlegają Putinowi i nie mają własnej pozycji w rosyjskim systemie politycznym oraz militarnym. To bardziej Putin wykorzystuje ich do rozgrywania różnych frakcji – oceniła.
Co gdyby doszło do puczu?
Ostatnio dziennikarka naTemat Katarzyna Zuchowicz pisała o tym, kto mógłby spiskować w celu obalenia Putina. Magazyn Politico ocenił, że spekulacje z tym związane to "głupie zadanie".
Ale przedstawiciele "resortów siłowych" w Radzie Bezpieczeństwa — niezależnie od tego, jak bardzo mogą wydawać się lojalni wobec Putina, mogą znaleźć się w tym gronie. "Uważajcie na Patruszewa seniora, szefa FSB Aleksandra Bortnikowa, ministra spraw wewnętrznych Władimira Kołokolcewa i ministra obrony Siergieja Szojgu" – czytamy.
Może Cię zainteresować: Skandaliczne słowa Trumpa. Jego zdaniem Putin dokonał inwazji na Ukrainę... przez Bidena
Z małym prawdopodobieństwem, ale jednak wymieniono nawet burmistrza Moskwy Siergieja Sobianina. Pojawił się także Michaił Miszustin, premier Rosji, który zgodnie z prawem przejąłby obowiązki prezydenta, gdyby ten nie był w stanie ich wykonywać.
Następca Putina. Kim są inni potencjalni "kandydaci"
Dziennikarka naTemat pisała również o tym, kto jest typowany na następcę Władimira Putina. Politico wymieniło aż 12 potencjalnych kandydatów do schedy po dyktatorze – w zależności od scenariusza, czy Putin sam mianowałby następcę, czy nie.
Przeczytaj także: Putin zabrał głos po brutalnych atakach na Kijów i Lwów. "Reakcja Moskwy będzie ostra" Wśród nich pojawił się m.in. Dmitrij Miedwiediew, były prezydent i były premier, dziś wiceprzewodniczący rosyjskiej rady bezpieczeństwa. W sierpniu, podczas wizyty w Donbasie, sam miał powiedzieć, że "wkrótce Putin przejdzie na emeryturę, a on sam zostanie jego następcą". Wymieniono też Dmitrija Patruszewa, 44-letniego syna wspomnianego wcześniej "jastrzębia Putina", ministra rolnictwa, który – jak ocenia – "wyłonił się jako książę i wiarygodny potencjalny następca".