"Dręczono mnie i poniżano". Ksiądz, który krytykował hierarchów, odchodzi z KUL
- Od października ks. Alfred Wierzbicki nie jest już związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim
- Wcześniej w sprawie duchownego toczyło się postępowanie dyscyplinarne po tym, jak ośmielił się skrytykować publicznie hierarchów kościelnych
- "Nastąpiła degeneracja intelektualna i moralna tej uczelni" – komentuje swoją decyzję duchowny
Duchowny-intelektualista krytykuje Episkopat
Poważne kłopoty księdza Alfreda Wierzbickiego rozpoczęły się, kiedy podpisał się pod oświadczeniem Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczpospolita". Chodziło o głośną sprawę zatrzymania Margot w sierpniu 2020 roku.
Wówczas 12 "osób godnych zaufania" poręczyło za aktywistę. Wśród nich obok ks. Bonieckiego i ks. Jabłońskiego, znalazł się podpis wykładowcy z KUL. To nie spodobało się prawicowym organizacjom.
Po wyjściu Margot z aresztu Fundacja Życie i Rodzina przygotowała baner uderzający w księdza Wierzbickiego. Powstała też petycja z apelem do rektora KUL o wyrzucenie kontrowersyjnego duchownego z uczelni.
Potem ksiądz udzielił wywiadu Onetowi, czym dolał oliwy do ognia. W rozmowie z dziennikarzem krytycznie odniósł się do stanowiska Konferencji Episkopatu Polski w sprawie mniejszości seksualnych, stwierdzając, że "dokument biskupów wygląda, jakby był pisany na księżycu".
W wywiadzie nawiązał też do pobicia uczestników Marszu Równości w Białymstoku, którzy "usłyszeli odezwę do wiernych ówczesnego metropolity białostockiego Tadeusza Wojdy". Konsekwencją tych wypowiedzi i działań było wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec duchownego.
Ks. Alfred Wierzbicki odchodzi z KUL
Ostatecznie ksiądz został oczyszczony z zarzutów, jednak już samo rozpoczęcie postępowania dyscyplinarnego, było ciosem dla duchownego. Ks. Alfred Wierzbicki był bowiem związany z KUL-em od 30 lat.
Ostatecznie duchowny zdecydował, że wraz z początkiem nowego roku akademickiego, odchodzi z uczelni. O swojej decyzji poinformował w rozmowie z katolickim magazynem "Więź".
– Dojrzewałem do tej decyzji, gdy na uczelni toczyło się wobec mnie postępowanie dyscyplinarne. Sam jego przebieg to była jedna wielka sugestia, żeby odejść. Dręczono mnie i poniżano. Zacząłem myśleć, że nie chcę mieć do czynienia z tym środowiskiem. Nie było to łatwe, bo ten uniwersytet mnie uformował, sam również coś wniosłem w jego rozwój – powiedział ks. Alfred Wierzbicki w rozmowie z magazynem "Więź".
"KUL utracił akademicką powagę"
W rozmowie z mediami ks. Wierzbicki zdradza, jak wiele kosztowało go sprawa postępowania dyscyplinarnego. – Przed komisją dręczono mnie przez kilkanaście miesięcy. Dodano zarzuty, za które byłem już upominany i karany w przeszłości, wbrew zasadzie ne bis in idem, nie wolno sądzić i karać dwa razy za to samo. Zdałem sobie sprawę, że KUL utracił akademicką powagę – relacjonował.
– Bez żenady mnie upokorzono i wyszydzano; w żadnym postępowaniu nie mieści się, aby rzecznik dyscyplinarny podważał czyjś dorobek naukowy i nagrody. Pomyślałem wtedy, ceniąc dorobek i misję KUL, że nastąpiła degeneracja intelektualna i moralna tej uczelni – stwierdził ks. Alfred Wierzbicki cytowany przez Onet.
Obecnie duchowny wykłada na UMCS w Lublinie.