Wiadomo, kto zostanie nowym ministrem ds. UE. Szymańskiego zastąpi "jastrząb"
- 12 października Konrad Szymański został odwołany ze stanowiska ministra ds. Unii Europejskiej
- Jeszcze tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki poinformował, że jego obowiązki przejmie Szymon Szynkowski vel Sęk
- Nowy minister ds. UE w przeszłości wielokrotnie krytykował działania wspólnoty europejskiej oraz Niemiec
Szymon Szynkowski vel Sęk ministrem ds. Unii Europejskiej
W środę 12 października prezydent Andrzej Duda odwołał Konrada Szymańskiego ze stanowiska ministra do spraw Unii Europejskiej. Zapytany przez dziennikarzy o powody odejścia, odparł, że "to ustalony scenariusz".
– Zaproponowałem takie rozwiązanie premierowi, premier się zgodził, że to jest być może dobre rozwiązanie na przyszłość – powiedział Szymański w Polsat News.
Przeczytaj także: "Polexit uważam za otwarty". Miller boleśnie podsumował skandaliczne słowa Morawieckiego o UE
Tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki poinformował na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia, że stanowisko Szymańskiego przejmie wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Szef rządu zapowiedział, że "jeśli czas pozwoli, to w tym tygodniu nastąpi powołanie pana ministra na tę nową funkcję".
To polityk znany z eurosceptycyzmu
Szymon Szynkowski vel Sęk jest wiceszefem MSZ od czerwca 2018 roku. Od tamtego momentu wielokrotnie krytykował Unię Europejską oraz Niemcy. Przypomnijmy, że polityk nie zgadzał się z zaleceniami Komisji Europejskiej ws. "oddzielenia funkcji ministra sprawiedliwości od funkcji prokuratora generalnego i zapewnienie funkcjonalnej niezależności prokuratury od rządu".
Szynkowski vel Sęk w połowie lipca b.r. stwierdził, że KE "uzurpuje sobie prawo do zabierania głosu w kwestiach, które nie zostały jej powierzone jako kompetencje traktatowe".
– Ten proces rozlewania się kompetencji europejskich poza traktaty, to, że instytucje unijne uzurpują sobie czy wyinterpretowują na bazie istniejących traktatów, w jakieś kompetencje, których państwa im nie przekazały, to jest proces, który obserwujemy co najmniej od czasów z Maastricht – mówił na antenie radiowej Jedynki.
Jeden z architektów konfliktu o niemieckie czołgi
Ponadto niewiele później oskarżał Niemcy o rzekome oszustwo ws. wymiany broni pancernej. Strona niemiecka miała przekazać Polsce pojazdy w miejsce tych, które zostały dostarczone Ukrainie. Jednak według wiceszefa MSZ, "wszystko poszło nie tak".
– Najpierw Niemcy zaoferowali Polakom czołgi starsze od tych, które przekazaliśmy Ukrainie. Takiej propozycji nie mogliśmy przyjąć, ponieważ nie jest naszym celem pogarszanie stanu naszego uzbrojenia i szkolenie naszych żołnierzy na sprzęcie z lat 60. – przekonywał Szynkowski vel Sęk podczas rozmowy z niemieckim tygodnikiem "Der Spiegel".
Jak podkreślał, Berlin zaproponował wówczas Polsce "symboliczną liczbę czołgów". – Trudno potraktować to jako poważną propozycję po tym, jak w ciągu dwóch miesięcy dostarczyliśmy Ukrainie ponad 200 czołgów – zaznaczał.
W relacjach zachodnich mediów sprawa wyglądała jednak "nieco inaczej". Polska w przeciwieństwie do Czech nie chciała zadowalać się starszymi czołgami. Berlin odmówił natomiast przekazania absolutnie najnowszych czołgów Leopard 2 A7V, ponieważ nawet Bundeswehra zbyt wielu takich nie posiada.
Następnie gabinet Olafa Scholza zaproponował PiS przekazanie nowszych Leopardów 2 A4. Mimo zdecydowania strony niemieckiej sprawa znów utknęła w miejscu. Nie bez znaczenia miała być właśnie postawa ministra Szynkowskiego vel Sęka, który uparcie oskarżał Niemcy o wprowadzenie Polski w błąd.
"Niemcy krytykują postawę Polaków" – pisali na łamach "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" Morten Freidel i Konrad Schuller. Strona niemiecka odniosła wrażenie, że polski rząd negocjuje "jak na bazarze", a przedmiotem rozmów jest "wymiana, której od początku nie było".