Fabijański tłumaczy się z "popisu" w restauracji. "Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony..."
- "Popis" Fabijańskiego w restauracji w Warszawie opisał Maciej Makselon
- Aktor odniósł się do tej publikacji. Wyjaśnił, że to wszystko przez chaos w organizacji i przeprosił "wszystkich, którzy poczuli się urażeni"
Zaskakujący koncert Fabijańskiego. Dał koncert i wymusił zamknięcie kuchni
W lokalu przy Placu Konstytucji doszło do niecodziennej sytuacji, którą znany z opowieści z postu na Instagramie Macieja Makselona. Redaktor wraz z ukochaną udali się do restauracji, gdzie zamówili kolorowe drinki, aby uczcić jej urodziny.
Chcieli też słone przekąski, jednak gdy poprosili obsługę o naczosy, w odpowiedzi usłyszeli, że to niemożliwie, bo na życzenie artysty, który za chwilę rozpoczyna występ, kuchnię zamknięto.
"Nieszczęśliwym zrządzeniem losu podczas świętowania urodzin mojej lubej trafiliśmy do knajpy na Placu Konstytucji. (...) Siadamy, zamawiamy drinki, chcemy też naczoski. Nie można, wynoszone są ostatnie dania, właśnie zamknięto kuchnię, bo artysta sobie nie życzy. Nazwiska nie pomnę, aktor chyba, wcześniej promował jakiś film z Rafalalą, to chyba nie wyszło. Trudno" – czytamy na samym wstępie. "Siedzimy, pijemy, naczosków nie jemy, bo artysta, którego się nie spodziewaliśmy, sobie nie życzy, więc pozostaje nam tylko zazdrosne spoglądanie na stoliki ludzi, którzy zdążyli zamówić przed przyjściem artysty" – dodał redaktor.
Kilka chwil później zrobiło się dużo ciekawiej. Fabijański miał zaapelować do zebranych gości w restauracji, by przestali jeść, wstali i w ten sposób podziwiali jego performans.
Ale jeść też się nie da, bo ktoś drze ryja z balkonu. (...) Ten artysta sypki oparł się o barierkę w pozie balansującej niebezpiecznie między nonszalancją a wyj**ką i mówi że halo, proszę wstać, wszyscy proszę wstać, to jest kwestia szacunku. I cisza.
Artysta miał wytłumaczyć publiczności, jak się mają zachować, aby go uszanować. Miał stwierdzić, że skoro on stoi, to inni też powinni, ponieważ według niego na tym polega szacunek. Po gościach wyraźnie było widać zażenowanie. Kiedy Ci nie reagowali, raper nadal nie dawał za wygraną.
"Dobra. To wstańcie i chodźcie pod balkon, proszę zejść pod ten balkon. A wszyscy pozostali – i tu zaczęło się mielić i mielić pod kopułą tak, że gdybym miał te naczoski, co ich nie miałem, bo artysta sobie nie życzył, to zdążyłbym zjeść, przetrawić i wydalić – powinniśmy się dogadać w kwestii szacunku. Wszyscy pozostali też powinni wstać" – nie poddawał się Fabijański.
Redaktor podsumował, że jeżeli jakiemukolwiek artyście nie pasuje granie do kotleta, to niech tego po prostu nie robi. "No, chyba że tu nie chodzi o kwestię szacunku, lecz kwestię ceny, którą ktoś zapłaci za granie do kotleta" – podsumował dosadnie Makselon.
Sebastian Fabijański komentuje zajście w restauracji
Fabijański odniósł się już do całego zamieszania na swoim Instagramie. Nie zaprzeczył relacji Makselona, ale wyjaśnił, że jego zachowanie było podyktowane problemami w organizacji.
– A propos mojego koncertu, o którym piszą media ostatnio, chciałem tylko powiedzieć, że to było zwykłe niedogadanie między mną a lokalem. Chaotycznie organizowane to wszystko w pędzie, ja z planu zdjęciowego i tak dalej. Jeśli ktoś się poczuł urażony tą sytuacją, która miała miejsce, to oczywiście przepraszam. Nie było to moją intencją – mówił w relacji.