Barcelona znów poniosła klęskę w Lidze Mistrzów. Bezradny Lewandowski zszedł z boiska
- FC Barcelona odpadła w środę z Ligi Mistrzów w sezonie 2022/2023
- Wszystko załatwił Inter Mediolan, Barca już przed meczem nie miała szans
- Na Camp Nou pokonała jednak Bayern
Piłkarze FC Barcelony nie musieli wychodzić na boisko w środowy wieczór, by być pewnym swojego losu w Lidze Mistrzów. Inter Mediolan rozbił pewnie Viktorię Pilzno na swoim Giuseppe Meazza 4:0 i zamknął Katalończykom z hukiem drzwi do 1/8 finału. Robert Lewandowski i spółka chcieli się więc godnie pożegnać z elitą, a przy okazji wyrównać rachunki z Bawarczykami, którzy ograli ich 2:0 we wrześniu.
Wówczas na Allianz Arenę wrócił nasz snajper, dwa razy był blisko szczęścia, ale nie potrafił poprowadzić Barcy do triumfu w Bawarii. Nowa ekipa "Lewego" na wygraną z mistrzem Niemiec czeka w Champions League od ośmiu lat, a na pięć kolejnych porażek złożyło się m.in. słynne 8:2 w ćwierćfinale w 2020 roku i kilka bramek naszego asa. Teraz kapitan polskiej reprezentacji mógł się godnie pożegnać z LM i jeszcze poprawić swój rekord.
Początek meczu był niezwykle spokojny i ostrożny z obu stron, ale w 10. minucie cios zadali mistrzowie Niemiec. Serge Gnabry podał po przekątnej do Sadio Mane, a ten urwał się źle kryjącemu Hectorowi Bellerinowi, który złamał linię spalonego. Senegalczyk wpadł więc ze spokojem w pole karne i podcinką pokonał Marca-Andre ter Stegena, uciszając kibiców na Camp Nou na dobre.
A stadion był cichy już przed meczem, gdy okazało się, że Barca odpadła jednak z LM.
Barca grała bardzo zachowawczo, niezbyt porywająco w ofensywie i biła głową w bawarski mur. A goście czekali, czekali i czekali cierpliwie, aż zabójczo skontrowali w 31. minucie meczu. Serge Gnabry podał znakomicie na wolne pole, a Eric Maxim Choupo-Moting wpadł w pole karne i zrobił swoje z zimną krwią. Kameruńczyk przez lata był zmiennikiem "Lewego", w środę miał swój wielki wieczór w Barcelonie.
A nasz snajper długo czekał na to, aż koledzy podadzą mu dobrze piłkę. Kryli go non stop Matthijs De Ligt oraz Dayot Upamecano, dwoili się i troili by odciąć go od piłki i długo im się udawało. Wreszcie urwał się Polak Holendrowi w 44 minucie gry, sędzia Anthony Taylor pokazał na "wapno" i ukarał defensora. Ruszył jednak do VAR i po chwili, ku zaskoczeniu kibiców na Camp Nou, anulował jedenastkę. Jak mówił Robertowi Lewandowskiemu, rywal nie faulował, bo trafił w piłkę.
Po zmianie stron Duma Katalonii grała nieco lepiej w ofensywie, aktywniej i odważniej, ale niewiele z tego wynikało. Bawarczycy świetnie zagęszczali środek pola, rozbijali ataki rywali i kontrolowali grę bez dwóch zdań. W 55. minucie świetnie skontrowali, a gola strzelił najlepszy na murawie Serge Gnabry, ale sędzia znów sięgnął po VAR i dopatrzył się pozycji spalonej reprezentanta Niemiec.
Po chwili najlepszą okazję w meczu miał Robert Lewandowski, który dostał podanie w pole karne, ale rywale dosłownie go osaczyli i zablokowali. Jeszcze próbował Polaka uruchomić Raphinha, ale dotknął piłkę ręką i sędzia przerwał akcję. Trener Xavi Hernandez zdecydował w 82. minucie, by zdjąć naszego napastnika i dać mu odpocząć przed meczami w LaLiga. Barca nie potrafiła już ukąsić rywali, a ci odpowiedzieli golem Bena Pavarda.
Bayern Monachium pokonał Barcelonę w Lidze Mistrzów po raz szósty z rzędu, a czwarty bez straty gola. Duma Katalonii czeka na triumf z mistrzami Niemiec w pucharach od maja 2015 roku i poczeka kolejny rok, bo już w tym sezonie obie ekipy się nie spotkają. Bawarczycy powalczą o Puchar Europy, a Blaugrana zagra w Lidze Europy drugi sezon z rzędu.
FC Barcelona - Bayern Monachium 0:3 (0:2) Bramki: Sadio Mane (10), Eric Maxim Choupo-Moting (31), Benjamin Pavard (90)