Ujawniono nowy bilans ofiar tragedii w Seulu. "Ludzie upadali jak domino"
- Łączna liczba poszkodowanych to według szacunków koreańskich strażaków około 240 osób, wśród których jest ponad 150 ofiar śmiertelnych
- Wśród zmarłych jest co najmniej 19 obcokrajowców, ale w tragicznych statystykach nie odnotowano Polaków
- Tłum zaczął napierać na siebie podczas schodzenia z górki, co zdaniem świadków wywołało zamieszanie i doprowadziło do tragedii
- W kraju ogłoszono żałobę narodową
Jak podaje telewizja KBS World, Narodowa Agencja Straży Pożarnej Korei Południowej poinformowała w niedzielę, że 153 osoby zostały uznane za zmarłe, a 80 zostały rannych. Według agencji, co najmniej 24 zmarłych to cudzoziemcy. Mowa między innymi o obywatelach Iranu, Uzbekistanu, Chin i Norwegii. Nie ma na razie żadnych informacji o ofiarach z Polski.
Zdaniem władz koreańskich, liczba zgonów może jeszcze wzrosnąć, ponieważ prawie 20 osób doznało poważnych obrażeń, które wciąż zagrażają ich życiu. Ciała ofiar śmiertelnych przeniesiono na jeden z seulskich obiektów sportowych, gdzie identyfikować mają je bliscy.
Prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił żałobę narodową.
Tragiczny finał imprezy halloweenowej w Korei Południowej
Do tragedii doszło w sobotę wieczorem w międzynarodowej dzielnicy turystycznej Itaewon, w dystrykcie Yongsan w stolicy kraju. Pierwszy raz od wybuchu pandemii, mieszkańcy Korei Południowej mogli bawić się podczas halloweenowej imprezy bez maseczek na twarzy.
Zdaniem świadków, wydarzenie przyciągnęło tłumy, jakich nie było nigdy wcześniej podczas żadnego z podobnych ulicznych zgromadzeń w tej części Seulu. Jak wynika z relacji, które cytowała telewizja KBS World, tragedia rozpoczęła się podczas schodzenia z położonej na wzgórzu alejki. – Ponieważ na wzgórzu było wielu ludzi, ludzie z góry popychali innych. Wszyscy upadli z powodu ciężaru. Ci z dolnej strony wzgórza zostali zepchnięci i zmiażdżeni – mówił w telewizji jeden z uczestników imprezy.
– Wszystko było zatłoczone, ale w pewnym momencie tłum jakby zgromadził się w jednym miejscu. Słyszałem, jak ludzie mówili innym: „nie pchaj”, „nie pchaj”, ale potem wszystkie takie dźwięki ucichły i usłyszałem tylko krzyki – relacjonował inny ze świadków. – Ludzie pchali się w dół klubowej alejki, w wyniku czego inni krzyczeli i upadali jak domino. Myślałem, że też zostanę zmiażdżony na śmierć, ponieważ ludzie pchali, nie zdając sobie sprawy, co było początkiem paniki – mówił świadek cytowany przez portal Korea Times.
Nieudolne próby zapobiegnięcia tragedii
Jak przekazują dziennikarze BBC, koreańskie służby miały zdawać sobie sprawę z tego, że impreza uliczna wymyka się spod kontroli. Ratunkiem miał być przekaz, który wysłano na telefony osób w okolicy.
Treść wiadomości wskazywała uczestnikom imprezy halloweenowej, by ci kierowali się do domów. Ostatecznie tragedii nie udało się uniknąć, a świadkowie zwracają uwagę, że z ratowaniem ofiar nie nadążały służby medyczne.