Prezes PiS zdaje się lekceważyć poważny problem. "Nie potrzebowałem 20 lat, żeby się uzależnić"
– Mężczyzna, żeby popaść w alkoholizm, musi pić nadmiernie przez 20 lat. Przeciętnie oczywiście, jeden krócej, drugi dłużej, bo to zależy od cech osobniczych, a kobieta tylko dwa – takie informacje przekazał Jarosław Kaczyński osobom uczestniczącym w spotkaniu z nim w Ełku. A że owe osoby to jego sympatycy, reakcja była entuzjastyczna, w sali rozległy się śmiech i gromkie brawa.
– Mnie do śmiechu nie było, choć przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy słowa Kaczyńskiego rzeczywiście nie są żartem. Głupim i żenującym, ale jednak żartem – przyznaje Kamila.
Kamilę poruszyły nie tylko słowa dotyczące kobiet i ich możliwości reprodukcyjnych ograniczanych przez "dawanie w szyję", ale i przekonanie, że mężczyźni popadają w alkoholizm dopiero po 20 latach nadmiernego picia. Jej tata pił, od kiedy Kamila tylko pamięta.
Niebezpieczna bzdura
Nie ma takiej zasady, o czym zgodnie przekonują eksperci, że człowiek uzależnia się, czy to od alkoholu, papierosów, czy czegokolwiek innego, po konkretnym czasie. Jest za to pewność, że przekazywanie takich wiadomości i umacnianie w społeczeństwie tego typu przekonań niesie za sobą konsekwencje – nie tylko negatywne, bo w wielu przypadkach także groźne.
– Bardzo współczuję tym, którzy uwierzą, że mężczyźni uzależniają się po 20 latach picia, bo niejeden młody człowiek pomyśli: piję dopiero 3 lata, to mogę jeszcze ok. 17 lat pić bezkarnie. Nie wolno autorytetom wygadywać takich bzdur – podkreślał w rozmowie z Radiem Zet dr Bohdan Woronowicz, psychiatra i terapeuta uzależnień.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego zgodził się skomentować w rozmowie z naTemat Tomasz, 30-latek, który mierzy się z chorobą alkoholową. Nie pije od ponad roku, ale nie potrzebował aż 20 lat, żeby uzależnić się od alkoholu.
– Prezes Kaczyński gada od rzeczy i nie czuje żadnej odpowiedzialności za swoje słowa. To nie jest tak, że one trafiają w próżnię. Rezonują w społeczeństwie. Utrwalają niebezpieczny stereotyp. Pozwalają mężczyznom na bagatelizowanie problemu, bo "skoro nie całuję się z chodnikiem codziennie, to przecież nie mam żadnego problemu". Tymczasem problem jest, a im dłużej odwleka się w czasie zderzenie z prawdą, tym trudniej się potem wyleczyć – przyznaje.
Rodzina (nie)uzależnionego
Jak informuje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, alkohol działa szkodliwie na niemal wszystkie tkanki i narządy, dlatego jego nadużywanie może prowadzić choćby do: zmian zanikowych móżdżku i mózgu, stanów zapalnych trzustki i wątroby, nadciśnienia tętniczego, ostrej niewydolności nerek.
Alkohol wpływa na osłabienie systemu odpornościowego organizmu. Skutkiem tego jest m.in. zwiększone ryzyko występowania pewnych odmian raka, zwłaszcza przełyku, wątroby, części nosowej gardła, krtani i tchawicy oraz raka sutka u kobiet. Alkohol wywołuje też niedobory witamin i innych pierwiastków niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Następstwem owych niedoborów są zaburzenia widzenia, zmiany skórne, zapalenie wielonerwowe, zmiany w błonach śluzowych i szpiku kostnym, zaburzenia procesów rozrodczych, szkorbut i inne. Alkohol wywołuje znaczące zaburzenia w funkcjonowaniu psychicznym człowieka: bezsenność, depresję, niepokój, próby samobójcze, zmiany osobowości, amnezję, delirium tremens, psychozę alkoholową, halucynozę alkoholową, otępienie.
Narażenie swojego zdrowia poprzez nadmierne spożycie alkoholu to jedno, ale nie można też zapominać o tym, jak wpływa to na życie bliskich takiej osoby, na ich zdrowie fizyczne i psychiczne.
W wielu domach – nawet tych, w których pije się krócej niż 20 lat, więc zdaniem prezesa nie można tu mówić o uzależnieniu – nie tylko są zaniedbywane potrzeby dziecka, ale często pojawia się także przemoc.
Nie ma żadnego problemu
Tomasz wychował się w rodzinie, w której był problem alkoholowy. Jest dorosłym dzieckiem alkoholika. Dokładnie pamięta wielokrotne oczekiwanie na powrót ojca z pracy. Pamięta chwile, gdy zastanawiał się nad tym, w jakim stanie wróci on do domu.
– Pamiętam jego powroty w nocy w stanie upojenia. Stres, problemy z kasą, długi, wypadki w pracy, po których lądował w szpitalu. Ani razu nie przyznał, że ma problem. Powtarzał, że wszyscy piją, albo że każdemu się należy. Jakby to chlanie rzeczywiście było jakąś nagrodą. Tą na pewno nie było przebywanie z nim. Dla niego to my byliśmy zawsze jacyś zmierzli. Ojciec żył w bańce nadmuchanej przez społeczną akceptację jego zachowań. Pili jego koledzy z pracy. Pili jego bracia – mówi mężczyzna.
– Polski alkoholik nie musi się wysilać, żeby znaleźć potwierdzenie jego wypaczonej interpretacji rzeczywistości, w której "tylko się relaksuje". Dlatego uważam, że słowa prezesa Kaczyńskiego są bardzo krzywdzące. Mogą skazywać wiele rodzin na piekło życia z alkoholikiem. Jarosław Kaczyński nie zdaje sobie sprawy z tego, jak żyje wielu Polaków, a mimo to stawia tak śmiałe tezy, jak te o alkoholizmie kobiet i mężczyzn. To straszne, że człowiek ze szczytu władzy nie ma żadnego poczucia odpowiedzialności za swoje słowa – dodaje.
Pełna akceptacja
Do alkoholizmu nigdy nie przyznawał się, a właściwie nie przyznaje do dziś, ojciec Kamili. Nie przyznawał się, gdy ona miała 5 lat, a on pił od takiego samego czasu, nie przyznawał się, gdy była nastolatką, nie przyznaje się dziś, gdy jest już dorosłą, 35-letnią kobietą.
– Dlaczego ktoś, kto nie ma pojęcia o danym temacie, w ogóle otwiera usta? Jego zapewnienia, że mężczyźni uzależniają się od alkoholu dopiero po około 20 latach nadużywania go, pokazują, jak bardzo ten człowiek jest oderwany od rzeczywistości i od problemów zwykłych ludzi, których przecież tak bardzo PiS miało reprezentować – stwierdza kobieta.
Kamila pamięta krzyki, awantury i pijanego ojca zasypiającego na krześle w kuchni lub wymiotującego w toalecie. Mamę sprzątającą po nim też pamięta. Pamięta, jak płakała, ale w ukryciu, żeby nie dokładać mamie trosk.
– Pamiętam, że nikt wtedy nie mówił o alkoholizmie, bo przecież "tata ciężko pracuje, to mu się należy". Kaczyński mówi tak, jakby nadal był jednym z moich, również pijących, sąsiadów, którym nawet przez myśl nie przeszłoby słowo na "A", bo przecież nie mieszkają pod mostem. Jednak to, co nienazwane, nie znika – mówi Kamila.
Nie zniknęło do dziś, choć Kamila stara się pracować nad tym, co, jak sama mówi, wyniosła z domu. Jest w terapii. Zgłosiła się do jednego z ośrodków, w którym pomoc znajdują dorosłe dzieci alkoholików.
– Czy kiedy mój tata pił od 10 lat, raz mniej, raz więcej, czasami zdarzały się przerwy, to mógł to robić bez wyrzutów sumienia, bo przecież mieścił się z tym swoim piciem w bezpiecznej przestrzeni? Czy doświadczenia mojej mamy, mojego brata i moje, złość, pretensja i cierpienie są bezzasadne? – pyta retorycznie rozmówczyni naTemat.
– Niestety poza moim tatą mogłabym wskazać dużo więcej osób, które chętnie przytulą się do teorii przekazanej przez prezesa PiS, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność i trwać przy swoim "nie mam problemu". Jestem przekonana, choć to absurdalne, że znajdzie się sporo mężczyzn i kobiet, którzy stwierdzą, że nie są uzależnieni, bo piją od czasu do czasu i tylko od kilku lat – dodaje kobieta.
Nie odczuwaj, nie ufaj
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych podkreśla w jednym z tekstów, że nie można zapominać, iż "przemoc domowa i poważne zaniedbania wychowawcze mogą występować w związku z alkoholem nawet wtedy, gdy nie występuje jeszcze kliniczne zdiagnozowanie uzależnienia od alkoholu, lecz jedynie okresowe lub agresywne upijanie się dorosłych członków rodzin".
Dziecko, które dorasta w domu, w którym ktokolwiek nadużywa alkoholu, bardzo szybko przyswaja sobie zasady, które bardzo często zabiera do swojego dorosłego życia. Te zasady to: "nie odczuwaj", "nie ufaj", "nie mów".
Nie odczuwaj - bo to, co czujesz za bardzo boli lub jest zbyt przerażające. Nie ufaj - bo wielokrotnie składane obietnice były łamane i niedotrzymywane. Nie ma więc nic pewnego, nic na czym mógłbyś się oprzeć. Nie mów o piciu swojego rodzica, o tym co czujesz i co myślisz na ten temat. Nie mów o tym, co dzieje się w domu i o konsekwencjach wynikających z picia. W ten sposób zanika komunikacja nie tylko wewnątrz rodziny, ale i w relacjach "ze światem zewnętrznym". Tworzy się swoistego rodzaju "tabu", rodzinna tajemnica, której dzieci usilnie strzegą w poczuciu wstydu, lęku i nadziei, że może w końcu będzie lepiej. Wszystko to sprawia, iż dziecko zaczyna przyjmować postawę obronną i zamkniętą wobec otaczającej rzeczywistości.
PARPA informuje także, że w Polsce żyje około 700-800 tysięcy osób uzależnionych od alkoholu, więc liczbę niepełnoletnich dzieci alkoholików możemy określić na około 2 miliony. Co najmniej połowa żyje w sytuacji drastycznie zagrażającej ich zdrowiu i rozwojowi. (...)
"Podstawowym źródłem zagrożeń dla dziecka jest stan chronicznego napięcia i stresu. Trwanie w ciągłej niepewności, nieprzewidywalność wydarzeń, wywołuje u dziecka poczucie braku stabilności, porządku życiowego, a co za tym idzie, brak kontroli nad swoim życiem" – czytamy na stronie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Stronie, którą mógłby odwiedzić prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Czytaj także: https://natemat.pl/447580,slowa-kaczynskiego-o-kobietach-i-alkoholu-to-wielki-blad-pis-felieton