"Rosja ponosi ostateczną odpowiedzialność". Szef NATO oficjalnie o eksplozjach w Przewodowie
- Już po pierwszych sygnałach o eksplozjach w Przewodowie i Hrubieszowie polski rząd wraz z liderami NATO i państw Zachodu zaczęli ustalać, co się stało
- W środę odbyło się zebranie Rady Północnoatlantyckiej. Jens Stoltenberg oficjalnie poinformował o ustaleniach ws. rosyjskich rakiet
- – Rosja ponosi ostateczną odpowiedzialność – stwierdził. Jak jednak dodał, najprawdopodobniej doszło do wypadku
Szef NATO mówi o Przewodowie. Stoltenberg: Rosja ponosi odpowiedzialność
Podczas konferencji prasowej Jens Stoltenberg powiedział, że do eksplozji w Przewodowie doszło w dniu, gdy Rosja prowadziła zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Jak pisaliśmy w naTemat, grad pocisków spadł między innymi na Kijów i Lwów.
Sekretarz generalny NATO zaznaczył, że wstępne analizy sugerują, że do wypadku doprowadził ukraiński pocisk przeciwlotniczy. Został on wystrzelony, by bronić terytorium Ukrainy przed rosyjskimi rakietami manewrującymi.
– Ukraina nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności. Rosja ponosi ostateczną odpowiedzialność, ponieważ nadal prowadzi nielegalną wojnę przeciw Ukrainie – ogłosił Stoltenberg.
Jeszcze wcześniej głos w sprawie zabrał Joe Biden. Prezydent USA także zauważył, że "mało prawdopodobne, by pocisk wystrzelono z Rosji". Tę kwestię także poruszył sekretarz generalny NATO.
"Nie mamy żadnych wskazówek, że był to wynik przemyślanego ataku"
– Śledztwo trwa, ale na razie nie mamy żadnych wskazówek, że był to wynik przemyślanego ataku – powiedział. Z ustaleń Sojuszu nie wynika, by Władimir Putin miał planować jakiekolwiek działania, które byłyby wymierzone przeciwko NATO.
Warto podkreślić, że już od początku wojny w Ukrainie Sojusz Północnoatlantycki zwiększa swoją obecność na wschodniej flance. Stoltenberg podkreślił, że systemy obrony przeciwlotniczej działają cały czas. Liderzy Zachodu są także w stałym kontakcie ze stroną polską.
– NATO zwiększyło od początku inwazji swoją obecność we wschodniej części terytorium Sojuszu. Zwiększa to nasze możliwości obrony przeciwlotniczej i monitorowania, aby mieć pełen przegląd sytuacji, co dzieje się na granicy polsko-ukraińskiej – zapewnił.
Ukraina odpowiada na słowa Zachodu. Twierdzą, że nie mają z tym nic wspólnego
Tuż po oficjalnych komunikatach liderów Zachodu głos zabrała administracja Wołodymyra Zełenskiego. Kijów zaprzecza i domaga się wyjaśnień, na jakiej podstawie wysunięto podobne oskarżenia.
"Opowiadamy się za wspólnym zbadaniem incydentu z lądowaniem rakiety w Polsce. Jesteśmy gotowi przekazać dowód rosyjskiego śladu, który posiadamy" – oświadczył na Twitterze sekretarz Rady Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow.
"Oczekujemy od naszych partnerów informacji, na podstawie których wyciągnięto wniosek, że jest to pocisk obrony przeciwlotniczej" – dodał.