Uwaga, uwaga, fani Quentina Tarantino: reżyser "Pulp Fiction" nakręci serial!
Quentin Tarantino ujawnił, że planuje wrócić do telewizji i nakręci ośmioodcinkowy serial w 2023 roku. Reżyser ogłosił tę ekscytującą wiadomość w środę wieczorem podczas promocji swojej nowej książki "Cinema Speculation" w Nowym Jorku – podaje magazyn "Variety".
Co wiemy o serialu Quentina Tarantino? Na razie niestety niewiele. Mistrz kina nie chciał wyjawić żadnych szczegółów. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że mówimy o telewizyjnej produkcji reżysera "Pulp Fiction", "Kill Billa", "Bękartów wojny", "Django" czy "Pewnego razu... w Hollywood", możemy założyć, że... będzie się działo.
To nie pierwsza przygoda Tarantino z telewizją. Amerykański reżyser pracował już w niej wcześniej i wyreżyserował dwa odcinki popularnych seriali: "Ostrego dyżuru" w 1995 roku i "CSI: Kryminalnych zagadki Las Vegas" w 2005 roku. Później co jakiś czas sugerował, że powróci na mały ekran.
W ostatnich latach reżyser nie wykluczał, że wyprodukuje i prawdopodobnie wyreżyseruje "Star Treka", jednak potem ogłosił, że "odchodzi" od projektu. Z kolei w lutym tego roku pojawiły się doniesienia, że twórca rozmawiał na temat przejęcia sterów nad nowymi odcinkami zakończonego w 2015 roku serialu "Justified: Bez przebaczenia".
Quentin Tarantino nie znosi filmów o superbohaterach
Jak relacjonował "Variety", podczas środowej promocji książki Tarantino został zapytany, jaki komiks najchętniej przełożyłby na ekran, gdyby miał wybór. Odpowiedź? "Sgt. Fury and his Howling Commandos". Komiks opowiada o Nicku Furym, którego w Filmowym Uniwersum Marvela (MCU) gra Samuel L. Jackson (aktor wystąpił w kilku filmach Tarantino, m.in. "Pulp Fiction" i "Django") oraz przygodach tytułowej jednostki z II wojny światowej, która pojawiła się w 2011 roku w "Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie".
Odpowiedź ta jest szczególnie ciekawa w kontekście ostatniej wypowiedzi Quentina Tarantino. Podczas jednego ze spotkań promujących swoją książkę, twórca "Pulp Ficion" został zapytany, dlaczego nigdy nie zdecydował się na wyreżyserowanie filmu superbohaterskiego. – Reżyserzy, którzy kręcą te filmy, to najemnicy. Ja najemnikiem nie jestem. Nie szukam pracy – podsumował krótko.
W "Cinema Speculation", która jest zbiorem esejów Tarantino i ogólnych przemyśleń na temat kina, Tarantino zdradził, że wielu reżyserów czeka na zmierzch tego typu kina. Jego zdaniem sytuacja przypomina tę z lat 60., kiedy wszyscy już nie mogli się doczekać przeminięcia mody na musicale. "Ta analogia się sprawdza, bo obecna sytuacja to bardzo podobny chwyt. Filmy superbohaterskie nas duszą" – napisał reżyser.
Tarantino to zresztą nie pierwszy hollywoodzki reżyser, który krytykuje królujące w box office filmy o superbohaterach.
Jako jeden z pierwszych w deklasujące inne produkcje w box office'ie filmy Marvela czy DC uderzył Martin Scorsese. W 2018 roku reżyser "Taksówkarza" i "Irlandczyka" odmówił filmom superbohaterskim miana "kina" i nazwał je "parkami rozrywki". – Nie oglądałem ich. Próbowałem, ale to nie jest kino. Szczerze mówiąc, jedyne, do czego mogę je porównać, to parki rozrywki. To nie jest kino ludzi starających się przekazać emocjonalne, psychologiczne doświadczenia człowieka innym – powiedział na łamach magazynu "Empire".
Do Scorsesego w krytyce filmów superbohaterskich dołączył także Francis Ford Coppola oraz Ridley Scott, który podsumował je w swoim stylu, nie przebierając w słowach. "(...) Są nudne jak g*wno. Ich scenariusze nie są, k***a, dobre. Myślę, że ja zrobiłem trzy świetne scenariusze filmów o superbohaterach. Jednym z nich byłby "Obcy" z Sigourney Weaver. Jednym byłby pier***ony "Gladiator", a drugim Harrison Ford i "Łowca androidów". To filmy o superbohaterach – powiedział Scott w rozmowie z portalem Deadline.
– Dlaczego więc inne filmy o superbohaterach nie mają lepszych historii? Przepraszam. Zbaczam nieco z głównego tematu, ale no wiesz – bez jaj. W większości bazują na efektach specjalnych, a jeśli masz pieniądze, to staje się nudne dla każdego, kto pracuje z efektami specjalnymi – dodał.