Martin Scorsese kontynuuje krucjatę przeciwko współczesnemu kinu. Jakiś czas temu słynny reżyser skrytykował filmy superbohaterskie, a ostatnio wygłosił nieprzychylną opinię na temat filmowców i ich pogoni za jak najlepszymi wynikami. Zdaniem laureata Oscara takie podejście jest bardzo obraźliwe.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Martin Scorsese po raz kolejny skrytykował współczesne kino. Na Nowojorskim Festiwalu Filmowym zdradził, co myśli na temat obsesji na punkcie wyników oglądalności i weekendów otwarcia.
Reżyser "Taksówkarza" uważa, że pogoń za liczbami jest czymś obraźliwym dla filmowca.
Wcześniej amerykański twórca skomentował boom na filmy superbohaterskie.
Martin Scorsese krytykuje współczesne kino
Martin Scorsese to jedno z najsilniejszych nazwisk w Hollywood. Reżyser i scenarzysta był 13 razy nominowany do Oscara, zdobył jedną złotą statuetkę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy FIlmowej za "Infiltrację", a także stał się dwukrotnym laureatem Złotej Palmy na Festiwalu w Cannes - za "Taksówkarza" (1976) oraz "Po godzinach" (1985).
Opinie zasłużonego filmowca, który pracuje w branży filmowej od ponad 55 lat, mogą w dzisiejszych czasach wydawać się dla niektórych dość kontrowersyjne. Ale czy w tym, co mówi Scorsese, nie ma ziarna prawdy?
W 2018 roku reżyser odmówił filmom superbohaterskim miana "kina" i nazwał je "parkami rozrywki". – Nie oglądałem ich. Próbowałem, ale to nie jest kino. Szczerze mówiąc, jedyne, do czego mogę je porównać, to parki rozrywki. To nie jest kino ludzi starających się przekazać emocjonalne, psychologiczne doświadczenia człowieka innym – powiedział na łamach magazynu "Empire".
Teraz Scorsese odniósł się do kwestii pogoni za jak najlepszymi wynikami. Chodzi oczywiście o zyski z filmów, ich oglądalność i weekendy otwarcia, które dla części twórców zdają się być priorytetowe przy wypuszczaniu dzieł do kin.
W trakcie Nowojorskiego Festiwalu Filmowego 79-letni scenarzysta stwierdził, że tendencja do patrzenia na liczby trwa od początku lat 80. ubiegłego wieku. – To nieco odpychające. Koszt filmu to jedna rzecz. Rozumiem, że produkcja filmu trochę kosztuje. Każdy oczekuje się, że przynajmniej ta kwota się zwróci lub podwoi – oznajmił.
– Obecnie kładzie się nacisk na liczby, koszt, weekend otwarcia, ile film zarobił w Stanach Zjednoczonych, ile w Anglii, ile w Azji, ile na całym świecie, do ilu widzów dotarł. Jako filmowiec i jako osoba, która nie wyobraża sobie życia bez kina, uważam to za obrazę – skwitował.
Przypomnijmy, że Martin Scorsese znany jest przede wszystkim jako reżyser "Taksówkarza", "Wściekłego byka", "Chłopców z ferajny", "Kasyna", "Wilka z Wall Street" czy "Irlandczyka". Nie wszyscy wiedzą natomiast, że Scorsese ma słabość do polskich filmów. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.