Gwiazda "Barw szczęścia" o traumie po śmierci ojca. "W sercu toczyłam dramat"

Joanna Stawczyk
18 listopada 2022, 07:05 • 1 minuta czytania
Katarzyna Glinka stwierdziła, że otworzy szufladkę z tymi najbardziej skrywanymi, bolesnymi wspomnieniami i opowie o nich swoim obserwatorom. Powrót do wydarzeń sprzed kilku lat kosztował ją wiele emocji. Gwiazda "Barw szczęścia" przybliżyła kulisy odejścia jej ojca. Chorował na nowotwór.
Katarzyna Glinka o traumie po śmierci ojca. "8 lat temu walił się mi świat" Fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER

Katarzyna Glinka o traumie po śmierci ojca. "8 lat temu walił się mi świat"

Katarzyna Glinka zazwyczaj nie jest tak wylewna w swoich wpisach w social mediach. Tym razem zrobiła wyjątek. Napisała o śmierci ukochanego taty, Kazimierza, który zmarł w 2014 r. Mężczyzna przez wiele lat toczył batalię z nowotworem.

"Tak. Wchodzenie w rolę pozwala przetrwać. Kiedy 8 lat temu walił się mój świat, dostałam telefon od Mamy, że Tata jest w agonalnym stanie. Było to minutę przed wejściem na scenę" – wyznała aktorka.

Glinka oznajmiła, że grała wówczas w komedii "Ślub doskonały". Na scenie pojawiła się w efektownej sukni ślubnej. Choć musiała się uśmiechać do publiczności, to w środku jej serce krwawiło. Myślała tylko o tacie na łożu śmierci.

"To bardzo dobra sztuka, właściwie już od początku publiczność wybucha gromkimi salwami śmiechu, podczas kiedy ja w sercu toczyłam dramat" – podkreśliła.

"Śmierć Taty nałożyła się też z końcem mojego małżeństwa. Więc stałam w tej przepięknej sukni ślubnej, rozśmieszałam publiczność do łez, wiedząc, że mogę nie zdążyć pożegnać się z Ojcem, a ta suknia ślubna to w tym momencie jakiś chichot losu" – zaznaczyła.

Aktorka wyjaśniła, że jej chęć podzielenia się osobistą traumą, ma w sobie cel. Chciała zwrócić uwagę na to, aby ludzie tak łatwo nie oceniali drugiej strony, nie mając pojęcia, co akurat dzieje się u kogoś w życiu.

"Nie wiem, czy wtedy zagrałam dobrze, czy źle, nie pamiętam. Nie pamiętam, czy po spektaklu powiedziałam wszystkim w teatrze dobranoc. Pewnie nie. Może kogoś ominęłam wzrokiem, nie dostrzegłam? Może nie zadbałam o innych" – kontynuowała wywód.

"Stojąc na scenie dajesz z siebie wszystko i przez chwilę 'nie myślisz'. Scena, plan filmowy daje chwilową odskocznię. Ale tak naprawdę to trwa tylko przez chwilę. Kurtyna opada, światła na planie filmowym gasną i wracam do swojego życia. Ono czasem jest cholernie piękne, ale czasem cholernie bolesne. Pamiętajmy o tym, zanim ocenimy książkę po okładce" – skwitowała dosadnie.

Internauci docenili Glinkę za to, że znalazła w sobie siłę, aby podzielić się z nimi tym trudnym doświadczeniem. W komentarzach podziękowali jej i dodali otuchy.

"Piękne i smutne zarazem"; "Dziękuję ci, że to napisałaś; "Pani Kasiu, jak zwykle mądre słowa"; "Dokładnie tak, jak mówisz. Oceniamy innych tylko po fragmencie ich życia, który widzimy przez chwilę i nie zastanawiamy się, co jest poza tym, co zobaczyliśmy"; "Oj tak, czasem na twarzy uśmiech, a w środku ból" – reagowano w komentarzach.

Glinka opowiedziała o rozstaniu z partnerem

Przypomnijmy, że Glinka ma na koncie trudne rozstania. Pod koniec lipca potwierdziła, że jej związek z Jarosławem Bienieckim to już przeszłość. Byli ze sobą od 2018 roku, a dwa lata później na świat przyszedł ich synek, Leo. To drugie dziecko Glinki. Aktorka ma 10-letniego syna, Filipa z poprzedniego związku z Przemysławem Gołdonem.

Na początku listopada zdecydowała się udzielić wywiadu na łamach "Party". Tam opowiedziała, jak czuje się po zakończeniu relacji z ojcem swojego drugiego dziecka. Padło wiele gorzkich słów, natomiast Glinka zapewniła, że nie poddaje się i pragnie zawalczyć o "lepsze jutro" dla siebie i swoich pociech.

– Mam 45 lat, dwoje dzieci, w tym jedno naprawdę małe, i nie zamierzam zaszyć się w kącie i płakać, bo nie wiem, jak potoczy się dalej moje życie. Choć kiedyś pewnie tak bym zrobiła. Ale postanowiłam się zmierzyć z tym, jaką historię napisało mi życie i zwyczajnie chcę zawalczyć o siebie (...) Jeśli ktoś kiedyś do mnie dołączy, to (red. życie) będzie po prostu jeszcze piękniejsze – podsumowała.