Oto co pokazuje reakcja Bortniczuka na wyznanie posłanki Kotuli o molestowaniu

Anna Dryjańska
22 listopada 2022, 19:56 • 1 minuta czytania
Dziwi was milczenie ministra sportu Kamila Bortniczuka w sprawie skandalu wokół Mirosława Skrzypczyńskiego, prezesa Polskiego Związku Tenisowego? Dziwi was, że zdawkowo zabrał głos dopiero na drugi dzień po wyznaniu posłanki Katarzyny Kotuli, która ujawniła, że w dzieciństwie doświadczyła molestowania seksualnego od trenera? Mnie nie dziwi zupełnie. 
Kamil Bortniczuk, minister sportu w rządzie PiS, członek Partii Republikańskiej. fot. Pawel Wodzynski/East News

Zacznijmy od tego, że o przemocowych zachowaniach szefa PZT wiadomo od kilku tygodni, bo to wtedy dziennikarze Onetu opublikowali pierwsze relacje zawodniczek i zawodników. Minister sportu mógł zareagować już pod koniec października, a nie dopiero w sytuacji, gdy traumatyczne przeżycia sprzed lat ujawniła posłanka Lewicy.


Wtedy jednak minister Kamil Bortniczuk nie tracił rezonu. Nie stanął po stronie skrzywdzonych, lecz powtarzał słowa Skrzypczyńskiego, że ten podejmie kroki prawne wobec redakcji (jak dotąd nie podjął). 

Zamiast wyrazić solidarność z ofiarami, członek Partii Republikańskiej wybrał rolę echa sprawcy. No cóż, mogło być gorzej. Siedem lat wcześniej Bortniczuk napisał na Twitterze "ja bym strzelał do aroganckich dziennikarzy" (potem tłumaczył, że to tylko ironia). Przy czymś takim perspektywa pozwu jest doprawdy błahostką.

Zresztą Bortniczuk nie lubi nie tylko dziennikarzy. Ma ewidentny problem także z kobietami. W 2015 roku, gdy za skórę zalazła mu Monika Olejnik (należąca do obu grup), odciął się mizoginicznym tweetem "jak widać menopauza ma różne oblicza".

Kilkunastoletnie dziewczynki też nie mają u Bortniczuka taryfy ulgowej. Już jako poseł użył swojej pozycji, by publicznie hejtować nastolatkę, która przed Sejmem protestowała wobec bezczynności polityków w sprawie katastrofy klimatycznej. "Trudno o tej dziewczynce powiedzieć: 'rezolutna'" – napisał na Twitterze.

Głupotę imputował nie tylko dziewczynce, ale i dorosłym kobietom. "Czy Panie mają poczucie, że prowadzą inteligentną dysputę? Średnio. W tradycyjnych rolach pewnie Paniom lepiej" – napisał Bortniczuk kilka lat wcześniej komentując dialog dziennikarki Hytrek-Prosieckiej i posłanki PO Agnieszki Pomaskiej.

No i oczywiście last but not least: Bortniczuk był jednym z parlamentarzystów, który swoim podpisem wsparł życzenie Jarosława Kaczyńskiego z 2016 roku, by Polki musiały rodzić płody bez głowy (tak, chodzi o wniosek do Trybunału i bezprawny zakaz aborcji embriopatologicznej).

Naprawdę trudno się spodziewać jakichś energicznych ruchów po facecie, który ma taki stosunek do kobiet i ich władzy nad swoim ciałem. Skoro traktuje Polki jak bezwolne inkubatory, to naturalnie nie jest zszokowany, gdy pupilek PiS obmacuje dzieci albo mówi do pracownicy obsługującej Memoriał Kaczyńskich "chcę mleko z twoich cycuszków". 

Posłowie PiS reagują w sposób zwyczajowo oburzający. – To nie jest problem polityczny – mówi Kazimierz Smoliński. – Ja mam w tym tygodniu sesję OBWE – ucieka od komentarza posłanka Barbara Bartuś. 

Wreszcie wydusił coś z siebie sam Bortniczuk. "Zamierzam pilnie podjąć inicjatywę ustawodawczą, nadającą ministrowi właściwemu ds. kultury fizycznej realny nadzór nad działalnością związków sportowych i ich organów. Wierzę, że politycy opozycji nie ograniczą się do bieżących populizmów i poprą te propozycje" – napisał na Twitterze. 

Za mało, za późno, ale przecież to zupełnie zrozumiałe. Wystarczy przypomnieć sobie dokonania Kamila Bortniczuka.