"Czysty, żywy cynizm i hipokryzja". Czyli jak fobia niemiecka sięga w Polsce absurdu

Katarzyna Zuchowicz
25 listopada 2022, 06:09 • 1 minuta czytania
Zamieszanie z Patriotami, mecz, który przegrali Niemcy, nawet niedźwiedzie w Bieszczadach potrafiły wywołać antyniemieckie emocje. Każdego dnia, non stop, zalew takiej narracji serwują nam i TVP, i Jarosław Kaczyński, i inni politycy Zjednoczonej Prawicy. – Czuję żal, jest mi bardzo, bardzo przykro. Tego po prostu nie da się słuchać – mówi poseł mniejszości niemieckiej Ryszard Galla.
Antyniemiecka narracja w wykonaniu polityków Zjednoczonej Prawicy sięga absurdu. fot. Pawel Wodzynski/East News

Nie od dziś wystarczy drobna iskra, by po stronie obozu PiS momentalnie odezwał się antyniemiecki obłęd. Niemcy przegrali w Katarze mecz z Japonią 1:2? Euforia, jakby niemal wyszli z UE.


"I jak tu nie kochać Japonii? Nie dość, że inwestują w węgiel to jeszcze dali łupnia Niemcom" – to komentarz Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski mówi sam za siebie.

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski: "Niemcy przed meczem z Japonią bardziej niż na mundialu skupieni byli na promowaniu LGBT. Efekt? 2:1 dla Japonii. Nie warto mieszać ideologii ze sportem".

Ale najwyraźniej sport pomieszał się niektórym z polityką. Zresztą bohaterem memów wśród zwolenników prawicy szybko stał się Donald Tusk. "Żałoba w sztabie PO", "Tusk i całe PO w rozpaczy", "Frustracja PO po przegranym meczu" – posypały się szyderstwa w internecie.

Radość z porażki Niemiec wnikliwi obserwatorzy Wiadomości TVP zauważyli też na twarzy Michała Adamczyka, który o tym fakcie poinformował.

W całej tej antyniemieckiej narracji PiS i TVP to tylko maleńki drobiazg. Szczegół, a jednak pokazuje, do jakich absurdów dochodzimy.

– Nie mieszajmy sportu z polityką, bo jeśli chcemy mieszać, to co robią nasi w Katarze? Ja, w ramach wspólnoty europejskiej, kibicuję Polakom, ale potem największą wspólnotę czuję z krajami UE, które startują w tych mistrzostwach, a nie z Japonią. Dlatego dziwi mnie wpis Janusza Kowalskiego. On świadczy o cynicznej grze, która ma na celu jedno: pokazanie, kto w wyścigach politycznych jest bardziej antyniemiecki, Kaczyński z PiS czy Kowalski z Solidarnej Polski – reaguje na to posłanka Katarzyna Lubnauer, wiceprzewodnicząca klubu KO. 

"Fobia antyniemiecka przybrała absurdalny wymiar"

Ostatnie dni przyniosły jednak coś jeszcze, co znacznie mocniej wpisuje się w antyniemiecką narrację, do której już się przyzwyczailiśmy. Jest groźniejsze i znacznie poważniejsze niż "jakiś" mecz.

"Fobia antyniemiecka przybrała absurdalny wymiar" – oceniła posłanka Katarzyna Lubnauer, gdy cała Polska dowiedziała się w czwartek, że Błaszczak nie chce, by Patrioty z Niemiec trafiły do Polski.

Przypomnijmy, kilka dni temu niemiecki rząd zaproponował, że polskie niebo mogą chronić niemieckie Eurofightery, a później dodano baterię rakiet Patriot. Minister obrony najpierw wyraził zainteresowanie rozmieszczeniem systemu w Polsce. Potem przekazał, że zwrócił się do Niemiec, by Patrioty zostały przekazane Ukrainie i rozstawione przy zachodniej granicy. Tu Jakub Noch pisał więcej o burzy, jaką ta informacja wywołała.

– W wielu kwestiach można dyskutować, ale nie powinniśmy ryzykować polskiego bezpieczeństwa militarnego, tylko dlatego, żeby Jarosław Kaczyński podczas swojej podróży po Polsce jeszcze raz mógł najechać na Niemców. Przecież wiadomo, że propozycja Błaszczaka umieszczenia Patriotów w Ukrainie jest nie do przyjęcia, bo nikt nie wyśle żołnierzy niemieckich, czyli żołnierzy NATO, którzy je obsługują, na teren wojenny – mówi Katarzyna Lubnauer. 

To jest pokazanie, że Błaszczak dostał burę od Kaczyńskiego i zaczął wycofywać się ze swoich propozycji. Tylko że Polacy nie mogą być ofiarami antyniemieckiej polityki PiS. Katarzyna LubnauerPosłanka KO

– Przypomnę, że na skutek rakiety, która spadła na Polskę, zginęło dwóch polskich obywateli. W tym momencie polityka pt. "Na złość mamie odmrożę sobie uszy" to już nie są żarty. To kwestia bezpieczeństwa militarnego Polski i bezpieczeństwa Polaków. Negowanie potrzeby zabezpieczenia polskiego nieba to zdrada interesów Polski – podkreśla. 

Poseł mniejszości niemieckiej: Czuję żal

Jak to wszystko ocenia jedyny poseł mniejszości niemieckiej? Ryszard Galla mówi naTemat, że emocje po meczu Niemcy-Japonia może jeszcze by zrozumiał:

– Ludzie się cieszą, że Japończycy wygrali z Niemcami. I niech się cieszą. Natomiast nie chciałbym, żeby w jakikolwiek sposób przekładało się to na agresję przeciwko Niemcom i na nieuzasadnioną krytykę.

Zaznacza też, że nie jest strategiem wojskowym, więc trudno mu ocenić kwestię Patriotów, ale i to mógłby zrozumieć.

Jeśli strona niemiecka zdecydowała, że dobrze by było, aby były one po stronie polskiej, to zastanawiam się, czy to jest dobre posunięcie. Jednak na takie zdarzenia próbuję patrzeć pozytywnie. Jeśli Patrioty broniłyby wschodniej granicy UE, to zróbmy to. Ryszard Gallaposeł

Najbardziej w narracji antyniemieckiej boli go co innego.

– Najbardziej boli mnie to, co mówi pan prezes Kaczyński i kierownictwo Zjednoczonej Prawicy, cały czas zrzucając winę na stronę niemiecką. Mówiąc, że UE to Niemcy, że nie będziemy pod niemieckim butem. Za każdym razem, we wszystkim, jest szukanie winnych po stronie niemieckiej. Jest to bardzo, bardzo przykre. Odbieram to z wielkim żalem. Tego się po prostu nie da słuchać – mówi Ryszard Galla.

Najlepiej zwalić winę, że to strona niemiecka jest winna, a my mamy wszystko wspaniale prowadzone, wszystko funkcjonuje bez zarzutów. Wiadomo, że w pewnych sprawach wina jest po naszej stronie, ale zawsze szuka się jej po drugiej. Czasem w sposób nieracjonalny. W tej chwili jest to tak silne i naprawdę tak mocne, że nie chciałbym, aby to się jeszcze bardziej nasilało. Ryszard GallaPoseł

Kaczyński ciągle powtarza, że Polska dogania Niemcy. Podczas objazdu Polski twierdzi, że chcieli nas doić, że traktują Polaków w rasistowski sposób, grzmi o reparacjach wojennych i krzywdach, opowiada historie o podróży polskich europosłów niemieckim pociągiem.

A Wiadomości TVP robią absurdalne materiały np. o tym, że Niemcy chcą zabrać Polakom węgiel na zimę.

Ostatnio emocje wywołały nawet niedźwiedzie w Bieszczadach, a właściwie doniesienia niemieckich mediów o tym, że mogą wyginąć. Kontratak nastąpił natychmiast.

"Poraża ich arogancka fałszywa troska.Wystarczy przypomnieć wycinkę prastarego lasu Hambach pod kopalnię, czy nielegalnie zastrzelonego polskiego żubra" – kpiła europosłanka Beata Mazurek.

Również lokalny portal Nowiny24.pl, należący do Polska Press, przypuścił atak felietonem.

"A mnie autentycznie żal tych biednych Niemców. O tak wiele spraw w Polsce muszą się troszczyć. O praworządność, o Donalda Tuska, który musi zostać premierem, o Puszczę Białowieską, Odrę, przekop Mierzei Wiślanej, o kopalnię w Turowie, o tunel pod Świną, a teraz jeszcze o niedźwiedzie. Naprawdę można od tego zatroskania zwariować (...) A wiecie Państwo, ile w Niemczech żyje niedźwiedzi? Ani jeden! Ostatniego zastrzelono w 1835 r." – kpiła autorka.

Całe multum podobnych historii i wypowiedzi można tylko mnożyć.

Czy to już obłęd? Obsesja?

– Nie. To jest czysty, żywy cynizm i hipokryzja. W czasach, gdy jasne jest, że zagrożenie jest ze wschodu, politycy tacy jak Krasnodębski czy Legutko, mówią o zagrożeniu z Zachodu. – odpowiada posłanka KO.

Nawet w edukacji, gdzie w podręczniku do HIT wpisuje się treści, które mają straszyć Zachodem na zamówienie Czarnka. To jest cała kampania nienawiści zbudowana po to, żeby wybielić PiS, jeśli chodzi o kwestie braku praworządności i zablokowania przez ich politykę  środków UE. PiS musi na kogoś zrzucić odpowiedzialność, że nie mamy środków z KPO. A Niemcy PIS i media publiczne utożsamiają z UE. A przecież UE to też my.Katarzyna LubnauerPosłanka KO

Katarzyna Lubnauer podkreśla: – Jesteśmy członkiem UE. Naszym celem powinno być to, żebyśmy mieli jak najwięcej do powiedzenia w ramach UE, a nie walczyli z jej instytucjami. Trzeba reaktywować Trójkąt Weimarski, rozmawiać z Niemcami, Francuzami, z najsilniejszymi gospodarkami i społeczeństwami UE, a nie na nie szczuć. Bo patriotyzm to walka o bezpieczną, znacząca w UE Polskę, a nie partyjna gra polityką zagraniczną i militarną na potrzeby wewnętrzne. 

Poseł Galla: Czemu to służy?

Ryszard Galla mówi, że podczas spotkań ze stroną niemiecką cały czas słyszy pytania: "Dlaczego? Po co?". Często są to osoby, które uczestniczą w różnych projektach w Polsce, mają tu kontakty. Dopytują go, czy ten głos, który płynie ze strony rządowej, jest głosem społeczeństwa.

– Ta antyniemiecka narracja do nich dociera. Na szczęście bywam wśród Polaków, rozmawiam z nimi. Myślę, że nie do końca podzielają ten pogląd reprezentowany przez rządzących – mówi.

Ma też obserwacje wynikające z różnych, indywidualnych rozmów z politykami Zjednoczonej Prawicy:

– Widzę, że mają kontakty z Niemcami, współpracują z nimi. To wszystko funkcjonuje tak, jak bym sobie życzył. A z drugiej strony, widać podczas spotkań z prezesem Kaczyńskim i słychać w wypowiedziach premiera Morawieckiego, czy pana ministra Ziobry, że na każdym kroku, gdzie tylko można, bardzo mocno eksponuje się tę antyniemieckość. Wiceminister Woś gdziekolwiek może, szuka tego wątku, żeby uderzyć w stronę niemiecką.

Czy jego zdaniem ta fobia coraz bardziej przybiera rozmiary absurdu?

– Myślę, że tak. Cały czas zadaję sobie tylko pytanie, czemu to służy. Patrzę, jak dobrze układa się współpraca między samorządami, organizacjami pozarządowymi, w biznesie. A tu gra się elementami antyniemieckimi. Nie wiem, czy po to, żeby jednoczyć wokół siebie elektorat? Żeby mówić mu, że musimy przed czymś się bronić? Trudno mi jednak jednoznacznie określić, przed czym – mówi.