Badania: napoje "zero" pomagają w odchudzaniu. I nie o bilans kaloryczny tu chodzi

Helena Łygas
11 grudnia 2022, 12:00 • 1 minuta czytania
Niech pierwszy rzuci puszką coli, kto choć raz w życiu nie usłyszał "nie pij tego świństwa". Okazuje się jednak, że nie takie świństwo straszne, jak je malowano. To znaczy przynajmniej, jeśli chodzi o napoje typu "light". Że nie tuczą, wiadomo nie od dziś. Nowe badania pokazują natomiast, że mogą wspomagać odchudzanie i na inny sposób.
Okazuje się, że napoje typu "zero kalorii" mają niespodziewane właściwości odchudzające fot. Krzysztof Hepner / Unsplash

Dietetyka jest nauką medyczną. To nie dieta pudełkowa, kulki mocy czy suplementy "na włosy i paznokcie". A raczej - nie tylko. Przeciętna osoba o prawidłowej masie ciała i bez problemów zdrowotnych do dietetyka raczej nie trafia. 


Co innego wszelkiego rodzaju złote rady - te trafiają do każdego. Coś jak "dieta cud", tyle że bez diety. Tymczasem poza cudownym rozmnożeniem chleba (i ryb) próżno szukać żywieniowych cudów. 

Przyjaciółka cioci prawdę ci powie?

Nie brakuje za to mądrości dietetyczno-ludowych przekazywanych - nomen omen - z ust do ust. Bo i kto nie słyszał o magii porannej wody z cytrynką oczyszczającej organizm z toksyn, jagodach goji chroniących przed rakiem (antyoksydantami) czy, sproszkowanym młodym jęczmieniu na odchudzanie.

Oprócz cudownych sposobów są jednak i przestrogi. Któż nie był straszony w dzieciństwie glutaminianem sodu w chipsach, który miał być rzekomo rakotwórczy. Dziś wiadomo już, że jest nieszkodliwy, a nawet został uznany za piąty smak (obok słonego, słodkiego, gorzkiego i kwaśnego). Umami - bo tak w Japonii nazywa się ten smak - występuje zresztą naturalnie w wielu produktach. 

Najpierw napoje light, potem strzykawka

Podobnie było zresztą z aspartamem - latami odsądzanym od czci i wiary słodzikiem. I on miał być rakotwórczy, o czym przypominały mamy, babcie i nauczycielki, a nawet - uzależniający.

Najczęściej komentowany zeszłoroczny artykuł z "New York Timesa" dotyczył właśnie uzależnienia od coli zero. I choć komentujący obśmiali tekst, nie brakowało i takich, którzy opowiadali o podobnych wrażeniach - że oto zwodnicze napoje light wzięły ich w swoje macki i nie puszczają. 

Dr Damian Parol, dietetyk: – Słodziki nie uzależniają. Co więcej, wbrew obiegowej opinii, nie uzależnia nawet cukier. Tymczasem bywa porównywany do kokainy – silnego narkotyku, mocno ingerującego w naszą neurochemię. Z biochemicznego punktu widzenia nie ma możliwości fizycznego uzależnienia się od cukru lub słodkiego smaku.

– Inna kwestia - ludzie po prostu lubią słodki smak, sprawia im przyjemność, do której dążą. W tym sensie cukier, i generalnie żywność, teoretycznie może "uzależnić". Jednak nie sam cukier jest tu najważniejszy. Badania pokazują, że największą przyjemność, jeśli chodzi o jedzenie, sprawia ludziom połączenie tłuszczu, cukru lub innych węglowodanów, bywa, że soli, a do tego "smaku" obróbki termicznej – mówi ekspert.

I dodaje: – Idealnym przykładem będą tu frytki - tłuste, węglowodanowe, słone i gorące. Tego typu żywność może mieć quasi-uzależniające właściwości, choć w mojej opinii nie należy zestawiać tego z uzależnieniem od substancji psychoaktywnych.

Słodzik - czyli właściwie co?

Słodziki to bardzo duża grupa przeróżnych substancji, które wspólne mają tylko to, że łączą się z receptorami odpowiadającymi za odczuwanie słodkiego smaku. Z chemicznego punktu widzenia to dość małe wymaganie i bardzo wiele cząsteczek może je spełnić. Pytaniem pozostaje, czy spełniają je w bezpieczny sposób.

Dr Damian Parol: – Nie da się jednoznacznie powiedzieć, że słodziki są szkodliwe lub nie - wszystko zależy od samego słodzika, a tych jest mnóstwo. Z pewnością te, które są na rynku, są bezpieczne. Ludzie często boją się długich, niezrozumiałych dla nich składów, tych wszystkich literek "E", ale substancje używane w przemyśle spożywczym są dziś bardzo dokładnie sprawdzane i monitorowane.

Najczęściej występującym w produktach spożywczych słodzikiem jest aspartam. To prosta cząsteczka składająca się z dwóch aminokwasów - fenyloalaniny i kwasu asparginowego. To powszechnie występujące, naturalne substancje obecne właściwie w każdym pożywieniu - jeśli coś ma białko, to zawiera te aminokwasy i to dosłownie kilkadziesiąt razy więcej niż na przykład w coli zero.

– Owszem, aspartam może być niebezpieczny przy spożyciu bardzo dużej ilości - tyle że technicznie nie jest możliwe, żeby człowiek przyjął go aż tyle w pożywieniu - i to nawet, jeśli będzie wypijał po dwa litry coli dziennie – mówi dr Parol.

– Przekonanie na temat szkodliwości aspartamu, o której w latach 90. rozpisywała się prasa, bierze się z badania, które przeprowadzono wówczas na szczurach. Problem polegał na tym, że podano im olbrzymie dawki substancji. Potem na temat potencjalnej rakotwórczości aspartamu przeprowadzono jeszcze setki badań i żadne z nich nie wykazały prawdziwości tej tezy – wyjaśnia.

- Aspartam zawiera cząsteczkę metanolu, czyli alkoholu, który jak by nie patrzeć, jest toksyczny. Oczywiście znowu - w dużych ilościach, gdy organizm ma problemy z jego zmetabolizowaniem. Metanol jest też na przykład w soku pomidorowym i to w jakieś 6 razy większej ilości. Ale ani soku pomidorowego, ani napojów light nie da się wypić w takich ilościach, żeby metanol w nich zawarty był trudny do niebezpieczny - mówi dr Parol.

W gabinecie często spotyka się z tym, że osoby, które do napojów gazowanych podchodzą nieomal, jak gdyby były trucizną, są amatorami wina czy zawierającego szczególnie dużo metanolu whiskey.

To nie łakomstwo, to bąbelki!

Raka nie dostaniemy (a przynajmniej nie od aspartamu), uzależnić się nie uzależnimy, ale innym popularnym mitem, który narósł wokół już nawet nie napojów zero, ale napojów gazowanych w ogóle jest działanie bąbelków, które rzekomo sprawiają, że żołądek się rozciąga, a co za tym idzie danej osobie trudniej się najeść. 

– Rzeczywiście rozciągnięcie żołądka jest możliwe, ale tylko przez spożywanie bardzo dużych ilości jedzenia. Napoje gazowane mogą mieć za to niekorzystny wpływ na osoby cierpiące na zapalenie żołądka czy refluks. U niektórych osób napoje gazowane - w tym także woda - mogą powodować zgagę. I to właściwie tyle, jeśli chodzi o negatywny wpływ bąbelków – mówi dietetyk.

Truely light

W badaniu przeprowadzonym przez amerykańskich naukowców, pracujących na co dzień na wydziałach nauk medycznych różnych uczelni wyższych jak np. University of Pennsylvania, wzięły udział 303 osoby.

Każda z nich miała nadwagę lub chorowała na otyłość. Przez rok badani brali udział w programie odchudzającym, a dodatkowo mieli wypijać dziennie po 710 mililitrów wskazanego napoju. W pierwszej grupie była nim woda, w drugiej zaś - dowolnie wybrane napoje typu "light". 

Podczas gdy pacjenci pijący wodę schudli w tym czasie między 2,5 a 5,6 kilo, ci, którzy przyjmowali napoje light, stracili co najmniej po 6,2 kilo. W tym badaniu nie sprawdzano jednak, w jaki sposób napoje tego typu przyczyniły się do utraty wagi. Jednak w podsumowaniu badania eksperci wyraźnie podkreślili wpływ napojów "zero" na łatwiejszą/szybszą utratę wagi i postawili teorię, że analogiczny efekt będzie występował także u osób, które nie są na diecie odchudzającej.

A zatem - czy można odchudzać się napojami light? Doktor Damian Parol jest sceptyczny, choć nie wyklucza ich jako swego rodzaju "wspomagaczy", sam też ich nie odradza.

- Jeśli w wywiadzie okazuje się, że pacjent pije tego typu napoje, a zaczyna dietę odchudzającą, nigdy ich nie odradzam. Dobrym pomysłem jest też zmiana napojów słodzonych cukrem na napoje typu light. Tego typu zmiana jest wręcz prozdrotowotna, bo eliminujemy niepotrzebny cukier. Natomiast nie wygląda to też tak, że komukolwiek zalecałbym wspomagać redukcję masy ciała w ten sposób,  jeśli do tej pory pił tylko wodę, kawę i herbatę – mówi.

I dodaje: – Uważam natomiast, że jeśli ktoś się odchudza i np. widzi, że zaczyna podjadać, że brakuje mu słodkiego, może spróbować zacząć pić napoje zero i zobaczyć, czy w jego przypadku przyniesie to efekt. Oczywiście nie przesadzając z ilością i osobiście rekomendowałbym trzymać się średnio poniżej szklanki dziennie - przestrzega ekspert.

Z kolei badanie (a raczej metaanaliza) opublikowane we wrześniu tego roku w czasopiśmie naukowym "Advances in Nutrition" badało wpływ popularnej mieszanki dwóch słodzików (aspartamu i acesulfanu-K) na łaknienie. Okazało się, że spożywanie napojów typu "light" ze wspomnianymi substancjami zmniejszało łaknienie, co przełożyło się na to, że badani spożywali nawet do 200 kalorii mniej na jeden posiłek. – Do końca nie wiadomo, dlaczego połączenie słodzików, jakimi są aspartam i acesulfan K powoduje zmniejszenie łaknienia, ale jest to faktem. Prawdopodobnie słodki smak słodzików zmniejsza "ochotę na słodkie", niejako zastępując cukier i zmniejsza łaknienie. To trochę takie "hakowanie mózgu". Do tego może dochodzić też sama czynność picia, która nieco zmniejsza apetyt - tłumaczy doktor Damian Parol. I dodaje:

- Połączenie aspartamu z acesulfanem K jest z całą pewnością bezpieczne. Należy zwracać uwagę na obecność w napoju słodzika, jakim jest sukraloza. Jeśli o ten słodzik chodzi, są badania, które wskazują, że może ona wpływać negatywnie na insulinowrażliwość - szczególnie gdy sukraloza jest spożywana podczas posiłku. Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Nie znaczy to oczywiście, że sukraloza jest niebezpieczna, to po prostu zjawisko, które nie występuje w przypadku innych słodzików – tłumaczy ekspert.  

Tyle że, jeśli chodzi o bodajże najpopularniejszy napój typu light na świecie - colę zero - jest jedno, małe "ale", a imię jego: kwas fosforowy.

Dr Parol: – Jego przyjmowanie prowadzi do odwapnienia kości i niszczy szkliwo - de facto je rozpuszczając. Większość napojów nie zawiera jednak tego składnika. W składach znajdziemy czasem słabsze kwasy organiczne, które również będą niekorzystne dla zębów. Niemniej ten sam problem dotyczy napojów słodzonych cukrem, a nawet soków. Przy czym cukier też jest przecież szkodliwy dla zębów.