Znany polski patoyoutuber trafił do krainy wiecznych banów. Czemu YouTube zrobił to dopiero teraz?

Bartosz Godziński
07 grudnia 2022, 18:28 • 1 minuta czytania
Nitrozyniak był jednym z najpopularniejszych i najdłużej działających patoyoutuberów. Jakimś cudem przez lata udawało mu się uniknąć bana, a przecież poniżał, obrażał i niszczył ludzi. W końcu i na niego przyszła pora. Zablokowanie jego kanału jednak nie ma związku z głośnym ostatnio filmikiem "Analiza działalności Nitrozyniaka". Dlaczego więc YouTube się za niego wziął? Mamy odpowiedź serwisu.
Popularny youtuber Nitrozyniak dostał dożywotniego bana. Za co? Screen z YouTube

Nitrozyniak jest gwiazdą polskiego internetu – miał miliony widzów, firmę odzieżową, walczył w Fame MMA, był nawet zaproszony przez Krzysztofa Stanowskiego na wywiad do Kanału Sportowego. Jak udało mu się zdobyć taką sławę? Wiele osób zapomniało, na czym się wybił i że aż tak bardzo nie różni od innych znanych patostreamerów, którzy odeszli do krainy wiecznych banów.

W przeciwieństwie do innych youtuberów o mało chwalebnej przeszłości jak np. jego kolega po fachu Gimper czy Boxdel (jeden z pomysłodawców Fame MMA), Nitro nie skasował swoich starych filmików. Wyręczył go za to teraz YouTube, ale było już za późno.

Kim jest Nitrozyniak? To jeden z najdłużej działających polskich patoyoutuberów, którego się wszyscy bali.

Dzień przed banem śmieszne filmiki wyciągnął z czeluści YouTube'a kanał "Nie wiem, ale się dowiem!" i opublikował z soczystym komentarzem. Jego twórca odwalili kawał świetnej roboty i nie tylko prześwietlili jego trwającą niemal dekadę skandaliczną działalność, ale i wytłumaczył, dlaczego jest szkodliwy i jak mu to wszystko uchodziło przez lata płazem.

W materiale (w całości obejrzymy go tutaj - ma już prawie pół miliona wyświetleń) możemy posłuchać, jak dzwonił do przypadkowych ludzi i proponował im "ch*ja w d*pę" lub "posuwanie córki". Nagrania z tych rozmów miały miliony wyświetleń na jego kanale (zajmował się też np. grami, ale to nie było aż tak klikalne).

Dalej mamy przykłady tego, jak obrażał, pomawiał i poniżał innych twórców. Takie filmiki czy streamy służyły budowaniu społeczności, ale i były promowane przez algorytmy YouTube, bo są angażujące (swego czasu patostreamy trafiały nawet na stronę główną).

Nitro zawsze musiał posiadać jakiegoś wroga. Kogoś, z kogo można było żartować, poniżać i wymyślać przezwiska. Schemat się powtarza. Nitro nie może pozostać bez konfliktu, bez wroga, którego społeczność może obrzucać obelgami. Zawsze musiał kogoś, na kim budował pozycję w internecie. To bardzo dobrze znana strategia do budowania więzi w grupie. Nic tak nie łączy ludzi, jak wspólny wróg. Podejście często wykorzystywane w polityce."Nie wiem, ale się dowiem!"

Nie wiemy, czy robił to wszystko świadomie, czy intuicyjnie, ale Nitro zbudował ogromną fanbazę złożoną z młodych ludzi, którzy skoczyliby za nim w ogień. Prawdopodobnie z tego powodu przez lata żaden znany youtuber go nie krytykował (nawet ci, którzy na co dzień zajmują się "szeryfowaniem" i "wyjaśnianiem" influencerów), bo bał się najazdu na swój kanał lub profil czy hejterskich filmików i streamów. Firmy nie chcą też współpracować z twórcami, którzy wywołują kontrowersje – nawet jeśli działają w słusznym celu.

Nie wierzycie? W 2019 roku Ola Gersz napisała na łamach naTemat (nie wszyscy więc milczeli w jego sprawie) o filmiku nakręconym wspólnie z Takefunem, na którym w obleśny sposób oceniali polskie influencerki. Nitro później nagrał odpowiedź (filmiku już jednak nie ma, bo zniknął wraz z kanałem), w której wbrew pozorom nie wyzywał personalnie naszej redakcyjnej koleżanki, ale za to jego "armia" życzyła jej śmierci w wysyłanych wiadomościach.

Film "Analiza działalności Nitrozyniaka" punktuje też właśnie jego patologiczny stosunek do kobiet i seksu. Na streamach wiele razy twierdził, że spał (użył oczywiście bardziej wulgarnego słowa) z żonami i matkami innych internautów, wyzywał je od "k*rew j*banych" lub życzył "aby ci k*rwa stara zdechła". "Zasłynął" też wypowiedzią, w której wyznał, że gdyby jutra miało nie być, to by kogoś... zgwałcił, bo przecież nie poszedłby za to siedzieć.

Nie da się ukryć, że nieraz gorsze wyzwiska są używane na szkolnych boiskach lub pod blokiem o czwartej rano z soboty na niedzielę. Nitro jednak jest autorytetem dla wielu nastolatków, którzy później naśladują jego zachowania (w materiale są przykładowe posty internautów w stylu wypowiedzi Nitrozyniaka) i nie widzą w tym nic złego. Nawet po tym filmie w sieci znajdziemy mnóstwo komentarzy broniących swojego idola.

Nitro wyłapał bany od Riot Games, Twitcha, a teraz YouTube'a. Dlaczego?

Nitro już w 2021 został zbanowany przez Riot Games (twórca gry "League of Legends"), przez co wypadł z e-sportowego ekosytemu tego studia. Powodem było, a jakże, jego toksyczne zachowanie. Również w zeszłym roku dostał permanentnego bana na Twitchu. Już wcześniej jego kanał w tym serwisie był zawieszony, bo, jak tłumaczył, "dostał bana za molestowanie innych osób".

W Mikołajki przyszedł kres jego działalności na YouTube. Wiele osób po materiale "Nie wiem, ale się dowiem!" zaczęło zgłaszać kanał Nitrozyniaka (w zeszłym tygodnia pojawiła się jeszcze inna, podobna analiza BARBOBtv), ale serwis wziął go na cenzurowane przed aferą. Nitro zresztą sam później wrzucił post, w którym tłumaczył, co się stało. Na głównym kanale (TheNitroZyniak) skasowano mu "filmik z tiktokami", dostał ostrzeżenie, ale wrzucał też filmiki na drugi kanał (Nitro), co jest niezgodne z regulaminem serwisu.

Potwierdza to również biuro prasowe YouTube. Z oświadczenia dowiadujemy się jeszcze, że dostał ostrzeżenie za "nękanie", co po obejrzeniu wcześniejszego materiału nie jest jakoś specjalnie zaskakujące.

YouTube ma jasne Wytyczne dla społeczności, które określają, co jest niedozwolone na platformie. TheNitroZyniak otrzymał ostrzeżenie za przesyłanie treści, które naruszają nasze zasady dotyczące nękania. Spowodowało to zawieszenie uprawnień do publikowania. Podczas tego zawieszenia twórca próbował obejść egzekwowanie zasad i używał innego kanału do publikowania treści, w wyniku czego oba kanały zostały zamknięte.Biuro prasowe YouTube

Nie udało mi się uzyskać odpowiedzi, czy ostrzeżenie dotyczyło tylko konkretnego filmiku, czy wielu. YouTube sprawdza wszystkie oflagowane filmy zgłoszone przez system lub społeczność. "Nie ma znaczenia, czy jest to film nowy, czy starszy. Jeżeli jakiś materiał jest zgłoszony, nasi weryfikatorzy oglądają materiał, aby sprawdzić i upewnić się, czy łamie on nasze wytyczne" – wyjaśnia biuro prasowe.

Jeżeli dany film naruszy regulamin, serwis postępuje zgodnie z zasadami naruszeń (szczegółowo są opisane tutaj). Przedstawiciele YouTube'a wyjaśnili też nam krok po kroku, czym zawinił Nitro. Krótko mówiąc ostatecznie nie spadł z rowerka stricte za treści jego filmików (dostał za to "tylko" jedno ostrzeżenie, co jest zaskakujące po tylu latach), ale dlatego, że próbował obejść system:

Na marginesie dodam, że za pierwsze ostrzeżenie kanał na YouTube jest zawieszony przez tydzień, za drugie - na dwa tygodnie, a za hattricka należy się permanentny ban. Oba kanały Nitra zostały zamknięte na stałe. Jeśli chciałby założyć trzeci, to najpewniej czeka go taki sam koniec.

Gdy kanał zostanie zamknięty, otwarcie lub korzystanie z innego kanału lub obejście zasad zawieszenia jednego kanału przez działanie na innym jest sprzeczne z naszymi Warunkami korzystania z usługi. Jeśli twórca uważa, że jego treść nie narusza Wytycznych dla społeczności, może odwołać się od decyzji. Odwołanie dotyczy tylko filmu, na które nałożone zostało ostrzeżenie, a nie zamknięcia kanału. Jeśli okaże się, że film nie narusza zasad, zawieszenie kanału również zostanie cofnięte. To jedyny przypadek, kiedy kanał może zostać przywrócony.Biuro prasowe YouTube

Są więc nikłe szanse na to, że YouTube cofnie bana, ale raczej nikt w to nie wierzy. Tym samym Nitrozyniak stracił dwie potężne platformy, na których głównie działał. Sądząc po jego wpisach na Twitterze, zbytnio się tym nie przejął (ważniejszy był dla niego mecz na mundialu) albo robi dobrą do złej gry. Pozostał mu jeszcze serwis Elona Muska, gdzie wolno więcej, a także jego wierni fani, którzy teraz tym bardziej stoją za nim murem, więc na pewno sobie jakoś poradzi.