To ona wjechała w salon urody. Była żużlowa miss trafiła do szpitala psychiatrycznego
- Kobieta wjechała samochodem w salon kosmetyczny w Toruniu
- Lokalnym dziennikarzom udało się porozmawiać z jej matką – stwierdziła, że jej córka od dawna ma problemy ze zdrowiem psychicznym, które dodatkowo pogłębiły się po rozstaniu z narzeczonym
- Jak podaje "Przegląd Sportowy Onet", za kierownicą siedziała Sandra M., Miss Startu PGE Ekstraligi 2018
Jak informowaliśmy w naTemat, do szokującego i groźnie wyglądającego zdarzenia doszło we wtorek wieczorem przy ulicy Żwirki i Wigury w Toruniu. 30-letnia kobieta, która siedziała za kierownicą volkswagena new beetle, wjechała do salonu kosmetycznego przez okno. Auto dosłownie zaparkowało w środku.
30-latka wjechała samochodem w salon kosmetyczny
Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, chcieli zbadać kobietę alkomatem. Odmówiła, dlatego funkcjonariusze pobrali od niej próbki krwi do badania. Mundurowi poinformowali, że ich dalsze decyzje będą zależeć od tego, czy kobieta była pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających oraz od ewentualnego stężenia tych substancji we krwi.
– Jeśli kobieta była całkowicie trzeźwa, najprawdopodobniej odpowie za spowodowanie kolizji – przekazał Wojciech Chrostowski, rzecznik toruńskiej policji. Poza dużymi stratami materialnymi w salonie nikt nie został ranny. 30-latka również nie odniosła poważniejszych obrażeń. Dziennik "Nowości" podaje, że 30-latka jest dobrze znana w toruńskim środowisku sportowym i branży hostess, a także wśród użytkowników social mediów. "Przegląd Sportowy Onet" podaje z kolei, że za kierownicą volkswagena siedziała Sandra M., Miss Startu PGE Ekstraligi 2018.
"Przez wiele lat była podprowadzającą Apatora Toruń. Później zaczęła pomagać innym klubom w uszyciu strojów dla podprowadzających, bo M. jest projektantką" – czytamy.
Apel obrończyni 30-latki
Na razie nie wiadomo, czy Sandra M. była pod wpływem alkoholu, czy innych środków odurzających, czy była trzeźwa. Ze słów jej matki wynika, że 30-latka nie pije alkoholu.
W rozmowie z dziennikarzami matka kobiety powiedziała natomiast, że jej córka od dawna ma problemy ze zdrowiem psychicznym, które dodatkowo pogłębiły się ostatnio po rozstaniu z narzeczonym.
– We wtorek córka alarmowała mnie, że ktoś jej grozi przez internet. Pojechałyśmy na policję. Wezwano pogotowie, medycy powiedzieli, że córka ma urojenia i powinna trafić do psychiatry. Potem jednak, w ciągu dnia, się wyciszyła. Niestety, gdy po południu przyjechała do mnie do pracy, znów zachowywała się nieracjonalnie. Zabrałam jej kluczyki do samochodu, ale miała drugie – opowiadała i dodała, że jej córka przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym.
Obrończyni 30-latki zaapelowała, aby nie osądzać młodej kobiety już na początku sprawy. – Torunianka to bardzo znana i lubiana w mieście osoba. Pragnę zaapelować do czytelników, by zbyt szybko jej nie osądzali. Przeszła załamanie nerwowe po rozstaniu z partnerem. To nie alkohol, tylko czynniki od niej niezależne sprawiły, że 6 grudnia wieczorem doszło do opisywanych zdarzeń – powiedziała prawniczka "Nowościom".