Michniewicz wciąż bardzo pewny swego. "Zapisałem się w historii, nie wygumkujecie tego"
- Czesław Michniewicz pojawił się w TVP Sport i opowiedział o mundialu w Katarze
- Jego zdaniem drużyna zrobiła wszystko, by osiągnąć dobry rezultat w finałach MŚ
- Selekcjoner opowiedział o tym, jak wyglądała sprawa słynnych premii od premiera
Selekcjoner Czesław Michniewicz był w czwartek gościem red. Jacka Kurowskiego w TVP Sport. To znamienne, bo wiosną trener Biało-Czerwonych zaatakował dziennikarza podczas wywiadu i zachował się wobec niego bardzo nieprzyjemnie. Jak się później okazało, trener reprezentacji Polski taki ma już zwyczaj, że nieprzychylnych sobie żurnalistów wyśmiewa, poniża i obraża. Teraz zawitał do TVP, bo ma świadomość, że jego posada wisi na włosku.
– Możemy rozmawiać o wszystkim. Czułem się zmęczony po powrocie, ale nie na tyle, by nie zostać w Katarze jeszcze tydzień – zapewnił na wstępie nasz selekcjoner.
– Kwota precyzyjnie nie była określona, to było pokazane w materiale "Łączy nas piłka". Kwoty nie poznaliśmy, ale padały różne. Premier siadał do każdego stolika, gdzie byli zawodnicy. Były dyskusje, waluty, ale nie było żadnej deklaracji i konkretnej kwoty. One padały z ust zawodników. Pan premier odwiedził nas w hotelu, spotkał się ze mną i mówił o tym, że obieca zawodnikom nagrody. Ale nie chciał precyzować, jaka to może być kwota – opowiedział o słynnych premiach od Mateusza Morawieckiego selekcjoner.
– To są pieniądze nasze, czyli społeczeństwa. Kwota wydawała się duża i my do meczu z Argentyną tym nie żyliśmy. Na kolacji po meczu przekazałem gratulacje od trenera, bo pisał do mnie. Dostałem wiadomość, że jednak do nas nie przyleci. Zawodnicy pytali mnie w żartach, czy premier dzwonił. Poświęciliśmy łącznie na to przy kolacji niewiele. Mój asystent nie odwiedział piłkarzy w pokojach, to jest nieprawda – dementował informacje na temat Kamila Portykusa, który miał zbierać numery kont od piłkarzy.
W pewnym momencie Czesław Michniewicz nerwowo się roześmiał, miał już dość pytań o sławetne premie i skandal z nimi związany. Ale Jacek Kurowski drążył dalej i nie odpuścił.
– Spotkałem się z Robertem Lewandowskim, taka sytuacja była i nawet powiedział dokładnie to samo w jednym z wywiadów. Był temat, ale temat wirtualnych pieniędzy. Najpierw trzeba było wyjść z grupy, temat pojawił się na koniec odprawy. Powiedziałem piłkarzom, że zamykamy temat premii i porozmawiamy o nim po meczu z Francją. Ja się tych pieniędzy zrzekłem, drużyna doskonale to wiedziała, nie chciałem złotówki dla siebie – zarzekał się nasz selekcjoner.
Dziennikarz zacytował artykuł Roberta Błońskiego z "Przeglądu Sportowego", który opisał inne kulisy afery premiowej. Jego zdaniem to sztab Czesława Michniewicza i on sam tuż przed meczem z Francją naciskali na piłkarzy ws. podziału środków od premiera. Selekcjoner zasłaniał się tajemnicami szatni i dyskrecją. Jak twierdzi, zaproponował równy podział środków na całą drużynę. – Mnie nikt nie pytał o pieniądze, powiedziałem piłkarzom, że zamykamy temat – zapewnił wzburzony Czesław Michniewicz.
– To cytat człowieka, którego przy tym nie było. Mówię do całej Polski o tym, o czym rozmawialiśmy, a o czym nie. Temat premii, wirtualnej premii, zamknęliśmy po meczu z Argentyną. Mówiliśmy o procentach, nie padła żadna kwota. Słuchają mnie zawodnicy i kapitan, mówię to z pełną odpowiedzialnością. Nie było takiej sytuacji, żeby Robert Lewandowski wstał i cokolwiek powiedział – dodał trener Biało-Czerwonych.
Opiekun polskiej kadry zapewnił, że jego relacje z kapitanem, drużyną i prezesem PZPN Cezarym Kuleszą nie uległy pogorszeniu. Kłótnie w drużynie? "U nas były kłótnie tylko o stół do pingponga i playstation" – skomentował pogłoski medialne selekcjoner. Jego zdaniem, sternik polskiej piłki nie miał żadnych pretensji o to, że sztab i piłkarze mogą dostać premie bezpośrednio od premiera, z pominięciem związku. Media donosiły, że było inaczej.
– Interpretuje pan to wszystko źle, Robert to wszystko wyjaśnił. Nie słyszałem tych słów, skomentowałem je i miałem do tego prawo. Ja też bywam uszczypliwy. Jaka była reakcja Roberta? Podszedł do mnie i powiedział: "Trenerze znowu aferę robią. Ja nic złego nie miałem na myśli". Nie skakaliśmy od ściany do ściany, ale to są emocje i można mieć takie odczucia. A jakie zdanie mieli u nas starsi zawodnicy? Wszystko było, tak jak trener powiedział. Tak mi mówili Wojtek Szczęsny i Grzesiek Krychowiak – mówił o taktyce Polaków na mundialu nasz selekcjoner.
Jego zdaniem piłkarze zaakceptowali defensywną taktykę selekcjonera i się z niej cieszyli.
– W meczu z Argentyną przy stanie 0:0 mieliśmy dużo odbiorów. I tam mieliśmy problem. Daliśmy w przerwie dwóch zawodników, którzy świetnie biegają do kontry. I co się dzieje? Nie minęła minuta, a już dostaliśmy bramkę. Potem Meksyk strzelił jedną i drugą, a potem drugą nam Argentyna. Była wojna nerwów, sparaliżował nas strach, bo nie chcieliśmy odpaść z turnieju. Traciliśmy bardzo dużo łatwych piłek – tłumaczył selekcjoner. I poprosił, by porozmawiać o piłce, a nie innych kwestiach.
– Na boisku trzeba pocierpieć, jak chcesz wygrać. Czy Cristiano Ronaldo czuł się komfortowo, jak siedział we wtorek na ławce? – pytał selekcjoner i przyznał, że wkrótce ma samolot i nie może się spóźnić...
Czesław Michniewicz zabrał też głos ws. naszej gry, statystyk i krytyki naszej drużyny. – Te liczby nic nie mówią, wierzcie mi. Celne strzały? Ta statystyka nic nie mówi. Ten turniej pokazał, że stałe fragmenty były we wszystkich drużynach niedopracowane, tak samo jak rozgrywanie piłki od tyłu. Tak się gra na turnieju, na wynik. Ale nie mówimy o sukcesie. Jest historyczny wynik, ale... Styl? Zawsze może być lepszy – powiedział nasz trener.
– Pokonaliśmy barierę psychologiczną. Wyszliśmy z grupy, a nie byliśmy jej faworytem, zrealizowaliśmy zadanie. Następnym celem będzie awans z grupy na Euro. Zostało nam z pięć minut programu, a pan mi zadaje z pięć pytań i ja mam odpowiadać – narzekał selekcjoner. Jego zdaniem, nasz zespół źle radzi sobie z rozegraniem piłki, popełnia sporo błędów i dlatego musi grać defensywnie. – Proszę zapytać zawodników. Zawsze ich zachęcam, żeby strzelali bramki i grali ofensywnie – bronił się selekcjoner.
– Nie mam czasu, żeby odnosić się do wszystkich rzeczy, które wy kreujecie. Ja niczego nie czytałem, mówił mi asystent przed konferencją. Dajmy kibicom prawdziwy obraz tej reprezentacji – zaapelował Czesław Michniewicz do dziennikarzy i poprosił o wodę. W swoim stylu, przyznając, że czuje się atakowany z każdej strony. Jak wygląda kwestia kontraktu selekcjonera? Obowiązuje do 31 grudnia 2022 roku. I jak sam przyznał, chce zostać na stanowisku. Zaapelował też o więcej uśmiechu wokół polskiej piłki.
– Najbardziej żałuję jednej rzeczy. Zapisałem się w historii, nie wygumkujecie tego. Chciałem, żeby więcej spokoju było wokół reprezentacji Polski. A tak to zawsze wszystkiemu jest winny trener. Kocham ten sport i kocham reprezentację. Nie zrobiłem niczego złego przeciwko drużynie i przeciwko prezesowi. Wszystkie postawione cele zrealizowałem, a mieliśmy bardzo trudne mecze. Miałem wykonać trudne zadania, taka to jest robota. I tak dobrałem zespół. Ale to nie znaczy, że nie chcieliśmy grać do przodu.
Jaka przyszłość czeka Czesława Michniewicza? Czas pokaże. PZPN decyzję ma podjąć jeszcze przed nadchodzącymi świętami. Umowa selekcjonera jest ważna do końca roku.