Sprawa Iwony Wieczorek. Informator zdradził, co zeznał "mężczyzna z ręcznikiem"

redakcja naTemat
14 grudnia 2022, 21:31 • 1 minuta czytania
"Mężczyzna z ręcznikiem", który po 12 latach od zaginięcia Iwony Wieczorek zgłosił się na policję, ma wcale nie być brany pod uwagę jako potencjalny sprawca – wynika z nieoficjalnych ustaleń Onetu. Informator portalu zdradził, co mężczyzna zeznał podczas rozmowy ze śledczymi.
"Mężczyzna z ręcznikiem", który szedł za Iwoną Wieczorek Polska Policja

W środę media obiegła informacja o zatrzymaniu dwóch osób z otoczenia Iwony Wieczorek - wśród nich jest kolega zaginionej, Paweł P., który widział się z nią w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, gdy zaginęła. To właśnie jego mieszkanie przeszukano kilka miesięcy temu i skonfiskowano sprzęt elektroniczny. Twierdził wówczas, że śledczy "szukają kozła ofiarnego" i "chcą z niego zrobić drugiego Tomasza Komendę". Niedługo później postawiono mu zarzut posiadania marihuany, którą znaleziono w mieszkaniu).

Czytaj też: Zwrot ws. zaginięcia Iwony Wieczorek. Zatrzymano dwie osoby

Sprawa Iwony Wieczorek. Informator ujawnił, co zeznał "mężczyzna z ręcznikiem"

Druga zatrzymana osoba to, jak ustalili dziennikarze RMF FM, kobieta – nie ujawniono jednak, kim była dla Iwony Wieczorek. Choć zatrzymanie wydaje się przełomowe, wcale nie musi takim być, a w sprawie wciąż brakuje kluczowych dowodów – wynika z informacji informatora Onetu zbliżonego do sprawy. – Sądzę, że zostanie im postawiony zarzut matactwa, czyli utrudniania postępowania – przekazał mężczyzna w rozmowie z portalem.

Inna osoba zbliżona do śledztwa komentuje w rozmowie z portalem zeznania "mężczyzny z ręcznikiem", który zgłosił się na policję po 12 latach od momentu, gdy kamery monitoringu uwieczniły, jak idzie za Iwoną Wieczorek. To mieszkaniec Chorzowa, którego po złożeniu zeznań zwolniono do domu. Jego zeznania miały nie okazać się przełomowe – twierdzi rozmówca Onetu, dodając, że mężczyzna z nagrania "nie był on brany pod uwagę w głównej wersji śledczej".

Informator portalu ujawnia też, co zeznał "mężczyzna z ręcznikiem". – Twierdzi, że nie ma żadnej wiedzy na temat zaginięcia Iwony Wieczorek. Nie pamięta też, czy za nią szedł i nie jest w stanie potwierdzić, czy to on jest widoczny na nagraniu z monitoringu – powiedział w rozmowie z Onetem.

Mama Iwony Wieczorek komentuje zatrzymania. "Dreszcz mnie przeszedł"

Jak informowaliśmy, w środę głos w sprawie zabrała także mama Iwony Wieczorek, Iwona Kinda-Wieczorek. Gdy dziennikarze "Faktu" powiedzieli jej o zatrzymaniu dwóch osób, powiedziała: "O Boże, aż dreszcz mnie przeszedł". – Poczekam na oficjalne stanowisko prokuratury. Czy to jest przełom, nie wiem, czy tak to możemy nazwać. Mam nadzieję, że tak – dodała.

Czytaj też: "Aż dreszcz mnie przeszedł". Mama Iwony Wieczorek oceniła ruch policji

Już wcześniej w rozmowie z mediami kobieta podkreślała, że jej zdaniem znajomi jej córki nie powiedzieli o zaginięciu Iwony wszystkiego. – Tam jest klucz do zagadki. Ja nie obwiniam ich, ja nie mówię, że to oni zrobili, wręcz przeciwnie, nie sądzę, ale muszą coś wiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy. Nie sądzę, żeby nie wiedzieli – przekonywała.

Zaginięcie Iwony Wieczorek i wątek czarnego bmw

Do zaginięcia Iwony Wieczorek doszło w nocy 16 lipca 2010 roku. 19-latka bawiła się na imprezie w "Dream Clubie" w Sopocie razem ze znajomymi, Pawłem, Markiem, Adrianem i Adrią. W trakcie imprezy dwukrotnie chciała samotnie opuścić klub, znajomi odwodzili ją od tego. O 2:50 Iwona opuściła klub. Po godzinie 4 dzwoniła do koleżanki Adrii, ale później rozładowała się jej komórka. O 4:12 kamery monitoringu zarejestrowały, jak idzie chodnikiem przy wejściu na plaże nr 63 w Jelitkowie. Od tamtej pory nie wiadomo, co się z nią stało, a sprawę bada Archiwum X.

W ostatnim czasie na jaw wyszło, że funkcjonariusze badają też wątek czarnego bmw – pojazd miał być widziany w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku w okolicach molo w Brzeźnie. Sprawę opisała w portalu i.pl Gabriela Jatkowska, dziennikarka specjalizująca się w tematyce kryminalnej, która wielokrotnie zajmowała się przestępczym światkiem w Trójmieście.

Ustaliła ona, że w okolicach molo miał być widziany Daniel S. pseudonim "Szrama",  poszukiwany już wówczas w sprawie zabójstwa trójmiejskiego gangstera "Zachara". Miał być widziany z drugim mężczyzną w okolicach molo, gdzie - jak pisała - "mieli zaczepiać młode kobiety". Do informacji o czarnym bmw dotarli wcześniej nieżyjący już dziennikarz Janusz Szostak i dziennikarka "Reportera" Marta Bilska (skontaktował się z nimi informator, który miał w jednym z mężczyzn z deptaku rozpoznać "Szramę").

Z ustaleń dziennikarki i.pl wynikało też, że śledczy interesowali się też sprawą Artura W., kolegi "Szramy", który był bliskim kolegą Pawła P. i zmarł w 2018 roku.