Serbia chce wysłać 1000 żołnierzy do Kosowa. Prezydent kraju mówi o "bezpieczeństwie ludności"
W czwartek 15 grudnia Serbia formalnie zażądała, aby jej siły umieszczono na terytorium Kosowa. Wniosek w tej sprawie został skierowany do NATO pomimo ostrzeżeń płynących z Zachodu, że takie wezwania raczej nie zostaną przyjęte i zwiększają napięcia w tej części Bałkanów.
Prezydent Serbii: "to ważne dla ochrony ludności serbskiej"
Jak podaje Associated Press, prezydent Serbii Aleksandar Vučić powiedział państwowej telewizji RTS, że rząd zwrócił się do dowódcy sił pokojowych pod dowództwem NATO. – Prośba mówi, że pewna liczba (serbskich żołnierzy), od 100 do nawet 1000, ma wrócić do Kosowa – stwierdził Vučić. Powiedział, że pomimo tego, że „prawie pewne jest, że nie zostanie to uwzględnione”, wniosek zostanie wpisany do protokołu.
– Myślę, że będzie to ważne dla ochrony ludności serbskiej, a przede wszystkim kontroli tego, co nazywane jest przejściami granicznymi – dodał prezydent Serbii. Serbscy urzędnicy twierdzą, że misje pokojowe kierowane przez NATO i Unię Europejską nie są w stanie ochronić mniejszości Serbów w Kosowie przed prześladowaniami ze strony kosowskich Albańczyków i że ich siły bezpieczeństwa mogą wykonać to zadanie
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, prezydent Serbii Aleksandar Vučić na sobotniej konferencji prasowej poinformował, że złoży wniosek do dowódcy sił NATO KFOR.
Napięte stosunki od sierpnia
Zaostrzone stosunki między Serbią a Kosowem trwają już od sierpnia tego roku. Przypomnijmy, że wówczas w mediach społecznościowych pojawiły się liczne nagrania, na których było słychać wystrzały i syreny alarmowe. Wszystko to działo się na granicy między Serbią a Kosowem.
Tamtejszy oddział NATO wydał komunikat, w którym potwierdził, że sytuacja jest napięta, równolegle zapewniając o gotowości do interwencji. Opinia publiczna obawia się dwóch scenariuszy.
Pierwszy z nich mówił o kontrolowanej próbie odwrócenia uwagi Zachodu od Ukrainy. Serbowie są bowiem najbliższymi sojusznikami Władimira Putina w Europie. Drugi scenariusz mówił zaś o nowej wojnie na Bałkanach – w rejonie, gdzie wciąż wrze.
Gdyby przygraniczne prowokacje faktycznie przerodziły się w konflikt zbrojny, Serbowie i kosowscy Albańczycy nie mieliby jednak zbyt długiej okazji do podjęcia konkretnych działań do zbrojnych. Do akcji od razu bowiem wkroczyłyby, zobowiązane do tego, siły NATO.
A konkretnie misja KFOR, która została utworzona po spacyfikowaniu paramilitarnych wzajemnie zwalczających się oddziałów operujących w Kosowie. W momencie utworzenia "Kosovo Force" tworzyło ją aż 50 tys. żołnierzy.
KFOR to międzynarodowa misja stabilizacyjna, której zadaniem jest wyciszenie konfliktu między Serbami a Albańczykami zamieszkującymi teren, do którego prawa rości sobie Belgrad.
Polacy strzegą pokoju na Bałkanach w ramach misji KFOR
Wspominaliśmy też, że w działania w Kosowie zaangażowani są także Polacy. Nasz kontyngent liczy obecnie około 300 żołnierzy. Jest on częścią jednej z czterech wielonarodowych brygad, które przydzielono do poszczególnych regionów Kosowa. Polacy stacjonują w czterech bazach: w Nowo Selo, Prisztinie, Uroševac i Prizrenie. Polskie dowództwo w ramach KFOR, tak jak pozostałe międzynarodowe kontyngenty, funkcjonuje pod rozkazami Węgra Ferenca Kajáriego. Poza wyciszaniem konfliktu zadaniem Polaków oraz pozostałych krajów NATO jest stworzenie warunków, które zapewniają mieszkańcom Kosowa bezpieczeństwo w miejscu ich zamieszkania. Poza Polakami na miejscu są także między innymi wojska Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch. Na co dzień Polacy są zobowiązani przede wszystkim do tłumienia przemytu, zorganizowanych grup przestępczych oraz korupcji w Prisztinie.
W ramach zapewniania porządku publicznego w Kosowie stacjonuje także Jednostka Specjalna Polskiej Policji. Funkcjonariusze poza pełnieniem służby patrolowej odpowiadają także za bezpieczeństwo podczas ważnych wydarzeń oraz zabezpieczają pracę urzędników misji.