Nowe doniesienia ws. eksplozji w Siecieborzycach. Ekspert mówi o bombie dedykowanej

Katarzyna Rochowicz
21 grudnia 2022, 13:57 • 1 minuta czytania
W wyniku eksplozji paczki nieznanego pochodzenia w Siecieborzycach matka i dwoje dzieci trafiło do szpitala. Ich stan określany jest jako ciężki. Ekspert ds. terroryzmu i terroru kryminalnego zabrał głos w sprawie, określając, że paczka mogła być "bombą dedykowaną".
Ekspert ds. terroryzmu Andrzej Mroczek zabrał głos w sprawie wybuchu w Siecieborzycach. Fot. NewsLubuski

Przypomnijmy, że w poniedziałek 19 grudnia w godzinach porannych doszło do eksplozji pakunku niewiadomego pochodzenia. Tragedia wydarzyła się w jednym z domów jednorodzinnych w Siecieborzycach w województwie lubuskim.

Jak informuje w rozmowie z PAP ekspert Collegium Civitas ds. terroryzmu i terroru kryminalnego Andrzej Mroczek, "wiele wskazuje na to, że sprawca kierował się tym, by wyrządzić jak największą krzywdę i zabić". Ekspert dodał także, że paczka, która eksplodowała, mogła być bombą dedykowaną.

Ekspert określił również, że pakunek mógł być bombą pułapką. Dodał, że niewykluczone, iż było to improwizowane urządzenie, a mechanizm mógł być zaprojektowany w sposób, by doszło do eksplozji w momencie naruszenia lub otworzenia danego elementu.

Wcześniej informowaliśmy o tym, że policja jest pewna, iż sprawa eksplozji będzie prowadzona pod kątem usiłowania zabójstwa.

– Nie można tutaj mówić o "straszaku". Ta substancja była silnie wybuchowa – przekazali śledczy dziennikarzom Onetu. Na ten moment śledczy nie posiadają informacji, jaką dokładnie substancję zastosował rzekomy napastnik, ani jaką miał motywację.

Rodzina ciężko ranna w wyniku eksplozji

Jak już informowaliśmy, w wyniku wybuchu do szpitala trafiła 31-letnia kobieta i jej dwoje dzieci. Najciężej poszkodowana została kobieta, która otwierała pakunek. Jej stan jest krytyczny. W trakcie wybuchu straciła m.in. obie dłonie, a lekarze obawiają się, że może nigdy nie odzyskać wzroku – podaje TVN24.

Do szpitala trafiła też dwójka dzieci kobiety: siedmioletnia córka, którą w stanie ciężkim przewieziono do szpitala z otwartymi złamaniami prawej ręki, a także trzyletni syn, któremu odłamki poraniły plecy. Z pierwszych doniesień wynikało, że chłopiec miał zostać najlżej ranny. Stan 3-latka jednak pogorszył się w poniedziałek wieczorem.

"Po zabiegu usuwania odłamków pojawiły się problemy z oddychaniem i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej" – podał Onet.

W rozmowie z portalem Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze przekazała, że "obecnie troje poszkodowanych znajduje się na oddziale intensywnej terapii medycznej w stanie śpiączki farmakologicznej".

Eksplozja w domu jednorodzinnym

Przypomnijmy, że wybuch pakunku nieznanego pochodzenia potwierdził rzecznik lubuskiej policji Marcin Maludy. Informacja o eksplozji została zgłoszona funkcjonariuszom po godzinie 7. Według wstępnych ustaleń funkcjonariuszy paczka została zostawiona przed domem poszkodowanych. Następnie jeden z domowników zaniósł ją do środka. Do eksplozji doszło prawdopodobnie w momencie otwierania paczki. – Na razie nie wiadomo, jaki materiał wybuchowy znajdował się w paczce oraz kto ją przyniósł i po co. Na miejscu pracują technicy kryminalistyki i pirotechnicy. Trwają oględziny i inne czynności – poinformował wówczas rzecznik Marcin Maludy.