Wcześniej uświadomił Stinga, a teraz Mel C? Szczygieł o decyzji ws. koncertu w TVP
- Mel C poinformowała, że nie wystąpi na "Sylwestrze marzeń z Dwójką" organizowanym w Zakopanem przez TVP
- Dała do zrozumienia, że decyzja podyktowana jest względami światopoglądowymi. Artystka jest sojuszniczką społeczności LGBTQ
- Mariusz Szczygieł pokusił się o komentarz ws. rezygnacji wokalistki z sylwestrowego show
Mel C zapłaci karę za zerwanie umowy z TVP?
Telewizja Polska długo wstrzymywała się z ogłoszeniem informacji o "zagranicznej gwieździe", która miałaby zaśpiewać na "Sylwestrze Marzeń" w Zakopanem. W końcu wigilijnym wydaniu "Wiadomości" zaanonsowano, że wisienką na sylwestrowym koncercie będzie brytyjska wokalistka.
Mel C jest znana również jako Sporty Spice z brytyjskiego girlsbandu Spice Girls. 48-letnia gwiazda muzyki pop od lat wspiera środowisko LGBTQ+. Jako sojuszniczka chętnie staje w obronie praw queerowych osób.
Wszystko wskazuje, że właśnie z powyższych względów, ostatecznie odwołała swój przyjazd na imprezę organizowaną pod szyldem TVP. Uświadomić mieli ją fani.
"Występ w TVP = Wspieranie homofobii i dyskryminacji kobiet", "Melania. Miło wiedzieć, że jesteś w Polsce w ZAKOPANEM, ale nie rozumiem, dlaczego będziesz występować w telewizji, która nie szanuje wolności (LGBT, praw kobiet i innych). Kocham cię bardzo, ale naprawdę tego nie rozumiem" – pisali.
"W świetle informacji, które zostały mi przedstawione, a które nie zgadzają się z moimi poglądami na temat grup społecznych, które wspieram, obawiam się, że nie będę mogła wystąpić w Polsce na sylwestra. Mam nadzieję wrócić niedługo. Życzę wam wspaniałych świąt i wszystkiego, co najlepsze na 2023 r." – napisała w oświadczeniu w social mediach.
Centrum Informacji TVP wydało komunikat w tej sprawie. Osoba związana z TVP powiedziała zaś w rozmowie z Plejadą, że artystka może zapłacić wysoką karę.
"Jak przy każdej takiej umowie, tutaj też określona była wysokość kary za zerwanie współpracy. Zazwyczaj to wysoka kwota rzędu 100 tys. zł, w tym wypadku jest ona przeliczona na funty. Sam udział brytyjskiej gwiazdy w "Sylwestrze marzeń" mógł kosztować nawet 1 mln zł. Na ostateczną stawkę miał wpływ również fakt, że negocjacje odbywały się w ostatniej chwili" – mówił informator.
"W TVP są naprawdę zdziwieni 'niepoważną' decyzją piosenkarki, bo uważają, że to impreza dla wszystkich i telewizja w tym przypadku nikogo nie wyklucza. Mel C wiedziała, gdzie będzie występować, doskonale zdawała sobie sprawę, że telewizja nie epatuje symbolami LGBT. W TVP pracuje naprawdę wielu gejów i nikomu to nie przeszkadza. Jak widać, wszystko się może zdarzyć" – dodało źródło.
Mariusz Szczygieł zabrał głos ws. decyzji Mel C o odwołaniu koncertu w TVP
Przypomnijmy, że w tym roku pierwotnie podczas gali rozdania Wiktorów jako gwiazda wieczoru miał wystąpić Sting. Do tego nie doszło, ponieważ wokalista zrezygnował z uświetnienia imprezy przez liczne apele internautów i znanych osób o to, aby nie wspierał propagandy TVP. Wówczas do bojkotu TVP namawiał Stinga polski dziennikarz, reportażysta i pisarz. W poniedziałek (26 grudnia) Mariusz Szczygieł dodał na InstaStory wymowny wpis związany z decyzją Mel C. "Mel C odwołała występ na Sylwestrze TVP. Osoby LGBTQ+ uświadomiły jej charakter tej stacji. Nie byłem to ja. Przyznaję się tylko od uświadomienia Stinga" – oznajmił.
Potem na prośbę redakcji Plotka Szczygieł rozwinął swoją myśl.
Ogłosiłem, że nie mam nic wspólnego z uświadamianiem Mel C z naturą polskiej telewizji publicznej, bo nagle moi czytelnicy i moje czytelniczki zaczęli mnie pytać żartobliwie na IG, czy aby nie wysłałem do niej jakiegoś listu. Pamiętali, że napisałem list do Stinga, aby zastanowił się nad przyjazdem na uroczystość Wiktorów w TVP. Odwołał występ. Ale nie było to moją zasługą, przyłożyli się do tego - Monika Olejnik, Maciej Orłoś i Małgorzata Szumowska, która wyjaśniła artyście, co oznaczałby występ jednej gwiazd wszech czasów w TVP.
Pisarz, który w maju tego roku wyoutował się jako osoba nieheteronormatywna, dał do zrozumienia, że cieszy się z takiego obrotu spraw. "Na Mel C usiłowali wpłynąć bezpośrednio fani z Polski oraz osoby LGBT i jest w tym pospolitym ruszeniu coś krzepiącego. To przejaw wolności" – podkreślił.
"Dlaczego? Bo kiedy Mel C wystąpiła pięć lat temu w Rosji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich - a tam mniejszości LGBT są systemowo dyskryminowane - to internauci z tych krajów nie doprowadzili do odwołania jej występów. Może nie przyszło im to do głowy, ale stawiam, że nie zrobili tego, bo musieliby się ujawnić. Nie są aktywni ze strachu. Zaś nasza władza raz za razem dostaje od polskich gejów, lesbijek i innych komunikat: my się nie boimy. Nie uciszycie nas i nie zmarginalizujecie" – podsumował.