Białoruś oskarża Ukrainę ws. rakiety. Kijów odpowiada: nie wykluczamy prowokacji Rosji
- Zdaniem Mińska na teren białoruskiej wsi spadła rakieta wystrzelona z terytorium Ukrainy
- – Może to prowadzić do katastrofalnych konsekwencji dla wszystkich – zagroził w czwartek rzecznik białoruskiego MSZ
- Kijów odpowiada na te zarzuty, wskazując, że podejrzewa prowokację Moskwy
W Ukrainie powracają obawy, że Białoruś mogłaby czynnie zaangażować się w wojnę. Przybrały one na sile m.in. po poniedziałkowym spotkaniu Alaksandra Łukaszenki w Petersburgu z Władimirem Putinem. Już teraz Białoruś wspiera Rosję udostępniając jej m.in. zaplecze i bazy wojskowe, umożliwiając przeprowadzenie ataków z jej terytorium. Ale teraz atmosfera może jeszcze bardziej zgęstnieć.
Białoruś oskarża Ukrainę i grozi "katastrofalnymi konsekwencjami"
W czwartek w godzinach popołudniowych – po wcześniejszym zmasowanym ataku Rosji na Ukrainę, który był jednym z najsilniejszych dotychczas – Mińsk zaalarmował, że na teren białoruskiej wsi Gorbacha w obwodzie brzeskim spadła rakieta przeciwlotnicza S-300 wystrzelona z terytorium Ukrainy.
Nikt nie został ranny, a białoruskie MSZ zażądało od Ukrainy "dokładnego zbadania okoliczności zdarzenia" i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych za wystrzelenie rakiety. – Może to prowadzić do katastrofalnych konsekwencji dla wszystkich – zagroził Anatolij Głaz, rzecznik białoruskiego MSZ, cytowany przez "Politico".
Zdjęcia S-300 pojawiły się też w białoruskich mediach propagandowych, między innymi na kanale Puł Pierwogo, który dodał, że o incydencie "niezwłocznie został poinformowany Alaksandr Łukaszenka".
Stwierdzono też, że to "wypadek analogiczny do podobnego przypadku w Polsce, gdy rakieta spadła na niewłaściwą stronę", przypominając zdarzenie w Przewodowie (o które opinia międzynarodowa zgodnie nie oskarżyła strony ukraińskiej, która jedynie broniła się przed rosyjskim ostrzałem).
Ukraina odpowiada i mówi o prowokacji
W odpowiedzi na te informacje Ministerstwo Obrony Ukrainy wystosowało oświadczenie, w którym podkreśla, że podejrzewa prowokację ze strony Moskwy, która chce wciągnąć Białoruś w wojnę.
Nie zaprzeczono, czy zestrzelona rakieta nadleciała z terytorium Ukrainy, ale wskazano: "Ukraina jest świadoma desperackich i wytrwałych wysiłków Kremla, by zaangażować Białoruś w agresywną wojnę z Ukrainą".
"W związku z tym strona ukraińska nie wyklucza celowej prowokacji ze strony terrorystycznego państwa Rosji, które wyznaczyło taką trasę dla swoich pocisków manewrujących, by sprowokować ich przechwycenie w przestrzeni powietrznej nad terytorium Białorusi" – dodano.
W komunikacie Kijów zadeklarował także, że jest gotowy do przeprowadzenia śledztwa ws. rakiety, która miała spaść na terytorium Białorusi – pod warunkiem, że będą w nie zaangażowani eksperci, którzy nie są związani ze wspieraniem Rosji.
"Strona ukraińska zastrzega sobie bezwarunkowe prawo do obrony i ochrony własnego nieba" – zaznaczono także.
Czytaj też: Ławrow postawił "ultimatum" Ukrainie. Nagle wspomniał o wybuchu w Przewodowie
"Świat nie może stać z boku, patrząc na zbrodnie"
Ukraińskie ministerstwo obrony w komunikacie nawiązało też do czwartkowego, pięciogodzinnego nalotu, podczas którego Rosja wystrzeliła w stronę Ukrainy rekordową liczbę rakiet. Doprowadziło to m.in. do paraliżu Lwowa, w którym wieczorem prądu nie miało blisko 90 proc. mieszkańców. W Kijowie również trwa bilans strat, a noc z czwartku na piątku przyniosła kolejne ostrzały.
"Świat nie może stać z boku, patrząc na te zbrodnie. Tak zwana neutralność, ostrożność i powściągliwość są w rzeczywistości wsparciem dla państwa terrorystycznego" – zaapelował ukraiński resort obrony.
"Społeczność międzynarodowa musi podjąć bardziej zdecydowane działania, by pozbawić Rosję możliwości dalszego barbarzyństwa i terroru rakietowego wobec ludności cywilnej i obiektów cywilnych Ukrainy, a także wzmocnić ukraińskie zdolności obronne, przeciwlotnicze i przeciwrakietowe" – dodano w komunikacie.
Czytaj też: Andrzej Duda wyróżniony w Ukrainie. Trafił na... plakaty, które zawisły w Irpieniu
Czy Białoruś może dołączyć do ataku na Ukrainę?
W ostatnią sobotę informowaliśmy o nowej analizie Instytutu Badań nad Wojną, w której wskazano, że inwazja na Ukrainę z Białorusi wciąż jest bardzo mało prawdopodobna, ale musi być brana pod uwagę. ISW w stanowisku z 29 grudnia utrzymuje, że ta prognoza pozostaje aktualna.
Zdaniem analityków Moskwa od października ma przygotowywać się do wdrożenia tzw. najbardziej niebezpiecznego scenariusza wydarzeń (NNSW) – chodzi o wznowienie inwazji na północną Ukrainę z możliwym atakiem na Kijów. Jednocześnie zaznaczono, że trzeba brać pod uwagę zarówno to, że przygotowania do NNSW mogą być "rosyjską operacją informacyjną" jak i to, że "mogą odzwierciedlać rzeczywiste intencje Władimira Putina.
12 grudnia Instytut Studiów nad Wojną informował z kolei, że niektóre oddziały białoruskich sił zbrojnych mogłyby odmówić wykonania rozkazów, gdyby Alaksandr Łukaszenka podjął decyzję o włączeniu się Białorusi w wojnę.