"Spare" księcia Harry'ego to nie tylko skandale. Te fragmenty naprawdę chwytają za serce
- W "Spare" znalazły się nie tylko sensacyjne historie z życia brytyjskiej rodziny królewskiej
- Książę Harry podzielił się z czytelnikami wspomnieniami, kiedy był osamotnionym dzieckiem, zepchniętym na drugi plan
- Większość ludzi widzi w nim żądnego zemsty skandalistę, a nie dostrzega zranionego, wrażliwego chłopca
Od 10 stycznia można przeczytać autobiografię "Spare" w angielskiej wersji. Książka młodszego syna króla Karola III w mgnieniu oka stała się bestsellerem. Wszystko dlatego, że książę Harry ujawnił w swoim pamiętniku, który liczy ponad 400 stron, osobiste zapiski z ostatnich trzech dekad, demaskując kulisy życia w brytyjskiej rodzinie królewskiej.
Bolesne zwierzenia Harry'ego. Samotny chłopczyk, będący "zapasową nerką"
"Spare" to powszechne wśród brytyjskiej arystokracji słowo, określające młodszego syna, drugiego w kolejce do odziedziczenia tytułów szlacheckich i majątku. Można tłumaczyć to też bardziej dosłownie, jako "ten drugi", "zapasowy" syn.
Ten ból, żal i gorycz pozostały w nim do dzisiaj. Oto fragmenty pamiętnika, które pokazują, że nie mamy do czynienia z buntownikiem czy skandalistą, ale z mężczyzną, który w głębi duszy nadal jest tym skrzywdzonym chłopcem, zepchniętym do drugiego rzędu.
Dystans, dystans i jeszcze raz dystans
Każdy człowiek potrzebuje dotyku, bliskości i czułości od najbliższych. Tacy się rodzimy. W rodzinie królewskiej tych potrzeb się nie respektuje. Priorytetem jest protokół i nienaganne maniery. Nie ma tam miejsca nawet na drobne gesty cielesnego okazywania uczuć. Dlatego Harry przez lata był tego zwyczajnie spragniony.
"Było się nauczonym utrzymywać strefę odstępu między tobą a resztą rodziny. Nawet pracując w tłumie zawsze zachowywałeś dyskretny dystans między sobą a nimi. Dystans był słuszny, dystans był bezpieczny, dystans pozwalał przetrwać. Dystans był istotną częścią bycia w rodzinie królewskiej, nie mniej niż stanie na balkonie, machanie do tłumów przed Pałacem Buckingham" – zaznaczył.
Bez względu na to, jak bardzo można kogoś kochać, nigdy nie można było przekroczyć tej strefy między, powiedzmy, monarchą a dzieckiem. Albo Dziedzicem i Zapasowym. Fizycznie, ale i emocjonalnie.
"To nie był tylko edykt Willy'ego o dawaniu mu przestrzeni. Starsze pokolenie utrzymywało niemal zerowy poziom tolerancji dla wszelkich kontaktów fizycznych. Żadnych uścisków, żadnych pocałunków, żadnego klepania. Od czasu do czasu, może lekkie dotknięcie policzków... na specjalne okazje" – podkreślił Harry.
Syn z kategorii "plan B"
William był określany mianem Heir (spadkobierca), a Harry Spare (zapasowy). "Pa, mama, dziadek i babcia też używali tych skrótów" – wyznał w autobiografii Harry, który sam nazwał się "Planem B" - czyli, żyjący po to, aby uratować brata, jeśli zajdzie taka potrzeba: "Prawdopodobnie nerka. Transfuzja krwi. Porcja szpiku kostnego".
Książę Harry nie ukrywa, że tak właśnie czuł się przez większość swojego życia - jak "zapasowa nerka". Mniej ważny od starszego brata, który w przyszłości zasiądzie na tronie.
Biblia, tęsknota za domem i najlepszy kumpel
Po śmierci księżnej Diany nastoletni Harry uczęszczał do Ludgrove School. Na łamach pamiętnika przyznał, że tęsknił za domem. Czasem trudno było mu zasnąć. Wymykał się z pokoju.
"Późno w nocy, po zgaszeniu światła, niektórzy z nas wymykali się, włóczyli się po korytarzach. Było to ścisłe naruszenie zasad, ale byłem samotny i tęskniłem za domem, prawdopodobnie byłem niespokojny i przygnębiony, i nie mogłem znieść zamknięcia w akademiku" – zaznaczył.
Był jeden szczególny nauczyciel, który, gdy tylko mnie złapał, dawał mi potężnego klapsa, zawsze z egzemplarzem Nowej Biblii Angielskiej. Wersja w twardej oprawie. To rzeczywiście bardzo twardy grzbiet. Uderzenie nim sprawiało, że czułem się źle ze sobą. Myślałem też źle o nauczycielu i źle o Biblii. Mimo to, następnego wieczoru wracałem do łamania zasad.
"Jeśli nie włóczyłem się po korytarzach, to przemierzałem teren szkoły, zazwyczaj z moim najlepszym kolegą, Hennerem. Podobnie jak ja, Henners był oficjalnie Henrykiem, ale zawsze nazywałem go Hennersem, a on mnie Hazem" – opowiedział o kumplu.
"Henners był wielkiego serca. Kiedykolwiek się uśmiechał, ludzie się rozpływali" – napisał o przyjacielu, zaznaczając, że był jedynym chłopcem, który przypominał mu o mamie po jej odejściu. Ich drogi się rozeszły, gdy książę zaczął się potem uczyć w elitarnej szkole Eton. Mocno przeżył to rozstanie.
Narty i obwinianie się
W dokumencie Netfliksa "Harry i Meghan" pojawiły się archiwalne nagrania z księżna Dianą z jednego z ich wyjazdów w góry. W pamiętniku młodszy syn Lady D. przyznał, że kiedy odeszła, potrafił mieć do siebie pretensje, że cieszy się z jazdy na nartach. Kojarzyło mu się to z mamą. Długo go to dobijało.
"Uwielbiałem jeździć na nartach i byłem w tym dobry. Ale gdy tylko mama pojawiała się w moich myślach, zasypywała mnie moja własna, prywatna lawina emocji. I pytania. Czy to źle cieszyć się tym miejscem?" – zadręczał się.
"Czy jestem dla niej niemiły, jeśli bawię się dziś na tych stokach? Czy jestem złym synem, że czuję podekscytowanie, że mogę wsiąść na wyciąg krzesełkowy sam na sam z ojcem? Czy mamusia zrozumie, że tęsknię za nią i Willym, ale też cieszę się, że mam ojca krótko dla siebie? Jak miałbym jej to wszystko wytłumaczyć po powrocie?" – wyliczał.
Harry wyznał, że po tym wyjeździe podzielił się z bratem teorią, że mama się ukrywa, a William odparł, że kiedyś też tak myślał, ale już dotarła do niego prawda. Mamy nie ma.
"Ona odeszła, Harold. Nie wróci" – powiedział William. "Nie, nie, nie. Willy, ona zawsze mówiła, że chce po prostu zniknąć! Słyszałeś ją!" – mówił Harry, a brat go uspokajał: "Tak, słyszałem. Ale Harold, ona nigdy by nam tego nie zrobiła!".
Strach przed ciemnością
Harry wspomina, że w 1999 roku, wiosną w przerwie od szkoły został wysłany do Afryki do Botswany. Podczas owej podróży udało mu się przezwyciężyć jeden ze swoich lęków.
"Kiedy myślę o tej podróży, mój umysł natychmiast wraca do tego ogniska - tak samo jak moje chude ciało. Ognisko było miejscem, gdzie wszyscy zbieraliśmy się w regularnych odstępach czasu w ciągu dnia. Z samego rana, w południe, o zmierzchu, a przede wszystkim po kolacji. Wpatrywaliśmy się w ogień, a potem w górę na wszechświat. Gwiazdy wyglądały jak iskry" – opisał.
Wszyscy to uwielbiali. Ogień, jak zauważyłem, hipnotyzował każdego dorosłego w naszej paczce. W jego pomarańczowym blasku ich twarze stawały się łagodniejsze, ich języki luźniejsze. Potem, gdy godzina stawała się coraz późniejsza, pojawiała się whisky, a oni wszyscy przechodzili kolejną przemianę. Ich śmiech stawał się... głośniejszy.
Harry już później nie bał się ciemności. "Pomyślałem: Więcej tego, proszę. Więcej ognia, więcej rozmów, więcej głośnego śmiechu. Całe życie bałem się ciemności, a okazało się, że Afryka ma na to lekarstwo. Ognisko" – wyjaśnił.
Ataki paniki
Książę wrócił pamięcią także do momentów, kiedy przechodził przez kryzys psychiczny. Wspomniał o 2013 roku. "Czułem, że każdego dnia przechodzę przez psychologiczne, emocjonalne pole minowe. Nigdy nie wiedziałem, kiedy nastąpi kolejny wybuch paniki" – przyznał.
"Pa, naprawdę zmagam się z atakami paniki i niepokojem" – zwierzył się ojcu. "Wysłał mnie do lekarza, co było miłe z jego strony, ale lekarz był lekarzem ogólnym bez wiedzy i nowych pomysłów. Chciał mi dać tabletki. Nie chciałem brać tabletek" – zaznaczył Harry.
Okazuje się, że ojciec Harry'ego naprawdę się zmartwił stanem syna.
"Pewnego wieczoru podczas kolacji w Highgrove, Pa i ja długo rozmawialiśmy o tym, co mnie spotkało. Podałem mu szczegóły, opowiedziałem historię za historią. Pod koniec posiłku spojrzał w dół na swój talerz i powiedział cicho: Przypuszczam, że to moja wina. Powinienem był zapewnić ci pomoc, której potrzebowałeś lata temu" – zacytował.
Książę, mimo swojego stanu, nie chciał, aby ojciec czuł się źle. "Zapewniłem go, że to nie była jego wina. Ale doceniłem przeprosiny" – oświadczył.
Bezpieczny azyl u Eltona Johna
Kiedy w 2019 roku na świecie pojawił się syn Harry'ego i Meghan, chcieli, choć na chwilę zaznać spokoju. Znaleźli go we Francji, w domu u sir Eltona Johna i jego męża Davida. Książę bardzo czule wspomina tamten czas. Nadmieńmy, że artysta przyjaźnił się z Lady D.
Najlepszą częścią wizyty było obserwowanie, jak Elton i David oraz ich dwaj chłopcy zakochują się w Archim. Często przyłapywałem Eltona na studiowaniu twarzy Archiego i wiedziałem, o czym myśli: Mamusia (red. Diana). Wiedziałem, bo mi też się to często zdarzało.
"Raz po raz widziałem, jak na twarzy Archiego pojawia się jakiś wyraz, i to mnie doprowadzało do refleksji. Prawie powiedziałam to Eltonowi, jak bardzo pragnąłem, żeby moja matka mogła przytulić swojego wnuka, jak często zdarzało się, że przytulając Archiego, czułem ją - albo chciałem. Każdy uścisk zabarwiony nostalgią, każde wtulenie dotknięte smutkiem" – wyjawił.
Ozdoba na choinkę, wróżka i duch Diany
W pamiętniku książę wspomina incydent z 2020 roku. Były święta, Pomysł Meghan z zawieszką na choinkę rozbawił Harry'ego.
"To była Wigilia. Zdzwoniliśmy się na FaceTime z kilkoma przyjaciółmi, w tym z kilkoma w Wielkiej Brytanii. Patrzyliśmy na Archiego biegającego wokół choinki. I otworzyliśmy prezenty. Trzymając się tradycji rodziny Windsorów. Jednym z prezentów była mała ozdoba świąteczna... królowej! Ryknąłem. Co do...?" – przypomniał.
"Meg zauważyła go w lokalnym sklepie i pomyślała, że może mi się spodoba. Podniosłem ją do światła. To była twarz babci w kształcie litery T. Powiesiłem ją na gałęzi na wysokości oczu. Ucieszyło mnie, że ją tam widzę. Sprawiła, że Meg i ja się uśmiechnęliśmy" – dodał. Potem wydarzył się wypadek.
"Archie bawiąc się wokół drzewa podważył stojak, zatrząsł drzewem i Babcia spadła. Usłyszałem trzask i odwróciłem się. Kawałki leżały na całej podłodze" – napisał.
Jakiś czas później Harry udał się do kobiety, która miała specjalne "moce", czyli coś na kształt wróżki. Powiedziała mu, że czuje energię, że jest przy nim mama, która jest z niego bardzo dumna. Książę nie krył zdziwienia i stwierdził, że potrzebuje dowodu. Wtedy go wryło, bo owa pani sama z siebie wspomniała o "ozdobie". Chodziło o tę z choinki.
"Matka mówi...coś o ozdobie świątecznej? Albo babci? Spadła? Złamała się?" – dopytywała. "Archie próbował ją naprawić" – odparł zszokowany. "Twoja mama mówi, że trochę się z tego śmiała" – powiedziała mu wróżka.