Uczniowie-statyści na spotkaniu z Morawieckim? Mamy komentarz dyrekcji szkoły

Dorota Kuźnik
16 stycznia 2023, 16:19 • 1 minuta czytania
Na spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim w Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Pruszkowie mają pojawić się podstawieni statyści – wynikało z informacji, którą otrzymał od informatora politolog Wojciech Mincewicz. W czasie wizyty premiera prawdziwi uczniowie szkoły mieliby pojechać na wycieczki. Wszystkiemu zaprzeczają przedstawiciele rządu. Z kolei dyrekcja placówki, proszona przez nas o komentarz w sprawie, odpowiada: – Nie szkoła organizuje tego typu spotkania.
Statyści uczniów mają przyjechać na spotkanie z premierem w szkole Fot. ANDRZEJ IWANCZUK / REPORTER

Źródło, z którego politolog Wojciech Mincewicz otrzymał informację, wskazało dokładny termin spotkania w podwarszawskiej szkole. Ma to być 24 stycznia. Tego dnia do placówki miałby przyjechać Mateusz Morawiecki. Zamiast uczniów i nauczycieli, na miejsce mieli być jednak przewiezieni statyści.

Jak wskazał informator Mincewicza, uczniowie i nauczyciele tego dnia mieliby zostać wysłani na wycieczki. Oficjalnym powodem, który usłyszała szkolna społeczność, było zagrożenie atakiem terrorystycznym podczas wizyty Mateusza Morawieckiego w szkole.

"Podobno przyjadą statyści autokarami, którzy będą udawać uczniów i nauczycieli. (...) Szkoła dostała dofinansowanie z Polskiego Ładu i przyjedzie do plebsu sobie porobić fotek dla szkoły, którą wyniósł z ruin" – napisał w wiadomości informator.

Ponieważ w informacji nie pojawia się szkoła, wystąpiliśmy do autora posta z prośbą o jej podanie. – To Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Pruszkowie. Ja sprawdziłem i faktycznie szkoła dostała takie finansowanie – poinformował w rozmowie z naTemat politolog Uniwersytetu Warszawskiego.

Reakcja rządu na zarzuty w sprawie statystów w szkole

O to, czy 24 stycznia w szkole odbędzie się spotkanie z premierem, zapytaliśmy więc dyrektorkę szkoły im. Tadeusza Kościuszki w Pruszkowie, mgr Iwonę Pych. Nie zaprzeczyła, jakoby spotkanie z premierem miało się odbyć, ale też nie podała szczegółów w sprawie. – Nie szkoła organizuje tego typu spotkania. Ja sama jestem osobą zapraszaną na tę uroczystość, która ma się wtedy [24 stycznia – red.] odbyć – powiedziała w rozmowie z naTemat.pl.

– Nic mi nie wiadomo na temat tego, żeby dzieci jechały na wycieczki w tym dniu. To jest normalny dzień pracy szkoły, nie ma powodów, żeby – jeśli takie spotkanie by się odbyło – praca szkoły była zawieszona – dodała.

Na twitterowy wpis, w którym Mincewicz opublikował screen z rozmowy, zareagował rzecznik prasowy rządu Piotr Müller. Jak wskazał w odpowiedzi na tweeta politologa, informacja jest nieprawdziwa.

"1. Nie ma i nie było żadnych planów udziału premiera w takim wydarzeniu. Nie ma też takich praktyk w przypadku innych wydarzeń. 2. To, co Pan pisze, jest po prostu ordynarnym kłamstwem. 3. Mam nadzieję, że Pana badania naukowe nie podlegają podobnym standardom 'weryfikacji'"– wyliczył rzecznik rządu.

Również ta odpowiedź spotkała się z komentarzem ze strony autora. Wyjaśnił, że informację zweryfikował: "Szkoła też jest dotowana, sprawdziłem. Jeżeli wydarzenie zostanie odwołane lub się nie odbędzie, to znaczy, że siła mediów społecznościowych jest potężna" – czytamy.

W rozmowie z naTemat Minkiewicz stwierdza, że dziwi go tak szybka i żywa reakcja.

– Trzeba przyznać, że to dość niestandardowe działanie, że rzecznik rządu odpowiada skromnemu wykładowcy na tweeta, o 22:00 w niedzielę – odpowiada. Na potwierdzenie informacji, które przekazał, wysłał redakcji szereg screenów rozmów z uczniami.

Przywiezieni autokarami na spotkanie polityczne nie po raz pierwszy

O tym, że na partyjne wiece przywożeni są statyści, informowaliśmy w naTemat już przy okazji wizyt w regionie Jarosława Kaczyńskiego. Oprócz tego, że na spotkania mogli wejść tylko zapisani i pozytywnie zweryfikowani obywatele dochodziło też do sytuacji, że widzów podstawiały autokary.

Takie zdarzenie miało miejsce, chociażby w Myszkowie, gdzie fanów przywiózł autokar z Częstochowy. Do tego zresztą przyznał się przed kamerą jeden z uczestników.

O prowadzonych zapisach informowali także otwarcie sami organizatorzy, jak było to w przypadku Nowego Targu. Tam powodem miało być to, że na spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim chciano "wielkiej fety, a nie burd".