Radni PiS oburzeni. Nie dość, że "żeńskie końcówki", to wśród prelegentek same kobiety

Katarzyna Nowak
19 stycznia 2023, 09:57 • 1 minuta czytania
Warszawscy radni Prawa i Sprawiedliwości nie kryją oburzenia. Nie dość, że ratusz organizuje spotkanie o używaniu żeńskich końcówek w debacie publicznej, w tym także w stołecznych szkołach, to jeszcze "ośmielił się" zaprosić do debaty same prelegentki. – To sztuczne twory językowe – mówi o feminatywach jeden z radnych PiS, Oskar Hejka.
Na zdjęciu: warszawski radny PiS Oskar Hejka fot. Paweł Wiśniewski/East News

Dyskusja o feminatywach powraca co jakiś czas: ostatnio m.in. za sprawą podbijającego internet wykładu na TEDx autorstwa polonisty Macieja Makselona, który pokazał m.in., że choćby słowo "prorokini" pojawia się już w Biblii Jakuba Wujka z 1593 roku.


– Mamy język fleksyjny. (...) Delegatka, wajdelotka, prezydentka, doktorka, bankierka. Państwo mogli nie kojarzyć tych form, ale teraz już państwo je kojarzą i w zależności od płci jesteście kojarzycielami lub kojarzycielkami, prawda? A w przedwojennych słownikach znajdziecie powyższe formy – mówił. Niedawno głośno było też o wypowiedzi Katarzyny Nosowskiej, która stwierdziła, że jest zmęczona dyskusją o żeńskich końcówkach. Polemizowała z nią dziennikarka naTemat.pl Anna Dryjańska, pokazując, że gdyby feminatywów nie zastosować do opisywania działań samej piosenkarki, wyszedłby z tego "językowy potworek".

Czytaj też: Dryjańska: Piosenkarz Nosowska jest zmęczona feminatywami. Ja jestem zmęczona jej zmęczeniem

Poradnik dla "wszystkich, którzy chcą uznawać prawa kobiet"

Tym razem dyskusja powraca, bo radnych Prawa i Sprawiedliwości zaniepokoiła zapowiedziana na piątek debata organizowana przez ratusz w Domu Spotkań z Historią. Pretekstem do rozmowy jest przygotowany przez Warszawską Radę Kobiet poradnik na temat roli feminatywów i problemu nierówności w języku.

Skierowano go do nauczycielek i nauczycieli pracujących w stołecznych szkołach, a ratusz podkreśla: Tu nie chodzi tylko o "końcowki", a o edukację i świadomość językową, bo to język kształtuje rzeczywistość.

"Szkoły powinny dbać o to, aby każda dziewczynka wiedziała, że może zostać, kim chce – architektką, naukowczynią, prezydentką, fryzjerką, pielęgniarką, chirurżką, psycholożką, nauczycielką czy prawniczką. Podstawa programowa pełna jest postaci męskich, a język podręczników szkolnych jest zdecydowanie androcentryczny. Autorki publikacji nie tylko wyjaśniają, dlaczego używanie feminatywów i języka przeznaczonego dla wszystkich jest potrzebne. Wskazują również, jak tworzyć żeńskie formy i stosować je w szkole" – podaje ratusz.

Rafał Trzaskowski, który napisał wstęp do podręcznika mającego trafić do szkół, wskazuje: "W Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy od 2020 roku jest upowszechniana praktyka stosowania feminatywów – wszak Warszawa i jej Syrenka są nazwami żeńskimi! Szacunek należy się bowiem każdemu człowiekowi, niezależnie od jego/jej pochodzenia, płci, koloru skóry, narodowości, statusu majątkowego czy światopoglądu".

Ratusz poleca podręcznik wszystkim, nie tylko osobom pracującym w szkołach. "Wszystkim, którzy są nowocześni, którzy chcą uznawać prawa kobiet, którzy chcą używać tego typu form, jakie w języku są przecież czymś naturalnym" – podkreśla prezydent Warszawy.

Czytaj też: Jest rocznica powstania, więc kłócimy się o "powstankę". Oto co o nas mówi coroczna awantura

Politycy PiS oburzeni

Polska Agencja Prasowa cytuje jednak słowa wzburzonego radnego PiS, Oskara Hejki. - Promowanie feminatywów to wciskanie do szkół ideologii tylnymi drzwiami – twierdzi polityk, dodając, że żeńskie końcówki to "sztuczne twory językowe", które "nie powinny być promowane w szkołach".

Nie powołuje się przy tym na żadną konkretną zasadę językową, ale za to burzy się, że w debacie poświęconej żeńskim końcówkom będą brać same kobiety. Faktycznie, to dość rzadkie zjawisko w debatach publicznych, bo zwykle częściej biorą w nich udział sami mężczyźni, co opisywaliśmy na naTemat.pl. Ale – zdaniem radnego Hejki, którego cytuje PAP – "tak można ustalać językowe wytyczne tylko wtedy, jeśli mają być w przyszłości używane wyłącznie w damskim gronie".

Cytowany przez agencję poseł PiS i były burmistrz warszawskiej Pragi Północ, Paweł Lisiecki, twierdzi z kolei, że gdyby nauczyciele zastosowali się do wytycznych z podręcznika o feminatywach i odmieniali żeńskie formy, mogliby przekroczyć swoje kompetencje i "wejść w rolę rodziców".

Ratusz informuje, że w piątkowej debacie wezmą udział: zastępczynie prezydenta m.st. Warszawy – Aldona Machnowska-Góra i Renata Kaznowska, autorki poradnika – prof. dr hab. Jolanta Szpyra-Kozłowska i prof. UAM dr hab. Iwona Chmura-Rutkowska, przewodnicząca Warszawskiej Rady Kobiet – prof. Małgorzata Fuszara, przewodnicząca Komisji Edukacji Rady m.st. Warszawy – Dorota Łoboda, dyrektorka VII LO im. Juliusza Słowackiego – Agata Dowgird, nauczycielka – Maria Kowalewska oraz uczennice z XV LO im. Narcyzy Żmichowskiej.

Debata rozpocznie się 20 stycznia o godzinie 16 (zaplanowano ją na trzy godziny) w Domu Spotkań z Historią, informacje na jej temat można znaleźć na Facebooku. Wydarzenie będzie transmitowane.

Żeńskie formy nazw stanowisk w warszawskim ratuszu

W styczniu 2021 ratusz ogłosił, że została wprowadzona możliwość stosowania żeńskich form nazw stanowisk pracowniczych. Od tej pory prezydentki, inspektorki, naczelniczki, burmistrzynie czy dyrektorki mogą posługiwać się żeńskimi formami nazw stanowisk w komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej, w tym na stronach internetowych i komunikatach prasowych, w stopkach wysyłanych e-maili, nagłówkach pism urzędowych, wizytówkach czy tabliczkach.

Forma męska została zachowana w dokumentacji formalnej.

Czytaj też: Przodkini, reformatorka, twórczyni. Żeńskie nazwy doczekały się własnego słownika