Przełom ws. wybuchu paczki w Siecieborzycach. "Ujęto podejrzanego"
Jak potwierdziła w czwartek prokuratura, zatrzymany mężczyzna to były partner pokrzywdzonej 31-latki. Ma odpowiadać za próbę zabójstwa wielu osób, bo w wybuchu, do którego doszło w Siecieborzycach przed świętami, ranne zostały także dzieci kobiety – trzylatek i siedmiolatka. Najpoważniej ranna została jednak 31-latka, której paczka wybuchła w dłoniach. W wyniku wybuchu straciła m.in. rękę. W środę została wypisana ze szpitala. Placówka wydała oświadczenie ws. stanu zdrowia kobiety.
Czytaj też: Nowe informacje o zdrowiu poszkodowanej 31-latki z Siecieborzyc. Szpital wydał oświadczenie
Siecieborzyce: przełom ws. wybuchu paczki. Były partner poszkodowanej usłyszał zarzuty
Ewa Antonowicz, przedstawicielka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze przekazała, że śledztwo w sprawie wybuchu paczki "było skrupulatnie prowadzone", a podejrzanego zatrzymano 16 stycznia. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, złożył obszerne wyjaśnienia.
– Co do zasady podejrzany w wyjaśnieniach wskazywał, że jego wina została już przesądzona przez opinię publiczną, a on nigdy nie skrzywdziłby swojego dziecka. Przypomnę, że wśród pokrzywdzonych jest jego trzyletni syn. 34-latek wskazywał na konflikt pomiędzy nim a pokrzywdzoną, którego on się czuje ofiarą – powiedziała Antonowicz.
– Mamy w sprawie zabezpieczone dowody rzeczowe. Podejrzany usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. (...) Dowody są na tyle silne, że sąd przychylił się do utrzymania aresztu – dodała.
Antonowicz przekazała także wcześniejsze doniesienia o tym, że poszkodowana kobieta wcześniej skarżyła się na to, że były partner jej groził. Para spierała się też sądownie o opiekę nad dziećmi.
– Z tego, co wiemy, to w toku postępowania rodzinnego mężczyzna wielokrotnie odgrażał się kobiecie, był znany organom ścigania już wcześniej. W 2021 roku prokuratura skierowała wobec niego akt oskarżenia ws. psychicznego znęcania się nad poszkodowaną. Akty agresji występowały wcześniej – podkreśliła Antonowicz.
O pogróżkach wobec poszkodowanej mówiła też wcześniej w rozmowie z "GW" jej przyjaciółka. Jak wskazywała, kilkanaście dni przed tragicznym zdarzeniem sąd przychylił się do wniosku Urszuli o ograniczenie mężczyźnie władzy rodzicielskiej. – Ula bardzo bała się go. Nie przeszła piechotą do sklepu, bo obawiała się, że potrąci ją autem. Spełniło się to, czego najbardziej się obawiała – powiedziała wprost w rozmowie z "GW" przyjaciółka kobiety.
Czytaj też: Nowy trop po wybuchu w Siecieborzycach. Wymowne słowa przyjaciółki ofiary
"Krzyczała: 'mamo, dobij mnie'".
31-latka od roku mieszkała u rodziców, a wcześniej żyła wspólnie z Błażejem K., ojcem młodszego dziecka, który pracuje w Niemczech jako kierowca ciężarówki. Na początku stycznia "Uwaga TVN" pokazała reportaż z Siecieborzyc. Ze wstrząsającą relacją mamy 31-letniej Urszuli, która opowiedziała, jak po eksplozji zobaczyła córkę we krwi leżącą na podłodze i krzyczącą: "Mamo, dobij mnie".
– Wyszła rozgrzać samochód i wróciła z paczką. To był kwadratowy pojemniczek, jakieś 20 centymetrów na 20. Przeczytała, że zaadresowane jest to na nią. Paczka była zaklejona przezroczystą taśmą. Ona chyba wzięła nożyk i otwierała to, wtedy to wybuchło – powiedziała kobieta w programie.