Iwona Wieczorek zaginęła po kłótni. Jest trop ws. tego, o co poszło w Dream Clubie
- Powód kłótni Iwony Wieczorek ze znajomymi to być może jeden z kluczy do rozwikłania tajemnicy jej zaginięcia
- Wydarzenia z Dream Club w Sopocie w swoich relacjach umniejszali m.in. Paweł P. i Adria S.
- Teraz na nowo wracają jednak słowa, które padły w programie "Listy gończe", jaki w TVP Info wyemitowano w 2011 roku
Zaginiona Iwona Wieczorek po kłótni ze znajomymi szła promenadą nadmorską, która łączy Sopot i Gdańsk. W środku sezonu letniego ta trasa jest relatywnie ruchliwa nawet nocą. Niestety, o godz. 4:12 młoda gdańszczanka ostatni raz wpadła w oko monitoringu i na długie lata zniknęła bez śladu.
Ostatnimi czasy nadzieje na rozwiązanie tej kryminalnej zagadki odżywają za sprawą działań tzw. Archiwum X, czyli Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Krakowie. Najpierw śledczy z prokuratorem Piotrem Krupińskim na czele na nowo przyjrzeli się znajomym Iwony Wieczorek.
Nowe tropy ws. zaginięcia Iwony Wieczorek
Mowa tu przede wszystkim o Pawle P. oraz jego partnerce Joannie S. Mężczyzna usłyszał m.in. zarzut utrudniania postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów, zacieranie śladów przestępstwa, a także podawanie nieprawdziwych informacji, a kobieta zarzut dotyczący przestępstw narkotykowych.
Później nastąpiły przeszukania w sopockim budynku noszącym dziś nazwę Nowa Zatoka, w którym wcześniej mieścił się osławiony klub Zatoka Sztuki – jego współwłaścicielem był Marcin T. ps. "Turek". Ten sam trójmiejski biznesmen w 2010 roku miał w swoim portfolio Dream Club i kilka innych popularnych wówczas lokali.
W międzyczasie osoby śledzące poszukiwania Iwony Wieczorek i śledztwo w sprawie jej zaginięcia poruszyły informacje o samobójstwie ks. Krzysztofa Gidzińskiego z Leźna pod Gdańskiem, który miał pomagać dziewczynom skrzywdzonym przez grasującego w Zatoce Sztuki "łowcę nastolatek" Krystiana W. ps. "Krystek" – oraz o nagłym zasłabnięciu i śmierci biznesmena Patryka Kalskiego, który w przeszłości współpracował z klubami "Turka".
O co Iwona Wieczorek pokłóciła się ze znajomymi w Dream Club w Sopocie?
Od czego jednak wszystko się zaczęło w feralną noc z 16 na 17 lipca 2010 roku? Już w pierwszych doniesieniach informowano, że Iwona Wieczorek postanowiła wracać na piechotę z Sopotu do Gdańska w wyniku kłótni ze znajomymi. Według świadków, którzy widzieli ją w Dream Club w Sopocie, przez kilka godzin dziewczyna ewidentnie dobrze się bawiła, ale to zmieniło się po północy.
Mało jednak w przestrzeni medialnej informacji o tym, jaki był powód kłótni, a jeśli takowe ostatnimi czasy się pojawiają, to są głównie cytatami z Pawła P. i Adrii S., którzy programie "Interwencja" na antenie Polsatu w 2012 roku przekonywali, że Iwona wybuchnęła ze względu na "nic szczególnego" i zwyzywała koleżankę "bez powodu".
Jak się okazuje, inną wersję przedstawiano wcześniej w programie "Listy gończe" w TVP Info.
Tam o powodzie kłótni w Dream Clubie w Sopocie mówił Krzysztof Rutkowski, którego bliscy Iwony Wieczorek poprosili o pomoc już w pierwszych dniach po jej zaginięciu
Ja nie chcę z tym, a chcę z tym. Ten, który smalił cholewki do Iwony, nie był przez nią akceptowany. Ten, który nie był nią zainteresowany, a zainteresowany był inną dziewczyną, był... zainteresowany Iwoną. I tak dziewczyny się między sobą poróżniły. Doszło do konfliktu, Iwona trzasnęła drzwiami i wyszła.
Oczywiście przez pryzmat lat zaangażowanie Rutkowskiego w sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek jest oceniane dość krytycznie. W tym przypadku jego ustalenia pokrywają się jednak z wersjami, jakie przyjmowali śledczy z policji i prokuratury.
Dwie "towarzyskie" wersje śledczych w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek
Jedna z tez zakładała rywalizację o mężczyzn bawiących się w sopockim klubie. W drugiej była mowa o wiadomości, jaką miała dostać Iwona, a która rzekomo dotyczyła zabawy jej byłego partnera Patryka G. z innymi kobietami w Gdańsku.
Powstała więc obawa, że mogło dość do konfrontacji ze znajomymi, która wymknęła się spod kontroli. Ten kierunek podejrzeń wzmacniała także relacja ojczyma Iwony. Piotr Kinda wyznał, że w upalną lipcową noc spał przy otwartym oknie i zdawało mu się, że ktoś pod domem krzyczał "Iwona! Iwona!". Kinda jednak nie zareagował, bo sądził, że pasierbica wróciła do domu i doszło co najwyżej do nieszkodliwej kłótni.
Zarówno towarzysze zabawy z sopockiego klubu, jak i znajomi nastolatki, których feralnej nocy z nią nie widziano, byli wielokrotnie przesłuchiwani przez śledczych. Jednak część z nich zasłaniała się niepamięcią, nawet wówczas, gdy dotyczyło to jeszcze niedawnych wydarzeń.