Gwiazda "Buffy" krytykuje fanów Marvela. "Tylko facet jest superbohaterem? Zacofany sposób myślenia"
Sarah Michelle Gellar dobrze wie, jak to jest być kobietą i grać główną rolę w wielkim hicie. Aż przez siedem sezonów emitowanych w latach 1997-2003 grała główną rolę w "Buffy: Postrachu wampirów". Supernaturalny serial zrobił z nią gwiazdę, a 45-letnia dziś Gellar, prywatnie żona aktora Freddiego Prinze'a Jr., jest również znana z ról w "Koszmarze minionego lata", "Krzyku 2", "Szkole uwodzenia" czy "Scooby-Doo". Obecnie gra w nowym serialu "Wolf Pack".
Sarah Michelle Gellar krytykuje fanów Marvela. Poszło o kobiety w filmach MCU
W ostatnim wywiadzie dla "Guardiana" Sarah Michelle Gellar krytycznie wypowiedziała się o fanach filmów MCU. O co chodzi? O kobiety w Marvelu.
– Kino gatunkowe to przestrzeń, w której kobiety mogą naprawdę odnieść sukces i utrzymać publiczność. Za każdym razem, gdy film Marvela próbuje zrobić kobiecą obsadę, zostaje rozdarty na strzępy. Niestety widzowie nie są aż tak akceptujący – stwierdziła. Geller oceniła, że wciąż żyjemy w mentalności, w której to mężczyzna jest superbohaterem. Według niej to "bardzo zacofany sposób myślenia".
Co miała na myśli Gellar? Między innymi hejt na "Kapitan Marvel" z 2019 roku. Jeszcze przed premierą film z Brie Larson stał się obiektem review bombingu na Rotten Tomatoes (review bombing polega na masowym zamieszczaniu w sieci negatywnych ocen i opinii przed wejściem tytułu do kin czy na platformę VOD). Skala tego zjawiska była tak ogromna, że serwis musiał interweniować i uniemożliwił ocenianie produkcji przez internautów przed premierą.
Dodajmy, że krytycy "Kapitan Marvel" wychwalali. W rezultacie film ma na Rotten Tomatoes 79 procent od tych pierwszych i zaledwie 45 procentów od widzów.
Podobny los spotkał w sieci dwa seriale Marvela z kobietami w rolach głównych: "Ms. Marvel" i "Mecenas She-Hulk", a szczególnie ten drugi tytuł (80 proc. od krytyków i... 33 od widzów na Rotten Tomatoes). Internauci bombardowali je złymi ocenami, które często miały mało wspólnego z rzeczywistością. Powtarzały się również hejterskie komentarze wymierzone właśnie kobiece bohaterki.
Sarah Michelle Gellar o cancel culture
Gwiazda "Buffy: Postrachu wampirów" wypowiedziała się również w wywiadzie dla "Guardiana" na temat cancel culture (polegającej na "anulowaniu" twórców, o której w naTemat pisała Zuzanna Tomaszewicz.
– Nie ma dnia, żeby jakiś showrunner, reżyser, albo członek ekipy nie był "scancelowany" za jakiś rodzaj niewłaściwego zachowania na planie. Gdy dorastałam, było inaczej. Na planie wszyscy się darli: aktorzy, reżyserzy, wszyscy. Dziś praktycznie już tego nie ma. Ustaliliśmy sobie granice właściwego traktowania i zawsze możemy powiedzieć: "Stop, wyluzuj" – mówiła amerykańska aktorka.
Przypomnijmy, że 2021 roku Sarah Michelle Gellar stanęła w obronie koleżanki z "Buffy" Charismy Carpenter, która opisywała toksyczne zachowania reżysera Jossa Whedona (który odpowiada m.in. za "Avengers" i "Avengers: Czas Ultrona" Marvela oraz "Ligę Sprawiedliwości" DC) na planie serialu.
Według Carpenter Whedon nadużywał władzy na planie serialu. Reżyser podobno często groził jej zwolnieniem, szczególnie wtedy, gdy była w ciąży. Miał nawet zasugerować jej usunięcie dziecka. "Bezdusznie nazywał mnie 'grubą', gdy byłam w czwartym miesiącu ciąży. Był złośliwy i zmuszał ludzi do rywalizacji o swoją uwagę i aprobatę" – opisywała.
Carpenter wsparły koleżanki z planu, w tym właśnie serialowa Buffy. "Podczas gdy jestem dumna, że moje nazwisko będzie już zawsze kojarzone z Buffy Summers, nie chcę być na zawsze kojarzona z Jossem Whedonem. Obecnie skupiam się na wychowywaniu rodziny i przetrwaniu pandemii, więc nie będę teraz wygłaszać innych oświadczeń. Ale stoję po stronie wszystkich osób, które doświadczyły nadużyć i jestem z nich dumna, że zabierają głos" – napisała na Instagramie.