Przydacz potwierdza: Joe Biden przyjedzie do Polski. Trwa ustalanie szczegółów
- O planach przyjazdu do Polski poinformował sam Joe Biden, nie określając przy tym jeszcze terminu
- Wśród spekulacji dotyczących daty pojawia się rocznica wybuchu wojny w Ukrainie, a więc 24 lutego
- Taki zabieg zdaniem komentatorów miałby zwrócić uwagę świata na to, co dzieje się za wschodnią granicą Polski
Spekulacje dotyczące wizyty pojawiły się niemal od razu po tym, jak Joe Biden poinformował o swoich planach. Zrobił to podczas spotkania z dziennikarzami, na którym wyraził, że wybiera się do Polski. To od razu zrodziło pytanie: kiedy?
Kiedy wizyta Joe Bidena w Polsce?
Na to pytanie nie ma jeszcze odpowiedzi, ale biorąc pod uwagę, że stoimy u progu pierwszej rocznicy wybuchu wojny w Ukrainie, można się spodziewać, że będzie to właśnie wtedy 24 lutego. W ten sposób spekulowały zresztą redakcje CNN oraz NBC News. Jak wskazują ich dziennikarze, taka wizyta mogłaby zwrócić oczy świata na to, co dzieje się w związku z agresją Rosji wobec niepodległego kraju.
Inne informacje podało Polskie Radio. Jak wynikało z nieoficjalnych ustaleń rozgłośni, termin wizyty miałby zostać wyznaczony na późniejszy czas.
Ani jednej, ani drugiej informacji dotyczącej terminu nie potwierdził na razie polski Pałac Prezydencki. Marcin Przydacz z Biura Polityki Międzynarodowej wskazał jednak, że ustalenia w tej sprawie właśnie się toczą. – Szczegóły będą przekazywane wtedy, kiedy zostanie wskazana konkretna data – skomentował.
Do którego miasta przyleci Joe Biden?
Nieznany jest nie tylko termin, ale też miejsce. Jak spekuluje "Dziennik Gazeta Prawna" pod uwagę brane są dwie możliwości, czyli Warszawa oraz Rzeszów. Wówczas, jak wynika z ustaleń gazety, do Polski miałby zjechać również Wołodymyr Zełenski.
Zamiarem prezydenta Ukrainy jest bowiem przedstawienie podczas spotkania planu pokojowego. Zełenski ma także wzywać do organizacji na arenie międzynarodowej konferencji poświęconej Ukrainie.
Tymczasem na pierwszą rocznicę wojny Rosja ma szykować zmasowane ataki, a przynajmniej tak wynika z doniesień amerykańskiego wywiadu. Podobne ustalenia poczynił obserwator wojskowo-polityczny Ołeksandr Kowalenko, cytowany przez agencję Unian.
Jak twierdzi ekspert, "jest przekonany", że Rosjanie już na dwa tygodnie przed rocznicą – 10 lutego – będą mieli na podorędziu amunicję do zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę.
"Teraz ich skumulowany zasób może wynosić nawet 30 rakiet, o różnej nomenklaturze. Efekt takiego uderzenia mógłby być zwiększony przez równoległe zastosowanie dronów Shahed-131/136, a także hybrydowej broni rakietowej – uderzenia przez S-300/S-400" – poinformował Kowalenko. Jak dodał, to właśnie wtedy ma zacząć się zmasowana ofensywa.
Broń dla Ukrainy od Amerykanów
Tymczasem jak pisaliśmy w naTemat, USA ogłosiły nowy pakiet pomocy dla Ukrainy. Wartość nowego pakietu pomocy wojskowej przekazanego Ukrainie przez Stany Zjednoczone wyniesie ok. 2,2 miliardy dolarów. Znajdą się w nim m.in. broń przeciwpancerna Javelin, systemy antydronowe, radary przeciwlotnicze czy sprzęt do wsparcia systemów obrony powietrznej Patriot.
Większość najnowszego pakietu – aż 1,7 mld dolarów – będzie pochodzić z funduszu o nazwie Inicjatywa Wsparcia Bezpieczeństwa Ukrainy. Pozwala on na kupowanie broni bezpośrednio od amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, zamiast otrzymywać ją z magazynów USA – terminy dostaw są jednak w tym przypadku dłuższe.
Na Ukrainę dostarczane są także kolejne kompanie czołgów, w tym produkcji niemieckiej, na co zgodę wyraził niedawno kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Swoje pojazdy opancerzone przekaże Ukraińcom między innymi Polska.