Skiba o zachowaniu gwiazd na imprezach firmowych. "Prokop szybko ucieka, a Milowicz lubi potańczyć"
- Lider zespołu Big Cyc w pierwszą niedzielę lutego dodał na Instagramie nowy wpis, w którym zaczął opowiadać o chałturze polskich celebrytów
- Zdradził, kto ma ponoć szybko uciekać do domu, a kto jest chętny na dalszą integrację. Sypał nazwiskami...
Krzysztof Skiba jest znany z tego, że w swoich publikacjach na Instagramie "nie owija w bawełnę". Dzieli się swoimi spostrzeżeniami i refleksjami na różne tematy. Tym razem pochylił się nad dodatkowymi zajęciami znanych osób z telewizji.
Skiba o chałturach w świecie show-biznesowym
Nie jest tajemnicą, że niektóre z nich podejmują się pracy konferansjera na firmowych imprezach. Na początku najnowszego "felietonu" przyznał, że często zarządzający tymi firmami wymagają od celebryty nieco więcej, niż jest to uzgodnione w umowie.
"Organizatorzy imprez firmowych są przekonani, że płacąc spore pieniądze za wynajęcie gwiazdy, wynajmują wybraną osobę niejako w całości. Zwykle planują, że gwiazda po występie siądzie z nimi przy stole, napije się, zje wspólnie kolacje, pozwoli sobie zrobić zdjęcie, a kto wie – pewnie zabawi też wesołymi anegdotami. (…) Jakie jest potem zdziwienie, gdy wynajęty za kilkanaście tysięcy lub więcej, gwiazdor zwiewa z imprezy kilka sekund po odwaleniu swojego kontraktowego show. Następuje konsternacja, zdziwienie, a czasem nawet irytacja i oburzenie" – stwierdził Skiba.
Ponoć inwestorzy tych spotkań są nierzadko wkurzeni, że znani prezenterzy, aktorzy czy komicy zaraz po części oficjalnej uciekają do domu.
"(…) Organizatorzy tych imprez, nawet gdy są uprzejmie powiadamiani, że nie ma szans na integrację i wspólne poklepywanie się po plecach, liczą naiwnie, że artysta ulegnie pokusie wspólnej kolacji i się ze wszystkimi miło 'zaprzyjaźni'. Gdy okazuje się, że nic z tego, jest rozpacz, zdziwienie i pretensje" – kontynuował Skiba.
Wokalista zdecydował się nawet na ujawnienie konkretnych nazwisk. Wymienił, kto – jego zdaniem – jest w "czołówce konferansjerów", ale ucieka z imprez od razu po występie.
"Uciekinierzy: Maciej Stuhr, Marcin Prokop, Piotr Bałtroczyk, Andrzej Grabowski, Cezary Pazura. Młody Stuhr i Prokop są mistrzami ucieczek. Zwiewają do domu w kilka sekund po występie i mają w tym wielką wprawę. Bałtroczyk uwielbia whisky, ale nie ma szans, by chlać z nim na imprezie firmowej. Grabowski pije czystą wódkę, ale zwykle sam ze sobą. Zwiewa z imprezy, by samemu wypić w pokoju hotelowym i wówczas czuje się najlepiej. Dawno temu była szansa na picie z Pazurą, ale to już minęło. Pozwoli co najwyżej na wspólne zdjęcie i umyka do domu" – czytamy.
W dalszej części wspomniał o tych osobach, które chętniej mają zostawać na "wspólne biesiadowanie".
"Dla otarcia łez przykłady kilku artystów, z którymi jest szansa na wspólne moczenie mordy podczas imprez firmowych. Michał Wójcik z Ani Mru Mru. Bardzo lubi się bawić. Jak odpali wrotki, to tylko dym się unosi i jest bardzo wesoło. Jest szansa na wspólne chlanie z Mariuszem Kałamagą, ale musi mieć dobry humor, a nie zawsze ma. Bardzo imprezowy jest Grzegorz Halama i warto go zapraszać na firmówki, bo potrafi tańczyć do rana. Idealnym artystą do wesołej integracji jest też Michał Milowicz. Ten nie tylko, że zaśpiewa hity Elvisa i zje z kierownictwem firmy pięć golonek, to jeszcze zatańczy tak, że buty mu spadają" – dodał z ironią.
Na zakończenie wyznał, że "kiedyś sam był dostępny na imprezach firmowych, jak towar w Biedronce. Ostatnio dbam o swoje zdrowie i piję już tylko herbatkę, więc zwiewam po występie jak Stuhr i Prokop. PS. W tym tekście nie piszę o paniach artystkach, bo o damach w kontekście alkoholu nie wypada" – podsumował.