O seksie dwóch par na wieży widokowej słyszał cały kraj, ale... to nie je ukarał sąd

redakcja naTemat.pl
07 lutego 2023, 15:37 • 1 minuta czytania
Wieża widokowa w Świętnie pod Wolsztynem zyskała na popularności pod koniec lipca 2020 roku, kiedy to do sieci wyciekły nagrania dwóch par, które uprawiały w tym miejscu seks. Ale to nie kochankowie zostali ukarani pod koniec stycznia tego roku przez sąd, tylko informatyk z urzędu w Wolsztynie, który miał wypuścić nagrania do internetu.
Filmik z seksem na wieży widokowej w Świętnie wyciekł do sieci. Fot. Screen z Pornhuba

Wieża na Kaplicznej Górze nieopodal Świętna stoi od 2016 roku. Ma 30 metrów wysokości i taras widokowy, z którego można oglądać panoramę regionu m.in. Elektrownię Wiatrową w Nowym Tomyślu, rejon Głogowa oraz najwyższe pasmo Sudetów - Karkonosze.


Jest na niej również umieszczona kamera obrotowa, która stale transmituje obraz z okolicy. Oprócz niej, nad bezpieczeństwem czuwa monitoring, o czym informują odpowiednie tablice. To właśnie z niego wyciekły "filmiki dla dorosłych" i dość szybko trafiły na strony pornograficzne. Widać na nich dwie pary, które uprawiają seks.

Czytaj także: https://natemat.pl/317743,seks-na-wiezy-widokowej-do-sieci-wycieklo-nagranie-urzednik-stracil-prace

O wycieku filmu z seksem na wieży poinformował prokuraturę burmistrz Wolsztyna Wojciech Lis. Wydał oświadczenie, w którym "z ubolewaniem" potwierdził, że do internetu "wydostał się fragment zapisu z wewnętrznego monitoringu wizyjnego należącego do Urzędu Miejskiego w Wolsztynie". Zapewnił też wdrożenie rozwiązań, które pozwolą uniknąć takich zdarzeń w przyszłości.

Podejrzanego szybko wskazano. Okazało się, że to pracownik działu informatyki Damian S. miał wypuścić filmiki w świat. Mężczyzna stracił pracę, a prokuratura postawiła mu zarzuty "działania na szkodę interesu publicznego lub prywatnego poprzez przekroczenie swoich uprawnień lub niedopełnienia obowiązków wynikające z art. 231 § 1 Kodeksu karnego oraz nieuprawnego przetwarzania danych osobowych wynikające z art. 107 ustawy o ochronie danych osobowych".

Jak donosi "Fakt" sprawa zakończyła się 26 stycznia tego roku wyrokiem skazującym. Sąd uznał Damiana S winnych zarzucanych mu czynów i skazał go na cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Wyrok nie jest prawomocny i S. przysługuje odwołanie do sądu wyższej instancji.