Tak się robi singapurski pocałunek. Seksualna sztuczka prowadzi do orgazmu

Agnieszka Miastowska
• 1 minuta czytania
Czy singapurski pocałunek ma coś wspólnego z prawdziwym pocałunkiem? Zależy, jak na to spojrzeć. To technika, którą już wieki temu znały płatne kochanki z Dalekiego Wschodu. Bywała określana także arabskim słowem kabazza, które oznacza wstrzymywanie lub francuskim pompoir, co oznacza pompowanie. Jakieś skojarzenia? Wyjaśnijmy więc – singapurski pocałunek polega na zaciskaniu mięśni pochwy wokół penisa partnera – jeśli zrobicie to właściwie, to szansa na niezwykły orgazm.
Singapurski pocałunek, czyli kabazza to seks technika dla obopólnego orgazmu. Fot. CandyBox Images / East News

Singapurski pocałunek

Singapurski pocałunek to technika, która polega dokładnie na zaciskaniu mięśni pochwy wokół penisa. Mówiąc oczywiście w skrócie i najprościej, bo wymaga odpowiedniego przygotowania i jest więcej zasad, których musicie przestrzegać.

Kabazza jest techniką starą jak sama seksualna sztuka. I jest właściwie jedynie elementem seksu w stylu karezzy. W karezzie chodzi o to, by maksymalnie wydłużyć stosunek, a tym samym dojść na wyżyny przyjemności.

Partnerzy mają jak najdłużej pozostać w fazie plateau, czyli momencie najwyższej przyjemności chwilę przed orgazmem, bez dojścia do niego. W Karezzie podobnie jak w waniliowym seksie ważne są pocałunki, głaskanie, masaż, adorowanie całego ciała naszego kochanka, kluczowy jest długi kontakt wzrokowy i seks z poczuciem bycia z partnerem "tu i teraz". Bez szaleńczego zmieniania pozycji, w pogoni za szybkim orgazmem, odrzucając intensywne ruchy frykcyjne. I tak dochodzimy do singapurskiego pocałunku. Gdy obydwoje jesteście już gotowi dzięki długim i intensywnym pieszczotom, mężczyzna powinien wejść w kobietę i... próbować pozostać nieruchomym. Nie może stosować ruchów frykcyjnych, ale jego penis musi pozostać w stanie erekcji. Jak?

Kabazza, czyli wyczekiwanie

To już zadanie kobiety. Ta powinna zrobić to przy użyciu skurczów mięśni pochwy. Niezwykle ważną rolę w kabazzie odgrywają mięśnie Kegla, będące zespołem mięśni oraz więzadeł wchodzących w skład dna miednicy. Ich kontrola i odpowiednie napięcie może zdziałać cuda. Jak to robić? Skurcze mają być pulsacyjne, a ich częstotliwość kochanka musi określić sama, a raczej w porozumieniu z kochankiem. Najlepiej porozumieniu niewerbalnym.

Napinać mięśnie należy w taki sposób, by penis cały czas utrzymywał się w stanie erekcji. W trakcie nie żałujcie sobie pieszczot, pocałunków, dotyku czy wyznań, które was nakręcają. Uważajcie jednak, by nie wykonywać gwałtownych ruchów, które sprawią, że orgazm pojawi się zbyt szybko.

Mistrzowie kabazzy są w seksie właściwie prawie całkowicie statyczni – pobudzone są wyłącznie ich genitalia. Jednak na początku taki stan może być trudny do uzyskania, dlatego twój partner może od czasu do czasu wykonać ruch biodrami, ale tylko do momentu przywrócenia erekcji.

Singapurski pocałunek może być naprawdę wyjątkowym seksualnym momentem, w którym wasze podniecenie będzie na skraju eksplozji, ale ograniczony ruch przez długi czas nie pozwoli żadnemu z was dojść do orgazmu. Samo trwanie na skraju seksualnej rozkoszy może być nawet przyjemniejsze niż sam orgazm.

Ale ten także może przyjść – kabazza bywa nazywana metodą na jednoczesny albo kobiecy orgazm. Tak długa "gra wstępna" (w cudzysłowie, bo w karezzie nie ma jednego podziału na przygotowanie i seks własciwy) zwiększa szansę na kobiecy orgazm. Dla wielu panów nadal pozostaje tajemnicą, że "szybciej i mocniej" nie znaczy dla kobiety lepiej, a wprost przeciwnie – nagła zmiana tempa, gdy partnerka jest blisko, często zupełnie wybija ją z rytmu i sprawia, że traci szansę na szczytowanie.

Przy stosowaniu singapurskiego pocałunku nie ma takiej obawy, bo tempo jest ograniczone do minimum. Nie można powiedzieć, że orgazm jest jedynym celem singapurskiego pocałunku, bo cały styl seksu w technice kabazzy opiera się właśnie na tym, by nie gonić desperacko za orgazmem.

Jednak wprawiona w sztuce kabazzy kochanka umie jedynie dzięki pulsacyjnym ruchom pochwy doprowadzić partnera do orgazmu. To też dobry moment na jednoczesny orgazm. Po tak długim czasie "wewnątrz siebie" jesteście bardziej wyczuleni na tempo swoich oddechów, napięcie ciała i możliwe, że kabazza stanie się dla was narzędziem do jednoczesnego szczytowania.

Singapurski pocałunek dla zdrowia?

Zapewne nie raz czytałaś artykuły, które przekonywały, że seks jest właściwie przepisem na zdrowie – m.in. zmniejsza ryzyko depresji czy zawałów serca. Faktem jest, że stosunek seksualny może mieć znaczący wpływ na poprawę naszego zdrowia.

Naukowcy wskazują, że to właśnie seks w stylu karezzy zapewnia nam hormonalną równowagę. Gdy uprawiamy "zwykły" (skupiony na orgazmie, szybki i intensywny) seks dochodzi do sporych wahań dopaminy, której poziom wzrasta wraz z podnieceniem i gwałtownie opada w momencie orgazmu. Szybko na powrót czujemy się niezaspokojeni, zdarza się, że masturbujemy się wkrótce po seksie – chcąc uzyskać łatwiejszą metodą ten sam orgazm. Zaletą karezzy jest to, że nie powoduje zaburzenia poziomu dopaminy i pozwala uniknąć dopaminowego głodu. Jak nauczyć się singapurskiego pocałunku? Trenowaniem mięśni dna miednicy. Należy być jednak uważnym i z dystansem podchodzić do sposobów ćwiczeń mięśni Kegla, które znajdziemy w internecie. Jak i wybić sobie z głowy pomysł samodzielnego kupowania kulek gejszy.

Fizjoterapeutki uroginekologiczne wskazują, że sprawdzić stan napięcia mięśni Kegla możemy tylko w ich gabinecie, a każde ćwiczenie mięśni dna miednicy powinno być skonsultowane z ekspertką, ponieważ robiąc to samodzielnie, możemy osiągnąć efekt odwrotny do spodziewanego. Noszenie kulek gejszy o niedobranym rozmiarze i kształcie może osłabić nasze mięśnie, a nawet doprowadzić do nietrzymania moczu.